Jeśli chodzi o syndrom zbawiania świata to wg. mnie leży w założeniach gry...
Częstotliwość zagrożeń zagładą można na kilka sposobów:
- przez uświadomienie sobie, że nawet po zdobyciu zdolności do czegoś takiego to wykonanie takiego planu jest wysoce nieracjonalne
- można się bawić jakieś olbrzymie zagrożenie, ale rozprysnąć je na całą galaktykę albo system planarny. Jeśli akcja toczy się w jakieś formie Imperium czy czymś takim... Jeśli ekipa BG baaardzo urośnie w moc to ktoś wysoko postawiony, może nawet sam władca, może uznać ich za zagrożenie państwa. Wtedy się odpala syndrom wszystkich nie zabijecie.
- wziąć sytuację, w której ofensywa sił reprezentujących wielkie zło została z jakiś powodów wstrzymana. Coś takiego występuje np. w Klanarchii czy w Neuroshimie
- zapomnieć o wielkim żle i po prostu urządzić świat wokół walki frakcji... np. Gasnące Słońca na tym się zasadzają
A co do mechaniki to mam 2 myśli:
1) Do ograniczenie hojraczenia najlepiej się nadaje wprowadzenie solidnego systemu trafień i ran krytycznych takie jakie można znaleźć w Kryształach Czasu czy Star Wars FFG. Kolekcja debuffów prędzej skłoni graczy do refleksji niż nawet spory ubytek zdrowia.
2) Można wmontować inne sposoby utraty BG niż śmierć. W systemach pochodnych od Warhammera jest obłęd i spaczenie. Można przy okazji wprowadzić różne przejawy gromadzenia punktów karnych, które powodują różne implikacje między innymi społeczne czy w inny sposób przeszkadzają. Ten element też każe zastanowić się 2 czy 3 razy przed podjęciem, niektórych decyzji.
__________________ Szukam tajemnic i sekretów. |