Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2020, 07:17   #37
giewues
 
Reputacja: 1 giewues ma wspaniałą reputacjęgiewues ma wspaniałą reputacjęgiewues ma wspaniałą reputacjęgiewues ma wspaniałą reputacjęgiewues ma wspaniałą reputacjęgiewues ma wspaniałą reputacjęgiewues ma wspaniałą reputacjęgiewues ma wspaniałą reputacjęgiewues ma wspaniałą reputacjęgiewues ma wspaniałą reputacjęgiewues ma wspaniałą reputację
***
Carius Plox w odpowiedzi natychmiastowo uniósł broń, oddając jeden po drugim strzały w kierunku oponentów śmiertelnie raniąc dwójkę z nich. Właz wieżyczki wrogiego pojazdu otworzył się zapewniając osłonę dla operatora wrogiej jednostki, który jednak mimo starań sekundę potem został uśmiercony z ręki Bertan. -Kryć się!- wrzasnął Mikenheim, którego mianowali dowódcą misji, samemu zajmując pozycję zaraz za wrakiem automobilu szeryfa. Obrzydliwe pół ludzie pół-maszyny maszerował w stronę członków ekspedycji. Ciała niegdyś prawdopodobnie pracowników tutejszych upraw nosiły na sobie ślady topornych operacji i plugawych rytuałów łącząc organiczną tkankę z technologią Mechanicus. Na samym końcu za Land Crawlera wyłonił się heretek niczym plugawy pasterz prowadzący swą trzodę ku zatraceniu w mrokach Chaosu. -Użyjcie Kraków!- głos Marchand rozbrzmiał przez vox komunikator. Fabio zrobił krok, po czym znikł z pola widzenia swoich towarzyszy by po chwili wyłaniać się parę metrów z przodu porzucając zasłonę niewidzialności. Zwłoki martwego strzelca wiszące do tej pory na wieżyce machiny zatrzęsły się w konwulsjach, po czym osunęły w głąb maszyny gdy psycher wskazał je gestem dłoni. Plugastwa w atakowały dalej posyłając strzały z karabinów laserowych. Trzy bladoróżowe smugi rozświetliły pobliskie budynki lecz żadna z nich nie przeleciała nawet obok któregokolwiek z członków drużyny. Za nimi nimi utykając i powłócząc nogami niczym kalekie mecha-kukiełki z upiornego przedstawienia posuwały się kolejne rzędy nieprzyjaciół. Flavio zgodnie z rozkazem rzucił się w kierunku najbliższych zabudowań, znajdując osłonę za narożną ścianą jednej z budynków. Widział jak Varn miota zapalającym granatem który jednak wybuchł daleko od obranego celu. Firolio prowizorycznie rozstawił zabraną z Synforda Krak-Wyrzutnie. Strzał i świst pędzącego pocisku po czym huk i błysk wybuchu gdy pocisk trafił cel, sprawiając że wrogi pojazd efektownie eksplodował, zamieniając się w kulę ognia strzelającą odłamkami i płomieniami na wszystkie strony. Fala płomieni pochłonęła heretyckiego techadepta i dwóch z jego sługusów zmieniając ich w obłok pary i odrobinę poskręcanych przez temperaturę metalowych resztek. Nieopodal małego budynku na północy, od prawej strony ktoś pruł w ich kierunku serią z CKMa. Wystrzelone pociski jedynie nieznacznie naruszyły zewnętrzną warstwę struktury ochronnej pancerz pilotowanego przez siostrę Marion Crawlera. Po przeciwnej stronie ulicy czwórka szabrowników obładowanych torbami. Rzucając niczym dzikusy włóczniami, nożami oraz butelkami z benzyna w stronę drużyny, nie odnosząc jednak żadnego efektu. Minęło właśnie pięć sekund starcia, a walka dopiero nabierała tempa.
***
Grupa trzech szabrowników rzuciła się w kierunku Bertana, Firolio i Cariusa, wiążąc ich w walce kontaktowej.. Ostatni który w obu dłoniach ściskał po koktajlu Mołotowa zaprezentował kuriozalny pokaz niezgrabność wypuszczając podczas zamachu szklaną butlę prosto pod własne nogi, zmieniając się tym samym w żywą pochodnie. W tej samej chwili Carius przyklękając na jedno kolano celował do kryjącego się za osłoną stanowiska ze stubberem, po czym pozbawił strzelca połowy czaszki. CKM zamilkł. Bertan dzierżąc w tej chwili nóż bojowy, walczył osobnikiem który miał pecha zmierzyć się właśnie z nim. Wprawnym ruchem Bertana zagłębił ostrze pod brodą oponenta, jednocześnie łapiąc ciało jako żywą tarczę. Marchand tymczasem nie ustawała z prowadzeniem ognia zaporowego kładąc kolejnych czterech. Fabio kolejny raz wyłonił się znikąd ,potrząsając grzywą włosów powtórzył wcześniejszy manewr tym razem na mniej martwym wrogu, ten zaś padł na ziemię w konwulsjach krwawiąc obficie na asfaltową drogę. Merekkerth w panice przeładowywał karabin przebierając nerwowo palcami po zamkach spustach karabinu. Oddał strzał w stronę stojącego odrobinę dalej lecz nie był w stanie skutecznie trafić przeciwnika. Firolio zobaczył jak jego rywal który przed momentem podbiegł na mniej niż dwa kroki nagle pada na ziemie przeszyty pociskiem z autopistoletu Varna. Flavio wychylił się za załomu budynku, ustabilizował czerwoną kropkę wskaźnika laserowego przy jego rewolwerze po czym powoli nacisnął spust eliminując następnego. Kolejni adwersarze wysypali się z narożnego budynku na prawo od Synforda. Jeden mierzył z dwururki w Metzenbauma, pudłując pozostawił ognisty ślad na asfaltowej drodze. Drugiemu jednak udało się w końcu zranić Firolio wystrzałem z Laserowego pistoletu trafiając go w głowę, rana nie okazała się jednak śmiertelna. Trzeci z nich rozpylił ognistą chmurę z trzymanego ręcznego miotacza w stronę radiowozu za którym skrywał się Bertan, ten jednak dzięki zwinnemu unikowi wyszedł z tego bez szwanku.
***
Na niespodziewany dźwięk gruchotanych cegieł dobiegający pleców Sonatanus natychmiast się odwrócił, w samą porę, by ujrzeć jak potężny cyborg przechodzi przez ścianę niczym buldożer. Rozrzucając kawałki cegieł i gruzu na boki zmusił kleryka do natychmiastowej ucieczki z jak mu się wydawało bezpiecznego miejsca. -Przeszkadzasz, kurwa...- słowa Ploxa zlały się z odgłosem wystrzały jego spluwy. Mikenheim wyeliminował tego który probował spalić go żywcem po czym wrócił za swoją osłonę która w dalszym ciągu był wrak radiowozu.
***
Cała trwała nie więcej niż pół minuty, czekali jeszcze chwilę nasłuchując i wypatrując kolejnych celów, lecz żaden nowy przeciwnik się nie pojawił.
 
giewues jest offline