Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2020, 22:06   #13
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Imra, Ambros, Kvaser


Imra, Ambroṩ i Kvaser musieli zejść na sam dół by obejrzeć kluczowe instalacje dla ich życia. Maszynownię i spiżarnię. Mimo atypowej aparacji, szczególnie to drugie budziło w Kvasera szczerze zainteresowanie, jak przystało na niziółka.
Spiżarnia do której zeszli wprost z pokładu wyżej wyglądała obiecująco. Zabezpieczona żywność nie ucierpiała podczas wypadku, podobnie jak zgromadzone przedmioty codziennego użytku; pościel, garnki, liny i mydło oraz przyprawy. Jedzenie… cóż… jedzenie stanowiły suchary, zasuszone mięso i zasuszone owoce. Nic wyjątkowego, wszystko wybrane pod kątem jak najdłuższej przydatności do spożycia. Paski wołowiny wyglądały jak podeszwy. Była i woda. I co najważniejsze. Było piwo! I beczułka przedniego wina.
- Piwo, wino, mięso.. brakuje tylko ciastek - nadzwyczaj poważnie ocenił niziołek, gdyż jedzenie było jedną z ważniejszych kwestii dla małego wojownika - Statku… - rzucił pośpiesznie, po czym przerwał jakby się rozmyślając - zresztą, przyjdzie na to czas.
Zwrócił się do towarzyszy.
- Maszynownia? Tutaj raczej więcej nie znajdziemy, grunt, że będzie jak wyżyć. Głodny człowiek umiera z odrąbaną głową.
- Akurat jeśli chodzi o pożywienie lub wodę, nie martwiłbym się - mnich nie wydawał się zainteresowany spiżarnią, chodząc wodził palcami po ścianach pokładu, analizując nierówności - mam na to pewne rozwiązanie. Lepiej skupmy się na odnalezieniu źródła energii.
- Nie byłbym w tej sprawie aż tak entuzjastyczny - Kvaser stwierdził głośno i wyraźnie - Statek jest niesamowicie potężną istotą zdolną przebić bariery o których naturze ledwo słyszałem… Co jeśli w pełnej sprawności zmieni zdanie? Jego pamięć się zregeneruje?
Pokręcił głową.
- Uważam, iż powinniśmy MIEĆ źródło energii - powiedział stanowczo - i z tym się zgadzam mnichu. Ale to nie równa się natychmiastowemu uruchomaniu.
Ambroṩ nie był przekonany.
- Nie sądzę, że będziemy w stanie się stąd wydostać bez uruchomienia go. Chyba, że któryś z naszych towarzyszy coś wymyśli. Dlatego proponowałem porozmawiać, zanim każdy stwierdził, że sam sobie poradzi - westchnął - być może popełniłem błąd, przychodząc tutaj... Co was tu sprowadza?
- Skłaniałbym się ku modyfikacji, jeśli ten zaklinacz jest coś wart - niziołek rzucił luźno - albo ktokolwiek z uczonych. Sądzę, że z naszego punktu widzenia to co nas sprowadza to los, przypadek czy fart, jak kto woli.
- Zawsze ta dzikuska może coś przygotować. Vaala, tak chyba się nazwała. Stwierdziła, że wie jak gotować. Jeśli zaufać, że nas nie otruje - Imra dołączyłą do rozmowy po dłuższym zamyśleniu. - Maszynownia?
- Tak maszynownia - powtórzył po kobiecie zwracając się do mnicha.
Imra spojrzała na Ambrosa.
- No tak pytałeś o powód. Trochę przez pomyłkę, trochę z potrzeby. Na ten moment wystarczy za odpowiedź.
- Rozumiem - odparł drugi Półelf - choć ja tu jestem z własnej nieprzymuszonej woli. Ale nie wiedziałem, co jest za drzwiami… To była gra. Wiedząc to, co wiem teraz, nie jestem przekonany, czy to była dobra decyzja.
- Maszynownia jest tam… proszę otworzyć dowolne drzwi ładowni i przejść do pomieszczenia obok. I nie… nie mam w zwyczaju mordować załogi. Statek musi mieć załogę i kapitana. Statek musi mieć wyznaczony cel… ostatni jaki miałem… Informacja ta obecnie jest niedostępna…. był bardzo ważny.- odezwał się Statek dla ułatwienia otwierając jedne z drzwi. Maszynownia była zaś kolejnym obudowanym zimnym żelazem i kryształem pomieszczenie. I wibrowała lekko bucząc, nawet nie skupieni na zmysłach innych niż wzrok, członkowie to wyczuwali. Same drzwi do maszynowni były zamknięte i masywne… i z adamantu.
Kvaser z uwagą wsłuchiwał się w wypowiedź statku, aby zaśmiać się krótko i wskazać gdzieś w bliżej niezidentyfikowany kierunek jakby chcąc wskazać, iż zwraca się do statku.
- Ha! Nie do końca ci ufam, ale cię lubię. Nie masz kija w zadzie czy jak to się mówi u statków i marynarzy.
Ruszył z towarzyszami do drzwi, chwilę badając drzwi. Postukał w nie, jeszcze nie otwierał. Raczej z żywym zainteresowaniem oglądał rzemieślniczą robotę, tak jakby bardzo interesowała go oboka metalu, może metalurgia?
- Ciekawe, prawda?
Niziołek zapytał towarzyszy z błyskiem w oczach wskazując na drzwi.
- Ciężko mi mieć kij w zadzie nie mając zadu… ale mam stęmpkę. Otworzyć? Zwykle są zamknięte z uwagi na wyładowania. Teraz większe, skoro serce pękło.- odparł Statek.
- Opowiedz o warunkach w środku. Pewnie miałbyś ubaw gdybym po chwili wyskoczył zza drzwi podjarany piorunami czy czym tam - uśmiechnął się szeroko jakby taka sytuacja go… relaksowała.
- Napięcie nie jest na tyle silne, by zabić standardowy organizm… no chyba że podeszły wiek i słabe serce predysponują do szybkiego zgonu w wyniku wstrząsu. Przyznaję jednak, że nie jest to przyjemne doświadczenie i może być bolesne.- potwierdził Statek.
- Cofnijcie się, ja to mogę obejrzeć. Nie powinno mi zrobić szkody… raczej - bardziej niż chęć pomocy Imra zwyczajnie ciekawa co się działo w środku.
Po otwarciu wszyscy mogli zobaczyć “maszynownię”... widok był niecodzienny. Nie było bowiem maszyn. Całe pomieszczenie było porośnięte złogami kryształów, tworząc krzyształową jaskinię. Na jej środku obracała się lewitując w powietrzu ciemnozłota kula pokryta chaotycznymi żłobieniami, jakby metal zastygł w tej formie będąc lawą. Wirująca kula strzelała co chwilę błyskawicami uderzającymi w poszczególne kryształy. Niektóre wyładowania były mocniejsze. Była też pęknięta, a przez szczelinę widać było jasnozielonkawe jądro. Kryształy zaś po części był wyjątkowo ciemne… a spora ich grupka zdruzgotana.
Niziołek zapobiegawczo pozostał w lekkim odstępie od drzwi, przyglądając się wnętrzu z zamyśleniem. Nie wyglądał na szczególnie zainteresowanego technicznym (czy raczej magi-technicznym) aspektem maszynowni, lecz sam widok był dość miły dla oka.
Półelfka wzięła głębszy oddech i weszła do środka. Oglądała po kolei zaciemnione kryształy i te skruszone. Potem skierowała swoje krokie bliżej kuli, po drodze zaliczając parę niegroźnych dla niej wyładowań elektrycznych. Zerknęła na to zielonkawe jądro. Pulsowało ono energią, wywołaną tym że metalowa skorupa dodatkowo obracała się na nim. Trudno było określić rodzaj jego materiału… ale było rozgrzane niczym w kolaskim piecu.
Tym razem Ambros nie był w stanie niczego stwierdzić. Te odgłosy były mu nieznane. Przecież to nie mogły być takie pioruny, jak podczas burzy.
- Co tam się dzieje?
- Mamy pod podkładem miniaturową burzę - niziołek skomentował mnichowi - ładny widok.
- Ktoś tu idzie. Imro - zawołał nieco głośniej, żeby usłyszała jego głos wśród trzaskających wyładowań.
Niziołek obrócił się w kierunku dźwięku, sięgając dłonią za plecy, do rękojeści miecza, z cichym trzaskiem wysuwając ostrze na kilka centymetrów. Przybrał przy tym dość bojową postawę, mimo pozornego braku zdenerwowania.
Ambros położył mu rękę na ramieniu.
- Spokojnie, chyba kojarzę ten chód.
Źródłem hałasu okazał się automaton, który wkroczył do pomieszczenia, rozglądając się po nim, a w jego oczach widać było po raz pierwszy jakieś emocje, a dokładniej fascynację.
- Podniebne statki przy tym wyglądają niczym zabaweczki… - mruknął, dopiero po chwili zwracając uwagę na pozostałych - Mam kompas, jednak zadziała dopiero, gdy oddalimy się od serca statku - wskazał na wirujące szaleńczo urządzenie. Jego płaszcz był teraz bardziej odchylony, ukazując kolejne sztuczne części ciała. Kompas przyczepiony był do jednego z dwóch bandolierów, wypełnionych odłamkami różnych kryształów.
- Rozumiem, że ten kompas nie wskazuje północy - niziołek zdjął dłoń z rękojeści miecza.
- Nie, jedynie położenie źródła energii o mocy podobnej do serca
Imra zawołana wyszła z pomieszczenie co jakiś czas będąc trafiają przez błyskawicę. Kompletnie tego nie zauważając.
- Poszukać, znaczy gdzieś poza statkiem? Idę z tobą.
- Poszukiwanie nie-wiadomo-czego w nie-wiadomo-gdzie należące do nie-wiadomo-kogo… Podoba się mi - Kvaser powiedział głośno i pogodnie - sądzę, że najlepiej byłoby gdyby ruszyła piątka, a dwójka została na statku, ale… Biorąc pod uwagę - z pewnym wysiłkiem niziołek ugryzł się w język aby nie rzucić mięsistej wiązanki, chociaż jego oblicze od razu zdradzało głęboką irytację - ...biorąc pod uwagę przyczyny, chyba więcej nas nie będzie.
- Rozesłałem trzydzieści wabików… niestety losowo i chaotycznie. Nowi załoganci mogą się zjawić, acz nie muszą bo… mogłem jedynie zaprosić.- usłużnie doprecyzował Statek.
- Kompas wskaże nam, gdzie, i czego szukamy. Będzie to pewnie podobne do obecnego serca - zauważył automaton - Jeśli ktoś nie chce ryzykować, niech zostanie.
- Ryzyko - niziołek wzruszył ramionami - uszczuplając ekspedycję pomniejsza się szanse na wyjście z tej sytuacji. To jest dopiero ryzyko - stwierdził poważnie.
- Mówicie tak jakbyśmy nie mogli wziąć pozostałych za fraki i zabrać ze sobą. Ten chudzielec nie wygląda na trudnego do złapania - Imra się uśmiechnęła, lecz zrobiły to tylko jej usta. - A kobiety można zawsze zachęcić w inny sposób.
- Nie lubię zaczynać znajomości od łamanych rąk i miednic - Kvaser zaśmiał się prezentując humor godny typowego najemnika.
- Ich decyzja jest ich decyzją. Ktoś zmuszony siłą do pomocy może być większą zawadą niż wsparciem - kolejny raz automaton brzmiał, jakby coś cytował - Ja wyruszam, niedługo, kto będzie chciał, niech dołączy.
- Sugerowałbym większą interakcję - coś groźnego zawarczało w głosie niziołka, niemal zwierzęcego - na przykład, to, iż przyjdziesz do nas i ładnie powiesz kiedy wyruszasz. Albo zapytasz się czy możesz samodzielnie wynosić stąd kompas który możesz stracić. Wszędzie, gdzie podróżowałem nawet nie nazywano tego kulturą, a po prostu nie byciem dupkiem - zakończył hardo i trochę nazbyt agresywnie.
- Nie, nie, nie w ten sposób - Imra nagle się dołączyła - Bezimienny towarzyszu, tak nas wsparłeś w sali narad aby teraz zachowywać się jakby tego w ogóle nie było. To chcesz utrzymać porządek czy zwyczajnie ładne słowa prawisz? Nie rób problemów większych niż już mamy. Nie chciałabym aby stała ci się krzywda. To twoje ciało pewnie ciężko naprawić gdyby się poważnie uszkodziło. Nie da się przewidzieć przecież co się może stać na tym opuszczonym przez wszystkich statku. Tak mało pamięta, składa obietnice, ale skąd możemy mieć jakąkolwiek pewność że nas wszystkich nie okłamuje? Bądź rozsądny, nie chciałabym próbować jakież to ślady zostawia młot na tym żywym metalu - kobieta położyła dłoń na ramieniu pseudo-golema z pustym spojrzeniem i łagodnym uśmiechem.
- Nasz towarzysz prawdopodobnie nie rozumuje w tych samych kategoriach co my, nieprawdaż? - dorzucił spokojnie Ambroṩ.
Ten wzdrygnął się lekko, ale po chwili pokręcił głową
- Wybaczcie, ale nie jestem obeznany w ...interakcjach. Czy przyjście tutaj, poinformowanie was o kompasie i planie wyruszenia, a mając poparcie i deklarację wsparcia - wskazał gestem Imrę - potwierdzenie go, nie było wystarczające? I młot nie zostawia specjalnie wyróżniających się śladów, paradoksalnie najłatwiej je naprawić.
Niziołek słuchał wypowiedzi wędrowca z rosnącą irytacją, której upust jednak nie znalazł się w szybkim ciosie lecz wyraził się powolnym, głębokim westchnieniem.
- Nie rozumiesz - stwierdził dziwnie cicho - posiadłeś coś, co jest związane z nami wszystkimi. W takim przypadku wyłącznie samodzielne podejmowanie decyzji i wyłącznie informowanie innych… chyba rozumiesz. Uznam to problem językowy - stwierdził jakby serdeczniej i wyciągnął w stronę wędrowca dłoń.
Automaton wahał się przez ułamek sekundy, po czym uścisnął ją - dość niezgrabnie przez sporą różnicę rozmiarów. Uścisk dłoni niziołka był pewny i nadzwyczaj silny, chociaż nie wyglądał na jakąkolwiek manifestację siły. Ramię wędrowca przypominało zaś żelazną sztabę, od której w sumie niewiele się różniło - z początku starał się być delikatny, jakby bał się uszkodzić mniejszego od siebie. Dopiero po chwili nabrał pewności.
- W takim razie… macie inne propozycje dalszego działania?
- Trzeba poinformować innych, potem robimy zapasy i ruszamy - niziołek stwierdził nad wyraz spokojnie - Statku, rozumiem, iż możesz przekazywać informacje i ogłoszenia?
- Oczywiście - stwierdził uprzejmie Statek.
Mnich pokręcił głową.
- Nadal nalegam, byśmy się bardziej zapoznali i ustalili jakikolwiek porządek - wyraźny akcent położył na słowie “jakikolwiek” - To nie zajmie zbyt wiele, kilka godzin. Bez tego wszelkie działania mogą spełznąć na niczym w najmniej dogodnym momencie z najbardziej błahego powodu. Kiedy będziemy wiedzieli, czego się po kim spodziewać, zaczniemy realnie współpracować.
- Wystarczy, że szybciej będziesz wyciągać wnioski. Ten w niebieskich szatach ewidentnie nie lubi jak ktoś mu rozkazuje, bezimienny ma problemy ze zrozumieniem jak działać, a Kvaser wygląda jakby zaraz miał wybuchnąć. Mmho nie lubi elfów więc lepiej będzie jak ktokolwiek inny będzie dawał jej rozkazy. Vaala zaś wydaje się równie nieobecna i nieprzewidywalna co Harran. Widzisz? Proste. Działajmy, a potem możemy sobie pogaworzyć. Jak już zrobimy co należy - słowa Imry były twarde.
- Ja martwię się o was, nie o siebie - skwitował sucho Ambroṩ - wiem o was dużo więcej, niż wy o mnie i pozostałych. Wolałbym, żebyście mieli podobną wiedzę o sobie nawzajem.
Imra najpierw prychnęła, a potem podniosła brew słysząc słowa ślepego.
- Och? Rozwiń tę myśl, bo teraz mnie zainteresowałeś.
- Moje zdolności wykraczają dalece poza umiejętność chodzenia w mroku... Na ten moment wystarczy za odpowiedź - dodał z lekkim uśmieszkiem.
- Oczekujesz, że będziemy się dzielić informacjami o sobie nawzajem, twierdząc, że sam wiesz o nas więcej niż inni? - konstrukt skrzywił się nieprzyjemnie, nie podobały mu się słowa mnicha - Może w takim razie podzielisz się z nami tym, co już o nas samych wiesz, wtedy wszyscy będą podobnie poinformowani.
- Mną się nie przejmujcie - Kvaser zaśmiał się lekko jakby już wiele razy wyjaśniał podobne kwestie - pokłady wkurwenia trzymam na wrogów i psubraty. Chociaż, fakt - uśmiechnął się jak na wspomnienie dobrego ciasta - jak wpadniemy do jakiejś gospody i będzie mi się nudzić, nie ręczę. Chociaż szczerze, to wolę wypić - stwierdził nagle poważniej - w kompaniach najemniczych zwykle wszyscy odpuszczają sobie zapoznanie, to wychodzi potem, w praniu. Dla mnie wystarczy imię i to czy trzymasz się z przodu, z tyłu czy na zwiadzie - skwitował.
- Tak, zbyt personalnie się jeszcze zrobi i komuś jeszcze zacznie zależeć - Imra zakpiła. - statku przekaż proszę pozostałym, że został znaleziony kompas i za… - kobieta spojrzała pytająco na automatona. - połowę godziny wyruszamy szukać nowego źródła energii.
- Niech będzie po waszemu - Ambroṩ zakończył wątek, wzruszając ramionami.
Automaton uśmiechnął się lekko słysząc, jak inni wycofują się z pomysłu.
- Oczywiście.- odparł Statek.
Niziołek spojrzał na otwarty przedział maszynowni.
- Statku, zamknąć maszynownię - trochę machinalnie powiedział czekając na skutki ogłoszenia.
- Tak jest. Reszta załogi została poinformowana.- rzekł Statek zatrzaskując maszynownię.
 
Asderuki jest offline