Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2020, 17:02   #39
BigPoppa
 
BigPoppa's Avatar
 
Reputacja: 1 BigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputację
Rozbiegli się, a raczej próbowali to zrobić, aby ukryć się przed ostrzałem nieprzyjaciela. Nie byli zgranym pododdziałem, toteż ciężko było o dobrą koordynacje wszystkich działań.

Wrak stał się jego stanowiskiem strzeleckim..


".. zupełnie jak okopy, które wykopali kilkanaście godzin temu, obecnie służące za osłonę przed laserowymi kreskami i świszczącymi kulami. Jor poinstruowany przez Bertana zaczął strzelać do ciemnych smug. Laserowe wiązki przecinały mgłę, by zatopić się w smudze sprawiając, że te nieruchomiały. Nie zawsze udawało im się trafić, pudłowali zwłaszcza, że smug zaczęło przybywać.
Były hutnik pociągnął młodego w dół okopu, chroniąc przed granatem rakietowym wystrzelonym z mgły. Świst rozciął odgłos kanonady i wybuchł gdzieś za ich plecami.."


Jedna z rewolt-małp otworzyła właz, by zmienić granat w wyrzutni, na co Bertan nie pozwolił. Czerwona linia ucięła życie butnowniczego ścierwa, posyłając truchło do środka, a sam granat na bok. Na szczęście dla nich, nie wybuchł.
Akolici radzili sobie na wyraz sprawnie, kładąc wszystkich przeciwników. Koncertu zniszczeń dopełniła rura z rakietą, która rozwaliła metalową puszkę przeciwników. Padł na ziemię instynktownie, chroniąc się przed odłamkami, choć te były śmiercią dla pozostałych buntowników i czegoś co kiedyś było człowiekiem oraz przypominało mu ich tech-kapłana.

Nim zdążył ogarnąć pole, z jego prawej doskoczyła kolejna banda, uzbrojona jeszcze gorzej. Gdy kamienie i inne kije nie zrobiły nikomu krzywdy, ruszyli na przeciwników. Gwardzista pozwolił, by jeden z nich dopadł do niego i zrobił krok do przodu. Nie puszczając las guna, odstąpił na bok i ruchem znikąd wbił mononóz w czaszkę przeciwnika. Ostrze wślizgnęło się gładko, od dołu przez żuchwę. Rzucił się raz, drugi, po czym znieruchomiał.

" Mikenheim przeczesywał kolejny korytarz opuszczonej fabryki w kopcu Gunmetal. Jego najemniczy żywot zaprowadził go na wiele planet, ale nigdy nie przypuszczał, że trafi na Scintillę. Na stolicę całego sektora. Co prawda nie był to Sibellus, a wysoce brutalny, niegościnny i kurewsko gorący Gunmetal, ale i tak był pod wrażeniem. Gunmetal było słynnym kopcem produkującym świetną broń, niemal każdy kopcowy prol posiadał broń, a strzelaniny były tu czymś normalnym. Nie ważne czy strzelali się prewentorzy z Magistratum, jakieś gangi czy po prostu jakiemuś typowi puściły nerwy, broń była wszędzie.

Pluton najemników wpadł do opuszczonej fabryki dawno upadłego konsorcjum, które było siedzibą brutalnego i wysoce wkurwiającego gangu, który nękał okolicznych ludzi. Szczególnie dopiekł korporacji Sub-Saran produkującej części do broni, toteż wystosowano odpowiednie środki by zaradzić temu.
Pacyfikacja nie należała do łatwych, chociażby ze względu na zaciekłość gangu, ale dla weteranów wojen nie stanowili zbytniego wyzwania.
Dla Bertana również, dopóki nie doszło do starcia wręcz. Koszmar z Tranchu powrócił, gdy jakiś ciemny kształt wypadł z pomieszczenia wprost na Mikenheima, przygwożdżając go do ściany. Jakimś cudem dostrzegł błysk metalu w ręce przeciwnika. Złapał ją i wykręcił tak, jak go nauczyli. Wrzask zalał jego uszy, a metalowy przedmiot upadł na ziemię z brzdękiem. Jego lasgun był zbyt daleko, by mógł po niego sięgnąć.
Zaczęli się okładać pięściami, ale wyższy i masywniejszy przeciwnik miał przewagę. Kopnięcie boczne, które nie zdołał skontrować posłało go na kolano i odbiło od ściany. Rzucił się szczupakiem, powalając przeciwnika na ziemię, a z każdym ciosem czuł jak powoli słabnie.
Charakterystyczny trzask przerwał szamotaninę. Sądził, że zaraz zacznie osuwać się w nicość, ale jedyne co poczuł to wiotczejące ciało napastnika.
W korytarzu pojawił się jeden z najemników.
- Wilher! Żyjesz? - najemnik podbiegł do Bertana, który właśnie zrzucał z siebie trupa. Usiadł na podłodze i ciężko oddychał. Jedyną odpowiedzią, był uniesiony w górę kciuk.
- Kurwa, mówiłem Ci, abyś sprawił sobie nóż albo broń boczną, to nie, musisz być uparty. Widać, żeś kopcowe chuchro, to na pięści startujesz. - umięśniony mężczyzna o orientalnych rysach twarzy i pojedynczej kresce wąsów wyciągnął Bertana do góry. Gwardzista zebrał swój sprzęt i dał znak gotowości. Ruszyli dalej.
Był Wilherem Zederem."



Przytrzymał ciało jako tarczę, jednak dość szybko je puścił, by uniknąć jęzora płomieni wystrzelonego przez kolejną grupę. Posłał kolejną kreskę laseru, która skróciła życia narwanego z miotaczem płomieni. Skrył się za wrakiem, który teraz płonął. Nim zdołał wychylić się by oddać kolejny strzał, było po wszystkim.

Wyszarpnął swój nóż z zabitego i schował go w pochwie, oddalając się od płonącego wraku. Rozejrzał się po okolicy, wodząc lufą po otoczeniu. Było czysto.
- Plox, na stanowisko tego stubbera, robisz za czujkę. Fabio i Flavio, przeszukajcie trupy i zbierzcie magazynki do lasgunów. Varn, podtocz tutaj Synforda z Marion. Świątobliwy, proszę się przyjrzeć tym truchłom - ostatnie zdanie skierował do tech-kapłana. Może i był dziwny, nawet za bardzo jak na standardy Adeptus Mechanicus, ale nadal był tech-kapłanem, a Ci cieszyli się dużą estymą w Imperium. Na światach kopcach szczególnie, jako strażnicy i opiekunowie technologii. Jako kopcowy prol, dorastał wśród technologii. Nawet w jego dawnym zakładzie pracy był jeden tech-kapłan, pokryty metalem i ciężkimi szatami, przez większy czas milczał dokonując napraw, ale dzięki niemu fabryka działała.
- Wiedzieli o naszym przybyciu. Mieli czujki i dostrzegli nas z daleka, albo warkot tego gruchota ich ostrzegł. Liczyli na łatwy łup, biorąc nas za kolejną wyprawę z pobliskich agro-stacji. Pod świątynie Mechanicus nie mamy co podjeżdżać, nie znamy terenu, tego czy ktoś tam jest i potencjalnej siły przeciwnika. - wyrzucił słowa w vox, kontaktując się z Marion.
Zdecydowanie za dużo dziś gadał. Dobrze, że zdołał zabić trzech z nich. Szczególnie tego dupka z wyrzutni.
 
__________________
Ayo, 'sup mah man?
BigPoppa jest offline