| Arkanianin po rozłączeniu się westchnął delikatnie zanim zwrócił się do Emily. - Co to w ogóle za akcja że mają własny krążownik? Nie wygląda jak nic to lata we flocie republiki.
- Prawda. Trudno ocenić tak na szybko, ale to raczej dzieło koreliańskich stoczni. Chyba nówka sztuka. Musiało kosztować krocie. - Nie wspominając o obsadzeniu tego załogą, o potencjalnych jednostkach naziemnych nawet nie mówiąc. Nie wiem gdzie i jak twoja siostra prała pieniądze, ale zrobiła wyśmienitą robotę jak stać ich na takie zabawki.
- Mówisz o Akademii? Wiedziałabym, gdyby w coś takiego zainwestowali - pokręciła głową. - To raczej jacyś inni inwestorzy. Tylko kurcze kto? Pewnie zaraz się dowiemy… - I przekazaliby dowodzenie nieopierzonemu Jedi? To mnie zawsze w czasie Wojen wkurwiało. Dowodzenie dostawały osoby które były do tego totalnie nieprzygotowane. Z drobnymi, chwalebnymi wyjątkami. Widać stare zwyczaje umierają powoli.
Tego stwierdzenia Em już nie skomentowała. Oderwała Nilusa od doku stacji kosmicznej i ruszyła w kierunku krążownika, na który zostali zaproszeni.
Gdy byli w zasięgu, złapała ich wiązka ściągająca.
- Hmpf - burknęła Hayes - sama bym podleciała. - Najwyraźniej nie chcą żebyśmy im gdzieś uciekli. - mimochodem dodał Sol i otworzył com-link - Rhutunk? Zaraz będziemy dokować na statku… Sojuszników, ale powiedzmy że nie przepadam się z ich dowódcą. Sugeruję żebyście zostali na Nilusie i nie dali się im rozproszyć jeśli zaoferują kajuty na ich pokładzie.
- Przyjąłem. Choć przyda nam się pomoc medyków, jeśli będzie taka opcja. - Zrobimy co w naszej mocy. - potwierdził najemnik i w niejakim napięciu czekał na lądowanie.
Powoli acz nieubłaganie zbliżali się do krążownika Mirial Stygian. Trudno było określić jego klasę, był to na pewno jeden z najnowszych modeli. Wielkością i siłą ognia zapewne nie ustępował okrętom klasy interdictor. Po kilku minutach otworzyły się wrota hangaru i Nilus został sprowadzony na pokład.
- Pora na nas - Emily wstała od steru i otwarła śluzy na statku. Świeże powietrze napłynęło do środka.
Młoda kobieta zeszła po opuszczającej się rampie w obstawie HK-50 i Zhar-khana. Hangar był przestronny, choć w tej sekcji był tylko Nilus, to mogł on pomieścić jeszcze z pięć jednostek tej wielkości. Zapewne sekcje dla myśliwców były jeszcze w innej części.
Komitet powitalny składał się z oddziału żołnierzy w pełnych pancerzach. Broń mieli opuszczoną, ale w gotowości. Uprzejmi, ale gotowi na wszystko. Na ich czele stało dwóch mężczyzn. Rycerz Jedi Jon Baelish, który wydoroślał i zmężniał od ostatniego czasu gdy Sol go widział, oraz zielonoskóry Mirialanin, który nosił kombinezon bojowy. Wydawało się, że ów nie był w najlepszej formie, ale to właśnie on się odezwał.
- Witam na Mirial Stygianie, nazywam się Rohen Morlan, jako książę Mirialu cieszę się, że możemy was tutaj gościć - wytwornie się ukłonił Emily, która lekko zaskoczona dygnęła i ewidentnie speszona spojrzała to na Baelisha to na Sola.
Pierwszy z nich stał z zaciętą miną i tylko mierzył nowoprzybyłych wzrokiem. Ewidentnie nie był w nastroju do rozmowy. - Zhar-kan Sol, dawniej z piątej łączonej, obecnie z klanu Rect. Emily Hayes, najlepszy pilot galaktyki, i HK-50 jej przyboczny droid. - uratował młodą - Zagadka benefaktora tego… statku się rozwiązała, mylę się jeśli powiem że widziałem cieb… księcia… - poprawił się szybko - na korytarzach akademii?
- Nie mylisz się - Morlan uśmiechnął się. Pomimo tego, że wyglądał na chorego i zmęczonego, to miał świetny humor. - Jestem Jedi, szkoliłem się w Akademii pod mistrzem Micalem. ~Dyplomatów ciągnie do siebie.~ pomyślał Sol, a na głos powiedział - Będę bezpośredni, o tyle o ile uprzejme rozmowy są fajne, to nie mamy zwyczajnie na nie czasu. Jak szybko jesteśmy w stanie wysłać jednostkę z której transmisja trafi w przestrzeń republiki? Tutejsze zakłócenia efektywnie to uniemożliwiają, a informacja musi trafić do Rady natychmiast.
- Mamy na pokładzie myśliwce, ale żaden nie będzie szybszy w nadprzestrzeni od Stygiana. Skąd będzie możliwość nadania sygnału? - Rohen odwrócił się i rzucił pytanie do jednego z podoficerów stojących w oddali.
- Musimy podlecieć co najmniej w okolice układu Mustafar - uprzedziła odpowiedź Emily, a Sol wyraźnie się skrzywił słysząc tą nazwę. - Nie traćmy czasu - ponagliła.
- Oczywiście - zgodził się Morlan. - Niech vicekapitan Suzecco kieruje nas na Drogę Hydiańską, układ Mustafar.
Podoficer zasalutował i ruszył wykonać rozkazy.
- Rozumiem, - Jedi kontynuował - że udało wam się zdobyć istotne informacje o Czerwonym Kraycie… - zrobił wyczekującą pauzę. - Dokładnie wyczyścili tutejszą stocznię, ale widzieliśmy stację bojową, otrzymałem potwierdzenie że jest operacyjna od ostatniego, teraz niestety zmarłego naukowca który pozostał w tym systemie, oraz informacje co do pewnego starego… projektu który wyrwał się spod kontroli. Sama informacja i świadomość o operacyjności czegoś takiego kalibru może uratować setki, jeśli nie tysiące żyć.
Mirialanin pokiwał głową.
- Dobra robota, ale w takim razie rzeczywiście nie ma co tracić czasu - spojrzał na chwilę na Jona, po czym ponownie odezwał się do Zhar-kana i Emily. - Zapraszam na posiłek, przez najbliższych kilka godzin i tak nic nie zmienimy, a będziemy mogli spokojnie porozmawiać. Czy czegoś potrzebujecie na tą chwilę? - Medyków. - odparł natychmiast Sol - Mamy na pokładzie rannych i… zmarłych z oddziału który nam umożliwił całą tą akcję.
- I części zamienne. Muszę przeprowadzić kilka napraw - wtrąciła się Emily wskazując na wyrwę w pancerzu Nilusa.
- Oczywiście, wszyscy nasi specjaliści będą na wasze usługi - ponownie uśmiechnął i ukłonił się dziewczynie, która tym razem się zaczerwieniła. Sol zauważył, że optyki HK-50 przez ułamek sekundy błysnęły czerwienią. - Tymczasem zapraszam ze mną, na pewno zechcecie się odświeżyć… - odsunął się by móc poprowadzić obok siebie młodą Hayes, jako honorowego gościa. - Naturalnie, zapomnieliśmy tylko o jednej rzeczy na pokładzie, Em, pozwolisz ze mną?
- Eee… tak? - ledwo oderwała oczy od Morlana, którym wydawała się zahipnotyzowana. - Co zapomnieliśmy? - O prezencie dla naszego gospodarza naturalnie. - odparł najemnik - Wypada żeby kapitan statku go przekazała.
- Uhm… ok? - była ewidentnie rozproszona, ale podążyła za arkanianinem.
Sol zaprowadził ja do kokpitu w którym pozostawił książki starego naukowca. Jego wcześniejsze słowa były naturalnie kłamstwem, ale szcześliwie kłamwstwem z którego mógł wybrnąć. Upewnił się że śluza się za nimi zamknęła i wręczył Młodej jeden z traktatów filozoficznych, na prawdziwym, gęstym papierze. - Młoda… Ja wiem że to nie jestem dobrą osobą od pogadanek o… pszczółkach i ptaszkach, więc będę bezpośredni. Miralianin chce się z tobą przespać. Chcę tylko żebyś była tego świadoma i patrzyła na jego akcje chłodnym, analitycznym spojrzeniem. Całe życie jako książę spędził właśnie na tym, na dyplomatycznych gierkach i podbojach. Jeśli ty też masz na niego ochotę… Śmiało, ale nie pozwól mu byś była tylko kolejnym numerkiem na jego drodze, ok? - powiedział z prawdziwym zatroskaniem w głosie. - I zawsze miej na podorędziu HK. Na wszelki wypadek. |