Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2020, 09:52   #99
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
The Arc of Saint Peter

Kilka dni później Eidith została zawołana na mostek. Znajdował się tam Zoan, jego biskupi i załoga nawigacyjna arki. Wszyscy wpatrywali się w czarną dziurę naprzeciw okrętu gwiezdnego. Arka nie leciała już sama. Okręty Magica Icaria z innych sektorów, te należące do piratów, oraz wiele w barwach wojsk Cesarskich dołączyły do armady. W całości armia liczyła blisko osiemset okrętów.
- Już prawie jesteśmy. - uśmiechał się Zoan do Eidith, gdy arka zaczęła przekraczać horyzont zero. Powoli okręt przestawał poruszać się w przód, a zamiast tego zaczął rozciągać się spiralnie, dążąc do wnętrza dziury. Eidith miała wrażenie, że stoją w miejscu, a to rzeczywistość sama w sobie wydłuża się. Wlot ten był najdłuższą sekundą jej życia, porównywalną z dziesięcioma minutami, podczas których była zbyt wolna, żeby drgnąć o chociaż milimetr. Dopiero gdy znaleźli się po drugiej stronie, Zoan odwrócił się od Eidith, aby spojrzeć na wyświetlacz.
W przestrzeni kosmicznej unosiła się ogromna naga kobieta o długich, czarnych włosach. Jej oczy płonęły jak gwiazdy. W jej dłoniach znajdowały się dwie planety, z których jedną spożywała jak bułeczkę, przyglądając się armadzie z zaciekawieniem wypisanym na twarzy.
Zoan zaśmiał się. - Ludzie nie powinni obrazować śmierci.
December przełknęła gryz planety, po czym krzyknęła w stronę Arki.
- DAGDA! - nie wyglądało na to, aby usilnie krzyczała, jej głos był jednak na tyle doniosły, że wprawiał okręty w kołysanie. - PRZESTAŃ ZADAWAĆ SIĘ Z LUDŹMI.
- ALE MAMOOOOO…. Wbijmy sztylet w tą sukę i miejmy to już za sobą. - Dagda zaadresował Eidith w swojej odpowiedzi.
- Nie tak szybko. - uśmiechnął się Zoan. Pochylił się nad barierą i zaczął wykrzykiwać polecenia do załogi krzątającej się pod podestem kapitańskim. Chwilę później okręty zaczęły opuszczać mniejsze statki kosmiczne, których dachy układały się w heksagonalne pole. - Niestety magia i korupcja lepiej się sprawują pieszo niż z wnętrz maszyn. Na początek dołączycie do piratów. Wykorzystajcie platformy, aby zbliżyć się do December i ustanowić punkt oblężniczy. Armada będzie was osłaniać ostrzałem. - Zoan poinformował Eidith, po czym zawrócił się do Klausa. - Chcę wszystkie myśliwce lecące jej na twarz. Jeżeli chociaż trochę straci przez to koncentracje, zawsze jesteśmy krok do przodu.
Eidith wpatrywała się w twarz December, potem na swój karabin. Może poczuje jakby ktoś ją wykałaczką kłuł. Ale dzisiaj mogła śmiało powiedzieć że widziała już wszystko. Zanim nanopowłoka się naciągnęła, złapała na swoją maskę. Od razu zauważyła że ktoś na niej czymś ostrym wydziergał dziwaczny znaczek. Przetarła po nim kciukiem po czym założyła maskę na twarz.
- This is it. - Mruknęła do siebie gotowa na atak. Przy gabarytach December, nie powinna nawet zauważyć że coś się w nią wbije. Problemem było jednak to że bardzo wyraźnie widziała Dagdę.
- Zbierz swoją drużynę i zaplanujcie szarżę. Nie będę cię zrzucał z statku, za łatwo o porażkę. Musisz się jakoś przemknąć, gdy jej uwaga będzie odwrócona. - poinformował Zoan. - Piraci zaraz zaczną ustanawiać front na platformach, powodzenia.

Hangar

- Alright dogs. Sprawa wygląda tak. Najprawdopodobniej nie jesteśmy w stanie przeżyć nawet jednego ataku tej przerośniętej wywłoki. Więc będziemy korzystać z dywersji piratów, jak i naszych. Falco dołączysz do pilotów. Mało kto lata tak dobrze jak ty, my dumb little cunt. Postarasz się utrzymywać możliwie z dala od niej, a gdy jej uwaga będzie odwrócona, zgarniesz mnie i podlecimy od dupy strony, dosłownie Ja zeskakuje wbijam sztylet i jestem bohaterką. Pytania? - Eidith skończyła wywód rozglądając się wokoło.
- Czyli lecimy od razu, czy siedzimy i patrzymy? - spytała Falco.
- Czy my mamy wolne? - dodała Bonnie, której plan nie wymienił.
- Falco czekasz na mój znak co do wylotu. Każdy kogo nie wymieniłam idzie oczywiście ze mną. Jak tylko piraci wystawią platformy od razu ruszamy. - Eidith się zastanowiła na chwilę, po czym wzruszyła ramionami. - To tyle. Ja nawet nie mam planu jak mamy sobie radzić z jej ofensywą więc liczymy na odwrócenie uwagi myśliwców. -
- Heads up, her hair is alive. - przemówiła obecność. - I don’t think you can fly both in and out. You’ll need to find a different road at least one way.
- Do wszystkich jednostek. Grupa piracka i Cesarska rozpoczynają natarcie. - rozbrzmiało w głośnikach. Naglę z okrętów zaczęły wychodzić przeróżne kolorowe postaci w nanokostiumach gwiezdnych. Na przedzie pirackiej grupy biegła Zilva, pchając się do przodu eksplozjami laserowych kul. Grupą Cesarską dowodził młody, białoskóry mężczyzna z wąsem.
- Baczcie na jej włosy, są żywe. - Oznajmiła Eidith, pociągając za rygiel karabinu.
- “This is surreal, she just ate the fucking planet… also who was the badass who actually fucked her and made you?” - Rzuciła w myślach samemu kierując się w stronę linii frontu. December ewidetnie ją widziała, więc postanowiła przybrać swoją formę korupcji. Gdy upewniła się że widzą ją tylko członkowie Icarii, wymamrotała pod nosem.
- Code corruption release: Purge Trooper. -
December nie postanowiła czekać wiecznie. Zamachnęła się i wyciągnęła rękę w stronę lewitujących platform. Widząc to, lider piratów wyskoczyła dłoni na spotkanie. Zilva złapała za rękojeść miecza i wyszarpnęła go z pochwy, jednocześnie obracając się z absurdalną prędkością wywołaną przez wybuch towarzyszących jej magicznych laserów. Jej ostrze było nietypowe: półprzeźroczyste, ruchome. Był to artefakt. Jego siła i zmienna długość wystarczyły, aby uciąć trzy palce z gigantycznej dłoni w jednym ruchu. Kończyny te wtem zaczęły spadać w stronę platform. Białoskóry dowódca wojsk Cesarskich wyskoczył na ratunek i — wykorzystując swój nieziemski pęd — wystrzelił wszystkie palce w kosmos, jeden po drugim.

Ten heroiczny wyczyn nie był powodem do świętowania. December nie ryknęła z bólu, skrzywiła się zamiast tego w wyrazie gniewu. Jej palce odrosły w przeciągu sekund, po czym cofnęła głowę, szykując się do czegoś.
Eidith była w swojej nietypowej formie, jednak tym razem jej maska wtopiła sie w jej twarz. Teraz już w żaden sposób nie przypominała człowieka, jedynie poza czarnymi teraz włosami. Widząc że December cofnęła głowę wymamrotała do siebie, po tym jak już zeskoczyła na arenę.
- Assesing threat values… Critically extreme. - Dotarło do niej że jedynie może patrzeć na efekt jej ataku. Unikać czegoś o takiej skali nie wydawało się możliwe, a myśliwce nawet nie wystartowały by odwrócić jej uwagę. Wilczyca zaczęła ładować pocisk i wycelowała jej w oko. Nie liczyła na obrażenia, ale może chociaż December będzie miała wrażenie że rzęsa jej wpadła do oka.
- PFFT. - December splunęła na platformę, w stronę której zaczął pędzić deszcz ogromnym kropli. Strzały Eidith zniszczyły kilka z nich, tak samo jak salwa okrętów gwiezdnych, które natychmiast zareagowały na zmianę sytuacji.
Krople były tak wielkie, że łamały karki ludziom, na których wylądowały, zabijając piratów i żołnierzy Cesarstwa. To nie było jednak koniec. Obecność miała rację.
Krople zaczęły podnosić się i przybierać różne, ciągle zmieniające się formy. Ciecz ta była żywa i przypominała nieco samą obecność. Z setkami nowych wrogów na platformie, natychmiast rozgorzała bitwa.
Eidith omiotła wzrokiem platformę. Widziała jedynie “przeszkadzajki” które mają ich zająć. Utrzymując dystans ostrzeliwała dziwaczne kreatury ogniem maszynowym, bacznie się im przyglądając. Rzeczywiście przypominały Dagdę, więc mogła się spodziewać podobnych zdolności. Gdy już się z nimi upora, przemieści się na kolejną platformę. Najpewniej tą która będzie mieć jakieś problemy z istotami wyplutymi przez December.
Inkwizytorka świetnie radziła sobie z usuwaniem nietypowych kreatur. Przedziwne kształty rozwiewały się przy zetknięciu z jej błogosławionym ołowiem. Przód natarcia, prowadzony przez Zilvę i Tsara, radził sobie równie dobrze. Białoskóry mężczyzna nie pozwalał kreaturom sięgnąć w stronę piratki, której magiczna artyleria równała je z ziemią.
- Nieźle sobie radzisz. - chwaliła Zilva Tsara.
- Jeżeli po tym będziesz chciała bliżej współpracować, możemy o czymś pogadać. - zaproponował.
- Brzmi spoko! Uwaga, BANG! - dziewczyna kiwnęła pistoletem z palców, a kule energii za jej plecami zmieniły się w wiązki lasera dążące w jeden cel.
- Postaraj się nie zniszczyć platform! Nie możemy używać tutaj zbyt potężnych, eksplozywnych broni! - ostrzegł ją Tsar.
Na platformie obok Eidith działały magiczne elity Cesarstwa. Ich styl był wyjątkowo metodyczny. Starszy, siwy mężczyzna biegał z miejsca na miejsce, nagle zatrzymując się, zawsze w dokładnie tej samej pozie, aby oddać jeden strzał, po czym znowu się przemieszczał. W jego ruchach było coś zwodnego. Momenty, w których jego strzały dosięgały celu były oczywiste, ale chwila, w której pociągnął spust, zawsze umykała uwadze inkwizytorki.
Metodycznemu strzelcowi towarzyszyła młoda kobieta, z której włosów wylatywały tajemnicze kruki. Zwierzęta krążyły wokół walczących, chwilowo nie robiąc niczego. Ostatnim Cesarskim żołnierzem był wysoki, szczupły mężczyzna w czarnym kombinezonie. Jego włosy wiły się jak płomienie, a z głowy wyrastał czarno-błękitny róg. Zmyślnie i tanecznie poruszał się między żywiołakami, rozcinając je mieczami, którym towarzyszyły płomienie.
Prawą stronę areny wypełniali piraci. Dead Afro wbiegał w żywe plamy z gołymi pięściami, ładując je prosto w twarz, co prowadziło do ich eksplozji. - Ha! Sama zajebistość moich buł wystarczy, żeby was rozsadzić! A do tego są potężne! - naśmiewał się z kreatur, które niekoniecznie go rozumiały. Kilka kroków za nim zawsze znajdowała się młoda kobieta o krótkich, czarnych włosach. Zachowywała się jak zwykły żołnierz, strzelając w cele z karabinu i nie oddalając się od swojego dowódcy.
Najdziwniejszym z piratów był stary mężczyzna o wybałuszonych oczach i szerokim uśmiechu, w którym brakowało kilku zębów. Przez długą chwilę gapił się na bitwę bezczynnie jak niepełnosprawny. W pewnym momencie jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, z kącikami ust wychodzącymi dalej w twarz niż końce oczodołów. Pirat pochylił się, rozszerzył ręce i ruszył biegiem - KUUURWAAAAHAHAHA! - rechotał, łapiąc liczne kreatury w objęcia. Zatrzymał się dopiero na krańcu ostatniej platformy, niosąc przed sobą tuzin kreatur. Jego mięśnie napięły się, pokazując serię groteskowych żył, po czym ścisnął je w ogromnym, niedźwiedzim uścisku. - PLOP ROBI PASTAHAHAHA! - zaryczał, gdy kreatury zlały się w jedną, dużą, rosnąc wszerz i wzwyż, dominując nad narwanym piratem niczym nagrobek dla tytana. - ...o kurwa… - mina mężczyzny zrzedła.
Nie był on odosobniony w tego typu doświadczeniu. Dosadnie przegrywające kreatury zaczęły schodzić się i zlewać w większe, groźniejsze bestie, podnosząc stan zagrożenia. Roboty Cesarskie miały problemy ze zwalczaniem już małych kreatur, więc Eidith ruszyła na ich platformę jako wsparcie. Mniej-więcej w tym momencie kolejne krople zaczęły zderzać się z platformą. Oczyszczone przed chwilą przestrzenie zaczęły ponownie zapełniać się wrogami. Widząc to, Saria oraz jej blada, płonąca towarzyszka o użylonych włosach zeskoczyły na jedną z platform, aby dołączyć do walki.
- Przetrzymajcie jeszcze chwilę, to dostaniemy technologiczne wsparcie od Cesarstwa. - Eidith usłyszała w słuchawce głos Tima.
- Understood. - Mruknęła jedynie i zaczęła ładować pocisk. Dopóki nic się na nią nie rzuci, doładuje odpowiednio strzał by zmieść jednego z gigantów. Preferowalnie tego najbliższego.
Widząc przed sobą faktyczne zagrożenie, cienie zaczęły ignorować walczące z nimi roboty i rzuciły się na Eidith. Ta z łatwością odstrzeliła największą kreaturę na swojej platformie, szykując się do walki z resztą. Szybkimi strzałami zwinnie usuwała pojedyncze problemy, choć nawałnica nieustannie rosła. W pewnym momencie kobieta usłyszała za sobą kraczenie, a gdy uchyliła się, zza niej wyleciało morderstwo kruków. Każdy, który przeleciał przez jedną z kreatur, razem z nią zmieniał się w pył. Z tym ostatnim pchnięciem, okolica Eidith była wolna od wrogów.

W tym czasie Zilva i Tsar zajmowali się walką z jednymi z największych bestii. Cesarski dowódca był bardzo zwinny, wydawał się niemożliwym do trafienia, jednak nie radził sobie z wyprowadzeniem ciosu. Za każdym razem, gdy zbliżał się do bestii, z tej wyskakiwały drobne dłonie na chudziutkich ramionach. Nie chcąc być uwięzionym przez setki dziwacznych kończyn, Tsar natychmiast wycofywał się. Dużo lepiej radziła sobie Zilva, która wyciągnęła przedziwną katanę i za jej pomocą rozcięła stojącą przed nią kreaturę, oraz kilka zza niej. Wyglądało na to, że prawdziwa siła piratki nie leżała w jej destruktywnej magii, a szermierce.

Swoją szermierką spisywał się też rogaty miecznik, który wykosił serię kreatur i podszedł do Tsara, aby zaoferować mu pomóc. Kooperując, dwójka powinna uporać się z bestią. Równie dobrze spisywała się Saria, która wydawała się obserwować innych walczących uważniej niż swoich przeciwników. Jej niebieskowłosa towarzyszka trzęsła się w miejscu, tuląc się do siebie i mrucząc pod nosem.

W tym czasie Dead Afro ruszył sprintem w stronę swojego wybałuszonego towarzysza, który siłował się z gigantyczną bestią trzymającą go w miejscu. Pirat oparł się o plecy drugiego i dwójka zaczęła próbować zepchnąć przeciwnika z areny, co wychodziło im bardzo powoli. Młoda koleżanka Afro starała się do niego dobiec, była jednak dużo wolniejsza i musiała zatrzymywać się, aby strzelać do kolejnych stworów.

W pewnym momencie walczących rozkojarzył nagły krzyk: -REEEEEEEEEEEEEEE - który wydostał się z ust niebieskowłosej kobiety. Jej ciało zajęło się błękitnym płomieniem, a ta wyskoczyła przed siebie po ukosie, rozpalając platformę i przebywające na niej kreatury.

- Generator tarcz jest gotowy. Code:Portal przeniesie go do centrum, jeżeli utrzymacie dwie główne platformy wolne od wrogów. - poleceniu towarzyszył też nowy rozwój w sytuacji bitwy. December znów zwróciła swoją uwagę na platformy, planując opuścić na nie dwie dłonie. Piraci i niebieskowłoska owieczka byli w niesłychanym zagrożeniu.
Editith widząc że zbliżając się ręce December, wystrzeliła do przodu sunąc tuż nad platformami dzięki silnikom odrzutowym które wyskoczyły z jej łopatek. Przesuwała się w stronę niebieskowłosej i wystawiła rękę by się jej złapała. Do Afro zaś zakomunikowała przez radio.
- Afro zostawcie to bydle i opuśćcie platformę, December atakuje z góry! -
- Nie jestem ślepy, trochę ciężko to przegapić. - zauważył Afro, nie ruszając się z miejsca. Eidith wleciała w płonącą koleżankę i zgarnęła ją na najbliższą platformę. Trzymanie jej rozgrzewało i topiło metalowe części ciała inkwizytorki, przez co ta musiała puścić kobietę zaraz jak tylko uciekli z strefy zagrożenia, słysząc za sobą jak December zgniata platformę jednym palcem. Drugi paluch spadał na głowy piratów. W odpowiedzi na to Afro puścił swojego kolegę i wystawił ręce do góry, łapiąc i odpychając od siebie December.
- Wierzę w ciebie! Dasz radę! - wrzeszczała jego młoda towarzyszka, a z każdym jej krzykiem, pirat podnosił palec o kilka centymetrów wyżej.
Eidith wręcz przeciwnie, nie wierzyła że pirat jest w stanie ją długo odpierać. Jej silniki ponownie buchnęły białymi płomieniami, gdy wystrzeliła w stronę Afro, by go zgarnąć spod palca December. Nie chciała widzieć jak pirat zamienia się w dżem. W miare możliwości postara się też zgarnąć jego kompana. W próżni oboje nie powinni dużo ważyć.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline