Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2020, 04:07   #195
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 56 - 2519.VIII.21; wieczór

Miejsce: Ostland; Jaarheim; karczma “U rzeźnika”
Czas: 2519.VIII.21 Marktag (3/8); wieczór
Warunki: gwar karczmy, półmrok, ciepło na zewnątrz b.zimno; pogodnie; b.sil.wiatr


Karl i Tladin


Drugi dzień drogi mieli za sobą. I całe szczęście. Dzień co prawda okazał się całkiem słoneczny ale raz, że w przesiece na dnie mrocznego lasu to tego blasku słonecznego niewiele było widać ale i tak lepiej niż na bocznych drogach. W końcu dzisiaj już jechali głównym traktem jaki łączył Ristedt i Lenkster. Droga więc przypominała chociaż drogę a nie rozjeżdżoną kopytami i wozami przesiekę. A drugi z powodów jaki dał się we znaki to wiatr. Praktycznie cały dzień wiało. Raczej bardziej niż mniej. A im bliżej wieczora tym mocniej. Wiatr bez trudu kołysał potężnymi konarami to i szarpanie ubraniami podróżnych czy zmiatanie z głów czapek i kapeluszy nie było dla niego żadnym problemem. A to z kolei mocno wytrącało ciepło z ciała. Wydawało się, że mimo słonecznego dnia świst wiatru mrozi i było zimno albo bardzo zimno.

Na szczęście przed zmierzchem udało się dotrzeć do Jaarheim. Ani Adolphusowi, ani Karlowi, Tladinowi czy reszcie nazwa nic nie mówiła i żaden z nich wcześniej tu nie był. Ale wyglądało to na jakąś większą osadę. No i karczma okazała się całkiem spora. I tłoczna. Karczmarz uszanował wolfenburski list żelazny jaki okazali no ale nie mógł zwolnić miejsca. Miał tylko jeden wolny pokój z czterema łóżkami. A ich było prawie dwa razy tyle.

Część gości pewnie stanowili podróżni jacy i tak by podróżowali na tym trakcie między graniczną twierdzą przy zachodnich rubieżach Ostlandu a Ristedt, Wolfenburgiem i resztą imperialnej prowincji. Ale też zauważalna część to byli zdemobilizowani wojacy z kampanii kalkengradzkiej. Świętowali zwycięstwo, opłakiwali poległych, wracali do domów i garnizonów. Halabardnicy, łucznicy, milicjanci, włócznicy nawet ze dwie czy trzy furie. Raczej ci z oddziałów pomocniczych które rozwiązywano po zakończonej bitwie czy kampanii. Te bardziej regularne oddziały wracały do swoich garnizonów i obowiązków.

- Piękna rzecz. Ale rzuca się w oczy. Trudno będzie ją komuś opchnąć dalej. - zmarznięty Stephan już się zdążył trochę najeść i ogrzać w przyjemnie ciepłej karczmie. I jak już odtajał po tym jak ich wiatr chłostał przez cały dzień, zwłaszcza tą drugą połowę to zaczął przytomniej patrzeć i rozmawiać. Jakby dobrze poszło to jutro pod wieczór powinni dotrzeć do Lenkster. Oby nie padało i nie wiało. Pozwolił sobie skomentować list gończy jaki wisiał przy drzwiach. List gończy rzucał się w oczy z tego powodu. A także to, że rzadko wyznaczano nagrodę za przedmiot. A na kartce pergaminu był schematyczny rysunek zdobnej buławy generała Kempfa. Widocznie się nie odnalazła i dowódca ostlandzkich wojski na poważnie zabrał się za odnalezienie swojej własności. Nagroda rzeczywiście była spora więc dość często zdarzało się, że ktoś przystawał aby popatrzeć, może poczytać jeśli był w stanie. Widocznie uczony uważał, że ozdobną broń i oznakę władzy trudno byłoby komuś ukryć.

- A ten drugi list? Chyba macie wprawę w tłuczeniu minotaurów. - zapytał zerkając głównie na Tladina który tak dziarsko opowiadał o swojej walce z rogatą bestią na kalkengradzkim placu. A za Krwawego Rozpruwacza też była spora sumka do zgarnięcia. Można byłoby za to kupić nowego kuca albo muła. O detale trzeba było pytać u sołtysa i przedstawicieli władz bo pewnie sołtysa nie byłoby stać na tak wysoką nagrodę. Minotaur terroryzował okolicę i za jego łeb była spora nagroda. Szczupły brodacz pytał z uprzejmym zaciekawieniem czy nie czują się na siłach zlikwidować kolejnego minotaura.

- Niedaleko stąd rozegrała się sławna bitwa. Cała armia Ostlandu zebrała się aby pokonać obrzydliwego nekromantę. Otoczono go niedaleko stąd i tam rozgromiono jego i jego plugawą armię. Po bitwie całe pole było zasłane ciałami obu armii. A potem zostały po nich tylko kości. No i dlatego do dziś mówi się o tym miejscu jako pole kości. Na pamiątkę tego zwycięstwa wzniesiono obelisk. Wypisano na nim wszystkich naszych wodzów jacy brali udział w rozgromieniu tego nekromanty. - skoro była okazja to uczony siedząc na kufelkiem grzańca opowiadał o tym co wiedział o tej okolicy. Nawet jeśli wcześniej tutaj nie był. W rejon Risted sprowadziły go inne interesy no ale atak zwierzoludzi pokrzyżował plany jemu i Aldonie Khelman. Ona sama postanowiła zostać w Risted i jakoś jeszcze raz zacząć od nowa poskładać do kupy co się da. No ale w tych okolicach sławnej bitwy z przeszłości to jeszcze nie był.

Wśród innych karczemnych gości towarzystwo było różne. Pielgrzymi, kupcy, najemniczy, milicjanci, wojownicze urlykanki, typy spod ciemnej gwiazdy ale w tej barwnej, hałaśliwej zbieraninie w oczy rzucało się niecodzienne trio. Człowiek, elf i krasnolud. Obaj mężczyźni byli dość hałaśliwi i zamaszyści. Człowiek był ubrany dość biednie a do tego klął jak szewc. Krasnolud chociaż ubrany w skórzany kaftan wyglądał zauważalnie solidniej to jednak też nie przebierał w słowach. Jedynie elfka była spokojna ale może przez te bandaże jakie pewnie skrywały jakieś rany. Ona też wyglądała na najlepiej ubraną z całej tej trójki.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline