Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2020, 11:30   #25
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
Powrót z balu maskowego

Po pożegnaniu się z gospodynią i przekroczeniu progu wdowa zauważyła, że Malcolm już na nią czeka. Siedział na dorożce i dzierżył w ręku wodze. Gdy tylko ją spostrzegł zeskoczył z wozu.

- Witam ponownie o pani. - staruszek otworzył drzwiczki i zamaszystym gestem zaprosił swoja pracodawczynię do środka - Czy bal się udał? Strawa smakowała a napitki dodawały animuszu?

- Dziękuje Malcolmie. - odpowiedziała z uśmiechem na ustach gdy stawiała pierwszą nogę na stopniu dorożki - Naturalnie. Wszystko było na najwyższym poziomie. Zabawę można uznać za ucztę nie tylko dla żołądka ale również dla duszy. Lecz jedźmy już. Jest zimno a ja muszę dbać o swoje zdrowie. Na miejscu jednak będę musiała z tobą przedyskutować dwie sprawy.

Ulice miasta były praktycznie puste no może poza pojedynczymi patrolami straży miejskiej bądź wracającymi z karczm chwiejnym krokiem mieszczan, którzy następnego dnia z rana zaczynali kolejny pracowity tydzień.

Droga zajęła im kilka pacierzy więc wdowa ten czas poświeciła na dokładaną ocenę stanu dorożki od środka. Gdy już dotarli na miejsce woźnica ponownie zeskoczył z powozu a następnie złapał za klamkę.

- Dotarliśmy więc cali i zdrowi. - rzekł siwiejący mężczyzna zaraz po tym jak otworzył drzwiczki dorożki - Mam nadzieję, że nie trzęsło zbyt mocno? - podał dłoń wdowie by pomóc jej zejść.

- Podróż kiedy to ty powozisz to czysta przyjemność. - odparła wesoła wdówka wychodząc z powozu - Skoro zaś jesteśmy przy rozmowie o komforcie jazdy. - kontynuowała stojąc już obiema nogami na klepisku i patrząc na staruszka - W najbliższy Aubentag chciałabym wybrać się w przejażdżkę po mieście, której celem miałoby być wsparcie najbardziej ubogich warstw naszego miasta. Zaprosiłam a nią Kamile van Zee, która wyraziła swą aprobatę. Bardzo możliwe, że również panna van Hansen zaszczyci nas swoją obecnością. Z racji tego, że jesteś inteligentnym człowiekiem. - brunetka zwróciła wzrok na pojazd i zwierzę stojące za plecami Malcolma - Zapewne już się domyślasz, że dorożka i Agrafka muszą tego dnia wyglądać oszałamiająco. Nie mam tu oczywiście na myśli tego, że na codzień wyglądają źle, bo tak nie jest. Szanuję twoją ciężką pracę i jestem z niej naprawdę zadowolona. Chciałaby jednak aby za dwa dni powóz z klaczą olśniewały jak nigdy dotąd. Zadbaj proszę o tą sprawę. Nie znam się zbytnio na konserwacji dorożek więc ciężko mi się wypowiadać w jej kwestii. Może wymiana jakiejś zużytej deski bądź pomalowanie jej z zewnątrz nadałyby pożądany efekt. Jako woźnica na pewno będziesz wiedział co zrobić. Zaś co do klaczy. - brunetka skupiła swój wzrok na zwierzęciu. Następnie podeszła do niego i pogłaskała - Zapleć jej fantazyjny warkocz, zmień podkowy, kup zdobny pled oraz odpowiednie olejki aby jej sierść lśniła. Ja zaś zajmę się wystrojem dorożki w środku. Zdaje sobie również sprawę z faktu, że wszystko na tym świecie kosztuje. - kultystka rozplątała sakiewkę aby wyciągnąć z niej karliki, które wręcza starcowi - Weź więc te złote monety aby pokryć koszty renowacji dorożki a to co ci pozostanie zainwestuj prosze w zakup nowego i solidnego ubioru jakim nie powstydziłby się żaden dorożkarz o tak głębokich rodzinnych tradycjach związanych z tym zawodem. - Versana położyła swoja delikatna dłoń na ramieniu woźnicy - Bądź więc gotów na Aubentag. Ustaliłam z panną van Zee, że przybędę po nią w samo południe. Mam też do ciebie dwa pytania z innej beczki. Hmmm - brunetka zadumała chwile - Pozwól, też że nie będę owijać tym razem w bawełnę. Mianowicie. Czy słyszałeś co nieco o Rosie de la Vega a jak tak to czy byłbyś w stanie doprowadzić do mojego spotkania z nią w jakimś bezpiecznym miejscu? - kultystka splotła ręce na klatce piersiowej - Zaś jeżeli chodzi o drugie pytanie. Doszła mych uszu informacja, że pewna blond arystokratka odwiedza miejsca, w których wysoko urodzona dama niekoniecznie powinna się pojawiać. Wiesz może coś więcej na ten temat oraz czy byłbyś w stanie pokręcić się po mieście by dowiedzieć się więcej?

....

Po wysłuchaniu starca wdowa podziękowała, pożegnała się i odwróciła by opuścić stajnie. Malcolm musiał pozostać w stajni, ponieważ miał jeszcze do zrobienia parę rzeczy. Natomiast kultystka gdy już znalazła się w izbie Kornasa poinformowała go, że czeka ich aktywny dzień i prosiła by przekazał Brenie wiadomość. Chciałaby młoda sprzątaczka odwiedziła ją jutro po śniadaniu w jej prywatnym pokoju aby przygotować gorąca kąpiel. Następnie, życzyła mu dobrej nocy a sama udała się do swego pokoju by zjeść późną kolację i ułożyć się do snu.

Wellentag

- Breno. Możesz już zacząć przygotowywać mi kąpiel. - rzekła Versana po tym jak skończyła jeść śniadanie.

- Oczywiście. - zgrabna sprzątaczka z miejsca zabrała się za powierzone jej zadanie.

- Natomiast ciebie Greto. Proszę byś sprawdziła zapasy w naszej winiarni. - brunetka odwróciła głowę w kierunku starszej kobiety - Sprawdź proszę czy jesteśmy w posiadaniu bretońskiego bordo bądź południowej madery. Jeżeli nie. Po proszę cię byś udała się na miasto i zakupiła dwie butelki. - wdowa uśmiechnęła się serdecznie a na jej policzkach pojawiły się dołeczki - Czeka mnie jutro w południe objazdowa wycieczka w towarzystwie panny van Zee a to jej ulubione trunki. - kultystka sięgnęła do sakwy i wręczyła staruszce kilka sztuk złotych karlików - Chciałabym więc, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik.

- Naturalnie. - odparła staruszka odwracając się frontem do kultystki - Sprzątnę tylko po śniadaniu i zajmę się wszystkim o co pani prosiła.

Versana zaś wstała i udała się do izby Kornasa. Zastała go jak zwykle leżącego na łóżku zajadającego się suszonymi owocami. Pomieszczenie przesiąknięte było zapachem alkoholu. Najwidoczniej zeszły wieczór spędził w którejś z miejskich knajp upijając się lokalnymi specjałami. Go ujrzał swoją pracodawczynie usiadł na brzegu posłania.

- Witaj. W czym mogę pomóc? - zapytał cichym tonem łysy eunuch przełykając ostatnią porcję suszu - Czyżby to dzisiejszego wieczoru czekała nas eskapada w okolice kazamat?

- W rzeczy samej. - wdowa odpowiedziała z typowym dla siebie uroczym uśmiechem ton jej jednak był niemal tak chłodny jak na zewnątrz. - Chciałabym jednak abyś przedtem odwiedził skrytkę, w której któryś z naszych braci bądź sióstr mogli zostawić dla nas informację. Poczekaj z tym naturalnie do pory kiedy to słońce zajdzie już za horyzontem aby nie wzbudzać zbędnych podejrzeń i wróć abyśmy razem mogli udać się na moją randkę ze strażnikiem. - dodała - Chyba nie muszę wspominać abyś miał oczy dookoła głowy?

Po zakończonej rozmowie z eunuchem wdowa udała się do swojej izby. Balia była już niemal pełną. Woda parowała a w powietrzu unosiła się przyjemna woń olejków zapachowych. Drwa w kominku płonęły strzelając od czasu do czasu iskrami. Brena co chwila zaś dolewała gorącej wody do drewnianej wanny.

- Powinno wystarczyć. - rzekła Versana ryglując za sobą drzwi do pokoju - Chciałabym z tobą porozmawiać kochaniutka. Zapewne doszła już twych uszu informacja o mojej przejażdżce po mieście w towarzystwie panny van Zee.

