Gdy odnaleźli skrawek papieru i Wolfgang go przechwycił, wyczytał na głos zawartość. - Jak nic musiał tu być. Papieru i zapisków nie znajduje się na co dzień. - Zawyrokował i skrzywił się zaraz po tym. - Ale to akurat oczywiste. Bez sensu gadanie. Widzi ktoś jakieś ślady? Chyba, że wiatr to przywiał. - Zaczął rozglądać się dookoła kiedy strzała zaszumiała mu, przelatując koło ucha. Niepozorny, ale paskudny dźwięk stawiający włosy na karku i napinający wszystkie mięśnie. Odruchowo wzrok powędrował po torze lotu strzały wspierany przypływem adrenaliny. - A to ci parszywiec! - Wolfgang wskazał palcem gdzie mignął mu niedoszły zabójca. - Tam pobiegł! Gałęzie jeszcze latają. Drużyna! W pogoń! - Skoczył do biegu, odpychając kosturem gałęzie ze swojej drogi.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |