***
Carius Plox w odpowiedzi natychmiastowo uniósł broń, oddając jeden po drugim strzały w kierunku oponentów śmiertelnie raniąc dwójkę z nich. Właz wieżyczki wrogiego pojazdu otworzył się zapewniając osłonę dla operatora wrogiej jednostki, który jednak mimo starań sekundę potem został uśmiercony z ręki Bertan. -Kryć się!- wrzasnął Mikenheim, którego mianowali dowódcą misji, samemu zajmując pozycję zaraz za wrakiem automobilu szeryfa. Obrzydliwe pół ludzie pół-maszyny maszerował w stronę członków ekspedycji. Ciała niegdyś prawdopodobnie pracowników tutejszych upraw nosiły na sobie ślady topornych operacji i plugawych rytuałów łącząc organiczną tkankę z technologią Mechanicus. Na samym końcu za Land Crawlera wyłonił się heretek niczym plugawy pasterz prowadzący swą trzodę ku zatraceniu w mrokach Chaosu. -Użyjcie Kraków!- głos Marchand rozbrzmiał przez vox komunikator. Fabio zrobił krok, po czym znikł z pola widzenia swoich towarzyszy by po chwili wyłaniać się parę metrów z przodu porzucając zasłonę niewidzialności. Zwłoki martwego strzelca wiszące do tej pory na wieżyce machiny zatrzęsły się w konwulsjach, po czym osunęły w głąb maszyny gdy psycher wskazał je gestem dłoni. Plugastwa w atakowały dalej posyłając strzały z karabinów laserowych. Trzy bladoróżowe smugi rozświetliły pobliskie budynki lecz żadna z nich nie przeleciała nawet obok któregokolwiek z członków drużyny. Za nimi nimi utykając i powłócząc nogami niczym kalekie mecha-kukiełki z upiornego przedstawienia posuwały się kolejne rzędy nieprzyjaciół. Flavio zgodnie z rozkazem rzucił się w kierunku najbliższych zabudowań, znajdując osłonę za narożną ścianą jednej z budynków. Widział jak Varn miota zapalającym granatem który jednak wybuchł daleko od obranego celu. Firolio prowizorycznie rozstawił zabraną z Synforda Krak-Wyrzutnie. Strzał i świst pędzącego pocisku po czym huk i błysk wybuchu gdy pocisk trafił cel, sprawiając że wrogi pojazd efektownie eksplodował, zamieniając się w kulę ognia strzelającą odłamkami i płomieniami na wszystkie strony. Fala płomieni pochłonęła heretyckiego techadepta i dwóch z jego sługusów zmieniając ich w obłok pary i odrobinę poskręcanych przez temperaturę metalowych resztek. Nieopodal małego budynku na północy, od prawej strony ktoś pruł w ich kierunku serią z CKMa. Wystrzelone pociski jedynie nieznacznie naruszyły zewnętrzną warstwę struktury ochronnej pancerz pilotowanego przez siostrę Marion Crawlera. Po przeciwnej stronie ulicy czwórka szabrowników obładowanych torbami. Rzucając niczym dzikusy włóczniami, nożami oraz butelkami z benzyna w stronę drużyny, nie odnosząc jednak żadnego efektu. Minęło właśnie pięć sekund starcia, a walka dopiero nabierała tempa.
***
Grupa trzech szabrowników rzuciła się w kierunku Bertana, Firolio i Cariusa, wiążąc ich w walce kontaktowej.. Ostatni który w obu dłoniach ściskał po koktajlu Mołotowa zaprezentował kuriozalny pokaz niezgrabność wypuszczając podczas zamachu szklaną butlę prosto pod własne nogi, zmieniając się tym samym w żywą pochodnie. W tej samej chwili Carius przyklękając na jedno kolano celował do kryjącego się za osłoną stanowiska ze stubberem, po czym pozbawił strzelca połowy czaszki. CKM zamilkł. Bertan dzierżąc w tej chwili nóż bojowy, walczył osobnikiem który miał pecha zmierzyć się właśnie z nim. Wprawnym ruchem Bertana zagłębił ostrze pod brodą oponenta, jednocześnie łapiąc ciało jako żywą tarczę. Marchand tymczasem nie ustawała z prowadzeniem ognia zaporowego kładąc kolejnych czterech. Fabio kolejny raz wyłonił się znikąd ,potrząsając grzywą włosów powtórzył wcześniejszy manewr tym razem na mniej martwym wrogu, ten zaś padł na ziemię w konwulsjach krwawiąc obficie na asfaltową drogę. Merekkerth w panice przeładowywał karabin przebierając nerwowo palcami po zamkach spustach karabinu. Oddał strzał w stronę stojącego odrobinę dalej lecz nie był w stanie skutecznie trafić przeciwnika. Firolio zobaczył jak jego rywal który przed momentem podbiegł na mniej niż dwa kroki nagle pada na ziemie przeszyty pociskiem z autopistoletu Varna. Flavio wychylił się za załomu budynku, ustabilizował czerwoną kropkę wskaźnika laserowego przy jego rewolwerze po czym powoli nacisnął spust eliminując następnego. Kolejni adwersarze wysypali się z narożnego budynku na prawo od Synforda. Jeden mierzył z dwururki w Metzenbauma, pudłując pozostawił ognisty ślad na asfaltowej drodze. Drugiemu jednak udało się w końcu zranić Firolio wystrzałem z Laserowego pistoletu trafiając go w głowę, rana nie okazała się jednak śmiertelna. Trzeci z nich rozpylił ognistą chmurę z trzymanego ręcznego miotacza w stronę radiowozu za którym skrywał się Bertan, ten jednak dzięki zwinnemu unikowi wyszedł z tego bez szwanku.
***
Na niespodziewany dźwięk gruchotanych cegieł dobiegający pleców Sonatanus natychmiast się odwrócił, w samą porę, by ujrzeć jak potężny cyborg przechodzi przez ścianę niczym buldożer. Rozrzucając kawałki cegieł i gruzu na boki zmusił kleryka do natychmiastowej ucieczki z jak mu się wydawało bezpiecznego miejsca. -Przeszkadzasz, kurwa...- słowa Ploxa zlały się z odgłosem wystrzały jego spluwy. Mikenheim wyeliminował tego który probował spalić go żywcem po czym wrócił za swoją osłonę która w dalszym ciągu był wrak radiowozu.
***
Cała trwała nie więcej niż pół minuty, czekali jeszcze chwilę nasłuchując i wypatrując kolejnych celów, lecz żaden nowy przeciwnik się nie pojawił. |