Jack słysząc sceptycyzm brunetki przeszedł w swój najlepszy mówczy ton.
-Pani Malvolia dzielni mężczyźni i oczywiście kobiety też. – dodał bo przecież nie był szowinistycznym dupkiem. -Robią co mogą by chronić wszystkich obywateli w USA. Panią również jako zakwaterowanego tu gościa. To nie jest pierwszy raz kiedy prosi się funkcjonariusza o wsparcie. Nie trzeba od razu wyciągać daleko idących wniosków. Praca policjanta jest niebezpieczna i zawsze wiąże się z ryzykiem. A czasem… No po prostu trzeba się przegrupować.– powiedział spokojnie.
Chwilę myślał.
-I… Ta sytuacja dotyka nas policjantów szczególnie. Rozumiem pani wzburzenie, ale proszę postawić się na moim miejscu. Musimy radzić sobie nie tylko z agresywnym zachowaniem chorych, ale też z ludźmi którzy obwiniają nas za całe zło tego świata. Sam miałem teraz odwiedzić w szpitalu kolegę który został pogryziony, a musiałem zabić przełożonego.
Zacisnął usta. -I też mam bliskich w mieście. Sonie moją siostrę. Ale to mądrą dziewczyną i wie, że po zmroku ma nie wychodzić. To nigdy nie było do końca bezpieczne miasto, ale wspólnym wysiłkiem opanujemy tą sytuacje jak wiele poprzednich.
Ostatnio edytowane przez Rot : 30-05-2020 o 13:33.
|