Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2020, 14:31   #3
Cooper
 
Cooper's Avatar
 
Reputacja: 1 Cooper ma wspaniałą reputacjęCooper ma wspaniałą reputacjęCooper ma wspaniałą reputacjęCooper ma wspaniałą reputacjęCooper ma wspaniałą reputacjęCooper ma wspaniałą reputacjęCooper ma wspaniałą reputacjęCooper ma wspaniałą reputacjęCooper ma wspaniałą reputacjęCooper ma wspaniałą reputacjęCooper ma wspaniałą reputację
James nie ogarniał chyba do końca sytuacji. Świdrujący ból głowy, złe samopoczucie oraz zarzygany podkoszulek wcale nie wprawiały go w lepszy nastrój.
Po wyjściu z toalety jego oczom ukazał się obrazek jak po sylwestrze u Jeffreya z zeszłego roku. Tyle tylko że tutaj wyglądała tak cała ulica i raczej nie zwiastowało to niczego wesołego. Ulica przypominała treść jego żołądka w aktualnym stanie. No, nieciekawie.
"Co tu się kurwa dzieje" było jedynym epitetem mogącym w jakikolwiek sposób opisać tą sytuacje. Gdy policjant zapytał szeptem ( jak by to była jakaś tajemnica ) gdzie podziewał się od dwunastu godzin, wskazał tylko bezwiednie kciukiem w kierunku toalety z której wyszedł. Już miał zamiar wyrazić swoje tłumaczenie czymś w stylu " Ja za wszystko zapłacę, na prawdę nie wiem jak się tam znalazłem" gdy w barowej kuchni rozległ się jakiś hałas. Facet obok niego momentalnie zbladł jak ściana. James nie rozumiał powodów jego zachowania a bynajmniej wydawało mu się to po prostu dziwne.
- Sprawdź to - rzucił tylko do niego, znów pół szeptem. Cooper wzruszył ramionami i chciał zaprotestować, bo nie będzie mu rozkazywał jakiś typek który pewnie jest głównym winowajcą tego zamieszania w całej dzielnicy. Ubrany był jednak w policyjny uniform a że James od czasu do czasu współpracuje z literą prawa, musiał być po prostu posłuszny. Źle by to wyglądało w papierach.
- Tylko mi tu nie zemdlej... - rzucił pod nosem, ledwo słyszalnie, praktycznie do samego siebie, wciąż jednocześnie analizując całą sytuację. Otworzył drzwi kuchni z impetem zastając tam jakąś szczupłą dziewczynę? Kobietę? Ciężko mu było określić jakiś ramowy wiek tej kobiety.
- O, cześć - rzucił i dopiero wtedy usłyszał swoją pijacką chrypkę. Ostatnie tygodnie nie były łatwe dla jego migdałków. Chodzi o alkohol oczywiście.
- Tak mi się wydawało że coś słyszę. Tamten kazał mi sprawdzić - Po chwili dodał wskazując miejsce z którego przybył. Przepuścił kobietę przodem, wracając do wnętrza baru. Nie minęło nawet 5 minut kiedy przy witrynie znalazła się kolejna kobieta. Gdyby nie okoliczności, pewnie szturchnął by policjanta z łokcia mówiąc coś w stylu " Dla każdego coś dobrego ", ale tym razem musiał się powstrzymać. Wszyscy byli już w środku.

Komunikat z radia wcale nie napawał nadzieją. James chwilowo miał wrażenie że bierze udział w jakiejś grze, teście psychologicznym sprawdzającym zachowanie ludzi w ekstremalnych sytuacjach. Na wszelki wypadek rozejrzał się za kamerami, ale wszystkie były w takim samym stanie jak wczoraj gdy tu wchodził. Powybijane albo powykręcane na sufit. Rozejrzał się więc po lokalu i jego oczom ukazał się stojak na płaszcze. Zawieszona była na nim jakaś flanelowa koszula. Długo się nie zastanawiając, zrzucił z siebie zarzygany podkoszulek i sięgnął po flanelową koszulę w czasie gdy pieguska dostała ataku histerii. Podwinął rękawy i przeczesał sklejone żygowinami i moczem włosy. Dziewczyna opowiadała im co wydarzyło się w odcinku "strasznych opowieści" który emitowany był dnia wczorajszego na kanale 6. Do James'a raczej nie dochodziło jeszcze tak na prawdę z czym mają do czynienia. Nie będzie się jednak kłócił. Jego linią obrony musiał by być zarzygany kibel w którym spędził całą noc, a przy paniach raczej nie wypada tak mówić.
Bardziej ciekawy więc był co odpowie policjant i kim do cholery jest generał Irons? Ruszył powoli w kierunku baru. Wychylił się przez niego, sięgnął po jedną z nielicznych czystych szklanek i po jakąś butelkę alkoholu który stał nieopodal. Nalał sobie tak jedną czwartą szklanki i wychylił duszkiem. To był chyba jedyny znany mu sposób aby organizm powoli wracał do swojej normalności. Lecz się tym czym się trułeś czy jakoś tak.

Nie wiedział do końca jak ma na to wszystko zareagować. Wydawało mu się to po prostu zbyt oderwane od rzeczywistości. Trupy na zewnątrz mówiły jednak coś innego. Powtórzył czynność z butelką i szklanką i odwrócił się do zgromadzonych. Siły były wyrównane. Policjant nie wyglądał na jakiegoś bohatera ale był facetem. Zawsze mógł zdziałać więcej niż ta drobna pieguska stojąca obok. James rzucił okiem na jego pas czy znajduje się tam broń i czy jest Ona prawdziwa. Czasami wkładają takim drewniany odpowiednik a to świadczyło by o tym że koleś jest zwykły cieciem z galerii handlowej który udaje policjanta. Gdy skończył obczajać policjanta skierował swój wzrok na kobietę o zdecydowanych rysach. Ciężko było stwierdzić o niej cokolwiek, oprócz tego że wygląda na taką która da w łeb za uszczypnięcie Ją w tyłek.
- Panie władzo... - zaczął. - Wypadało by abyśmy wszyscy wiedzieli z czym mamy do czynienia i co mamy teraz zrobić. - odczekał kilka sekund by kolejne słowa zabrzmiały groźniej. - Chyba że nie jest pan tym na kogo wygląda... - Lepiej żeby takie kwestie wyjaśnione były już na początku. Sięgnął kolejny raz po butelkę i nalał sobie 1/4 do szklanki. Póki panuje ogólne zamieszanie, nikt mu za to nie policzy.
 
__________________
Well you may throw your rock and hide your hand
Workin' in the dark against your fellow man
But as sure as God made black and white
What's down in the dark will be brought to the light

Ostatnio edytowane przez Cooper : 28-05-2020 o 14:37.
Cooper jest offline