Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2020, 17:37   #140
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Gdy magowie opuścili pomieszczenie, wzrok Nany powędrował w kierunku wezyra.
- Przepraszam za te… naramienniki. Ładne to, ale strasznie niewygodne - powiedziała ze sczerą skruchą w głosie. - Co to właściwie jest? - Wskazała, teraz już dużo swobodniej, na malutkie słońce i orbitujące wokół niego kawałki metalu.
- Ta, z czym właściwie się tu papramy? - dorzucił zafrapowanie rudy anioł.

- Ze Świadectwem Prawdy Niepodważalnej. Powrotem tego, czego nawrót odkładany był zbyt długo. Kluczem do drzwi prowadzących w głąb waszego jestestwa. A to tylko niektóre z koncepcji zaklętych w tym, na co spoglądacie. - Starszy mężczyzna spojrzał na źródło światła z mieszanką słodko-gorzkiej sentymentalności oraz aprobaty.
- Lecz jeśli życzycie sobie, abym opisał sprawę bardziej przyziemnie... powiedzmy, że jest to pojemnik. Pojemnik zawierający ogromne pokłady nader specyficznego, nieużywanego przez tysiąclecia rodzaju energii. Stanowi ostatni “element” potrzebny waszemu przełożonemu do... “ułożenia układanki”. - Fajuum skrzywił się lekko, jakby ta metafora - zasłyszana bez wątpienia od Eshata - fizycznie go ukuła.



- Przyznam, że nie za bardzo wiem, jak to z sobą zabrać. - Nana spróbowała dotknąć palcami centralnej bryły, od której biło oślepiające światło.
- Problem z układankami... - zaczął wezyr, przekazując przedmiot jego nowej właścicielce - polega na tym, że często nie wiemy, co tak naprawdę przedstawiają nim ostatni kawałek nie znajdzie się na swoim miejscu. A obraz, który do tej pory wydawał się piękny i majestatyczny może w ułamku sekundy stać się wulgarny i obraźliwy. Lub odwrotnie, z brzydoty zdolne jest przecież wyrosnąć piękno.
Sfera energii wydała się aniołowi śmierci idealnie wyważona. Biło od niej ciepło, które, mimo iż pozornie nieokiełznane, nie czyniło skrzydlatemu szkody, ani nie wywoływało dyskomfortu. Nawet jego oczy zdołałby w pełni dostroić się do wszędobylskiego blasku. Val najwyraźniej cieszył się podobnym błogosławieństwem, gdyż raz po raz obchodził świeżo zdobyte trofeum dookoła, przyglądając mu się pod każdym kątem. Sam Shateiel poczuł delikatne uczucie rozczarowania - być może skrycie spodziewał się jakiejś wizji, nagłego oświecenia czy innej lawiny mentalnych obrazów. Jednak zbitek światła i metalu milczał, odmawiając wyjawienia swych sekretów.

- Ten, do którego to trafi, nie jest moim przełożonym, pomagam bo uznałe... łam, że ma dobry pomysł. Teraz jednak… - Shateiel skupił wzrok na stojącym przed nim wezyrze.
- Jestem bardzo ciekawa twojej opiniii o, jak to określiłeś, “moim przełożonym”. Czy uważasz, że to tego samego pokroju człowiek co Patrick?
Za samą sugestię, że koordynator anielskiej enklawy jest kimś z charakteru podobnym do nihilistycznego maga, Valerius obdarzył swojego wspólnika spojrzeniem z cyklu “weź przestań pierdolić, póki jeszcze jesteś do przodu.” Z kolei Nadzorca Czarnej Metropolii po raz kolejny doznał mentalnego rozpromienienia. Przed udzieleniem odpowiedzi zabębnił kciukiem w purchawkowaty czubek kostura.
- Kruszyno. A czy ja w Twych oczach jestem jakimkolwiek autorytetem, by wygłaszać tego typu opinie? Ocenienie wartości moralnej drugiej osoby jest zadaniem graniczącym z niemożliwością, bo kto tak naprawdę zna chociażby moralny charakter samego siebie? Co więcej... Ty i ja pochodzimy z innych realiów. Żyjemy w różnych czasach i mamy odmienne wartości. Dla przykładu: Twoja ludzka powłoka nigdy nie zgodziłaby się ze stwierdzeniem, że skrócenie pięciu ludzi o głowę jest czynem słusznym. Ja, kiedy wydałem taki właśnie nakaz niespełna piętnaście minut temu, wiedziałem, że jest on zarówno słuszny, jak i konieczny - stwierdził starzec, przejeżdżając karmazynowymi palcami wzdłuż ornamentalnej togi.

Shateiel spróbował podczas przemowy wezyra jakoś ulokować pokraczny i “bardzo, ale to bardzo cenny kamień” w torbie, którą otrzymał o poranku.
- Opieranie się na poglądach Nany, to jak opierać się na krytyce ślepca, wpuszczonego do galerii sztuki - anioł śmierci spokojnie wypowiedział słowa, które w pełni świadomie podszepnęła mu zakonnica.
- Już wie, co jestem w stanie uczynić z ludźmi, którzy chcieliby ją skrzywdzić, więc wie również, że moje postępowanie nie ma nic wspólnego z jej zasadami. - Zamilkł na chwilę, próbując zawiązać worek.
- A ja… - powoli podniósł wzrok na wezyra - jestem ciekaw twojej opinii, nawet jeśli nie będzie ona zgodna z moim światopoglądem.

- W takim razie powiem jedynie, że Eshat jest... istotą, której intencjom możesz zaufać. Są szczere. Ale dobrze byłoby, żeby pamiętał, iż plany i efekty końcowe mają przykry nawyk rozmijania się. Choćby drobnego. Nawet u tak nieskazitelnych perfekcjonistów, jak on - ostrzegł mędrzec, przeczesując dłonią swój przypominający chrust zarost.
- Obiecuję, że to przekażę. - Shateiel skinął głową, czując, że woal okrywający jego włosy dużo swobodniej porusza się teraz po ramionach i plecach. - Czy słusznie mam obawy, że Patrick może chcieć nam to zabrać, podczas naszej próby powrotu do domu?
- Zapewne “chciałby” bardzo, jednak... nałożony nań w trakcie wymiany geas sprawi, że chęć owa pozostanie jedynie w sferze szczytnych marzeń i pomniejszych mrzonek. Oczywiście przypieczętowany przez was kontrakt ma charakter obopólny. - Starzec uśmiechnął się , spoglądając na rękę, którą Nana umieściła przedmiot wymiany na stole. Po zewnętrznej stronie dłoni, między nadgarstkiem i palcami, zatańczyły chaotycznie linie srebra. Jak małe, migotliwe węże wijące się pod skórą.

- A jeśli mowa o powrocie do domu, to sądzę, że im prędzej dostarczycie Eshatowi jego zdobycz, tym lepiej dla wszystkich. Oczywiście jeśli chcecie zostać w Habroxii nieco dłużej, to nie widzę w tym problemu, jednak... z tego co zrozumiałem, wskazany jest pośpiech - objaśnił starzec o chruścianej brodzie.
- Obiecałam pewnej dziewczynie, że zobaczę ten wasz cały rytuał. - Shateiel westchnął ciężko i zawiązał worek, po chwili sprawdzając, czy może go unieść. - Jestem dużo prostszą istotą niż Nana… ja po prostu dotrzymuję obietnic, a o pośpiechu mój “przełożony” nic mi nie wspomniał - ustosunkował się anioł z namacalną asertywnością. Na pooranej bruzdami twarzy wezyra przez chwilę tliła się niepewność, chęć dodania czegoś jeszcze. Szybko jednak zniknęła ona pod naporem jowialnej serdeczności.
- W takim razie gościć was będzie naszym zaszczytem! - odparł wezyr, jak na zacnego gospodarza przystało, ucinając tym samym dalsze dywagacje.
 

Ostatnio edytowane przez Highlander : 04-01-2021 o 09:25.
Highlander jest offline