- Tak. - odparła pokornie rudzinka - Wchodząc po schodach na piętro usłyszałam jak wspominała pani o tym Grecie. Córka zarządcy portu słynie z egzotycznej urody. Ze świecą w tej okolicy szukać drugiej takiej.

- Masz racje. Kolor jej skóry zdecydowanie odbiega od tego jaki posiadają kobiety północy. Nie zmienia to faktu, że to bardzo interesująca kobieta. - brunetka westchnęła - Stąd też ma decyzja aby zaprosić ją na wspólną przejażdżkę, której celem byłoby wsparcie najuboższych warstw naszego społeczeństwa. Bardzo możliwe również, ze swą obecnością zaszczyci nas panienka van Hansen.Obecność tych dwóch dam bardzo by mnie ucieszyła i chciałabym pokazać się im z jak najlepszej strony. - twarz kultyski lekko posmutniała - Zdaję sobie także sprawę z tego, że mój majątek nie może równać się z ich dorobkiem jednak jest coś co w wyższych sferach jest również bardzo cenione. Wiesz co mam na myśli skarbie?

- Nie mam pojęcia. - oczy młodziutkiej sprzątaczki były wpatrzone w czarnulkę jak w obrazek - Cóż to takiego?

- Maniery, wychowanie, drobne gesty i porządek. Jednym słowem etyka. - kultystka spojrzała pytająco na swoją pracownice - Chciałabyś poznać jej tajniki. Wiedz, jednak, że nie zdołasz się nauczyć tego wszystkiego w ciągu paru godzin. Wymaga to cierpliwości i powściągliwość.

- Ależ oczywiście proszę Pani. - uśmiech rozpromienił twarz Breny - Marzę o tym.

- Doskonale. Ciesze się. - brunetka odparła ze spokojem w głosie - Jeżeli więc będziesz uważnie słuchać i pilnować się tego co mówię. To kto wie. Może i zabiorę również ciebie na tą wycieczkę. Wszak ułożona służba to jedna z wizytówek arystokratów a ty - położyła dłoń na ramieniu piegowatej kobiety - wyglądasz ślicznie. Musiałabym tylko popracować nad twoimi manierami, słownictwem i strojem. Wiem że mamy mało czasu wierzę jednak, że jesteś pilną uczennicą i nie zawiedziesz mnie dając z siebie wszystko. Tym sposobem mogłabyś niemal namacalnie poczuć jak żyją i spędzają czas ludzie z wyższych sfer a ta przejażdżka, jeżeli rzecz jasna spisałabyś się na medal, otworzyłaby przed tobą możliwość towarzyszenia mi w bardziej prestiżowych spotkaniach i poznania osobiście większego grona śmietanki towarzyskiej naszego miasta. Potraktuje to więc jako wyróżnienie. - Versana spojrzała na sprzątaczkę z niemal drapieżnym uśmiechem na ustach. - Gotowa więc na początek nauczania?

- Zwarta i gotowa proszę pani. - rudzinka odparła z wielkim entuzjazmem i zapewne gdyby mogła to skakałaby z radości.

- Doskonale. Także zacznijmy. - kultystka spojrzała głęboko w oczy pieguski - Zasada pierwsza. Dyskrecja i lojalność. Wszystko co robimy i o czym rozmawiamy. Zostaje tylko między nami. Zaś o wszystkim co zobaczysz bądź co usłyszysz mówisz mi.

Versana zaczęła się rozbierać pozostawiając strój na podłodze. W pokoju było ciepło i przyjemnie. Mimo to sutki brunetki stały. Dostrzegła w oczach młodej służki cień zakłopotania. Nie przejmowała się nim jednak. Podeszła do bali i zamoczyła wpierw jedna a następnie drugą nogę, by po chwili wylądować w wodzie po szyje. Następnie zwróciła wzrok w stronę Breny.

- A Ty na co czekasz? - w głosie dało się usłyszeć lekkie zdziwienie a zarazem zaskoczenie - Miejsca starczy dla nas obu.

Brunetka dostrzegła zakłopotanie młodszej kobiety, która z początku nieśmiało zrzuciła z siebie odzież wierzchnią pozostawiając ją również na podłodze. Z każdą jednak chwilą uczucie to zanikało a ruda piękność zdawała się poczuć już nieco swobodniej pamiętając jednak, że pozostaje wciąż na usługach swojej pani. W trakcie kąpieli Versana zaczęła zaś wprowadzać swoją pracownice w skomplikowany świat różnych gestów i zachowań jakie panowały między ludźmi z wyższych sferach. Zdawała sobie sprawę, że nie jest w stanie przekazać jej całej wiedzy, gdyż sama do opanowania tej sztuki potrzebowała wielu lat. Postanowiła więc ograniczyć się póki co do minimum, które było niezbędne w trakcie zbliżającej się charytatywnej wycieczki. Po kąpieli przystąpiły kolejno do wyboru odpowiedniego stroju dla Breny a następnie do wystroju wnętrza dorożki. W trakcie wszystkich tych zajęć wdowa przekazywała coraz to nowszą wiedzę swej młodszej słuchaczce odwołując się do momentów z balu maskowego u van Zee'now. Sprawdzała zarazem czy wcześniej przekazane informacje zostały przez Brene zrozumiałe i zapamiętane. Czas mijał im szybko jednak z efektów pracy zubożała arystokratka była zadowolona. Dorożka wyglądała zdecydowanie lepiej a rudzinka okazała się być zaskakująco pojętą uczennicą. Po wszystkim właścicielka kamienicy zleciła jeszcze młodej sprzątaczce aby ta przed jutrzejszą podróżą wyczyściła dokładnie swoją jak i jej garderobę oraz jeszcze aby powtórzyła raz jeszcze przed zaśnięciem wszystkie rzeczy o których dzisiaj się uczyła.

Za oknem było już ciemno. Pora dnia nie była najmłodsza. Wszyscy domownicy zasiadali zaś przy stole spożywając kolację na która Greta upiekła placek z warzywami polany gęstą śmietaną.

- Wciąż zachodzę w głowę droga Greto skąd bierzesz pomysły na te wszystkie dania? - spytała kultystka kierując swój wzrok na staruszkę

- Większość z nich to przepisy, których nauczyła mnie moja babcia droga pani. - odparła pokornie kucharka - Czasami tylko dorzucam cos od siebie. Ciesze się jednak, że ci smakuje.

- Smakuje i to bardzo. Kornasowi chyba także gdyż nie zostawił na talerzu nawet okruszka. - Versana zaśmiała się spoglądając na naczynie przed eunuchem. - Dzisiaj również zamierzam udać się na nocną przechadzkę po mieście aby przy okazji sprawdzić jak spisują się moi pracownicy portowi. Przynieś mi proszę do pokoju strój, w którym zwykłam chadzać w takich okolicznościach.

- Oczywiście. - odparła pokornie gosposia - Proszę się udać na góre a ja doniosę wszystko do pani pokoju.

- Dziękuje Ci. - odpowiedziała arystokratka po czym spojrzała na eunucha - Chciałabym abyś Ty również był gotów niebawem.

Versana poszła następnie do swojego pokoju by przygotować się do wyjścia. Chwilę później zapukała gosposia przynosząc strój. Jak zwykle był czysty i pachnący. Wdowa postanowiła ucharakteryzować się specjalnie na dzisiejszą okazje. Sięgnęła więc w tym celu do swojego kufra by z jego podwójnego dna sięgnąć niezbędne narzędzia i rudą perukę, która miała jednak zamiar założyć dopiero tuż przed rozmowa z klawiszem. Po nałożeniu makijażu, poprawiła łańcuszek, który dostała od męża, założyła strój i schowała sztylet za cholewkę prawego buta. Postanowiła również zostawić dziś w domu złoty pierścień z symbolami jej kampanii handlowej. Nie zapomniała jednak aby zabrać dwie świece i zapałki na wypadek, gdyby jeden ze współkultystów nie dopilnował tego. Następnie zarzuciła kaptur na głowę i wyszła z pokoju. Na dole w głównej izbie Kornas czekał już przy drzwiach a Greta zajęta była zaś swoimi sprawami nie zwracając uwagi na brunetkę, która postanowiła wykorzystać ten moment i wyjść tak by nikt nie zwrócił uwagi na jej ucharakteryzowana twarzyczkę. Gdy była już przed drzwiami eunuch otworzył je przed nią puszczając ją przodem. Na odchodne Ver rzuciła tylko pośpieszne do zobaczenia i poprosiła o miskę z wodą w swojej sypialni oraz by gosposia nie czekała na nich. Chwilę później łysy ochroniarz zamknął drzwi na klucz i ruszyli w znanym im szyku oraz kierunku.
 

Ostatnio edytowane przez Pieczar : 04-06-2020 o 17:51.
Pieczar jest offline