Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2020, 11:43   #432
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Bogumysł w towarzystwie Dobromira i dwóch wojów dotarł do chaty na końcu miasteczka. Nie była ona bogata, ale z całą pewnością zadbana. Zsiedli z koni i bez zbędnych formalności weszli do domu. Mężczyzna, rudowłosy chudzielec zerwał się na równe nogi i zacisnął pięści. Kobieta klęczała przy stole zalana łzami. Nawet nie odnotowała wejścia czterech mężczyzn do izby. Rudzielec cofnął się zdając sobie sprawę, że nie ma szans w walce z czwórką ludzi. Czekał zamiast tego aż wyjawią swe zamiary.

Na stole leżało ciało młodej dziewczyny. Mogła mieć jedenaście, może dwanaście wiosen. Jej włosy rzeczywiście były czarne. Była przykryta lnianym płótnem, tak, że tylko jej twarz było widać.

- Błogosławieni, którzy się smucą albowiem oni będą pocieszeni - zacytował Bogumysł czyniąc znak krzyża.
Przekleństwo ciążące na rodzie Dalegora musiało tylko czasowo zmieniać ludzi w potwory. Moc magii była przerażająca. Inkwizytor skinął na rudzielca, ten nie zrozumiał przywołania, jeden z wojów chrzęszcząc kolczugą pomógł mu podejść bliżej. Bogumysł mówił cicho.
- Jak miała na imię?
- Greta -
odpowiedział rudowłosy szewc.
- Miała ledwie jedenaście wiosen. Całe życie przed sobą. A oni podziurawili ją włóczniami i ukamienowali.
Na twarzy mężczyzny malował się gniew przebijający spod maski smutku.
- Mówże, po kolei, co się wydarzyło. Co taki gniew ludzi wywołało? Kto zaczął agresję?
- Rzekli mi, że zmieniła się w bestię. Futrem porośniętą. Ponoć moja mała Greta górowała nad najwyższym z mężów o dwie głowy. Ponoć jej twarz wyglądala jak wilczy pysk. Ale nikogo nie zaatakowała. Dwóch ludzi ze straży uderzało włóczniami. Mówili, że jej rany leczyły się na ich oczach. Dlatego uderzali częściej… Oni… Oni chcieli odrąbać jej głowę.

Zagryzał zęby i zaciskał pięści, żeby nie pokazać, że łzy zbierają się pod jego powiekami.
- Ludzie zawsze wrodzy są temu, na czego objęcie rozumu im nie staje. To mądrość brata Eberharda - zwrócił się do swych towarzyszy inkwizytor.
- Mała Greta zostanie pochowana gdy tylko pozbędziemy się klątwy. Zakładam, że dziecko było ochrzczone? Do tego czasu jednak miejcie się na baczności, z domu wychodźcie jeno na modły i po wodę - przestrzegł szewca po czym opuścił jego domostwo.
- Tak, chrzściliśmy ją gdy miała trzy wiosny. Była bardzo silnym dzieckiem. Nigdy nie chorowała. Tak, zostaniemy w domu - powiedział z progu rudowłosy. Wypuścił powietrze z wyraźną ulgą obserwując oddalających się dostojników.

Bogumysł osąd miał jasny i przez niego wątpił, że zdoła ocalić dzieci z sierocińca. By kupić im jednak choć nieco więcej czasu musiał zająć się sprawami najpilniejszymi. Dotarłszy z powrotem przed bidula nakazał pochwycić watażkę chcącego sprawować samosąd i ogłosił, że sąd nad samowolą tego człowieka odbędzie się przed wieczorem. Z jeńcem na kulbace Michała Sopocko konwój ruszył na suchodolską plebanię.

Tłum rozpierzchł się natychmiast po związaniu starca. Kościół znaleźli szybko. Była to stara drewniana konstrukcja wokół której ustawiono rusztowania. Jednak nie odbywały się tam żadne prace budowlane już od conajmniej kilku dni. Nie było też żadnych robotników.

Plebania okazała się małym domkiem z dwiema izbami. Na miejscu znaleźli kobietę, która zajmowała się ogródkiem warzywnym za plebanią. Jak się okazało na miejscu nie było żadnego księdza, przez opłakany stan plebanii. Na wiosnę wymieniano w niej dach, ale poza tym nic więcej nie ruszono. Ponoć rodzina Czarneckich dała duży datek, który miał być przeznaczony na remont kościoła. Remont się zaczął, ale ludzie porzucili pracę, gdy okazało się, że Czarneccy są potworami i czczą szatana.
- Wie ksiądz jak to jest… Niby ku chwale Pana, a jednak za judaszowe srebrniki… I prosty chłop nie wie… Robić, czy nie robić.
Co zaś do księży, to w każdą sobotę przyjeżdżał jakiś z Płocka, nocował, odprawiał dwie msze w niedziele i wracał do siebie. Ale już minęły dwie niedziele gdy ksiądz nie przyjechał.

Po tych wiadomościach Bogumysł wiedział, że musi zrobić kilka rzeczy: po pierwsze musiał poznać wersję pochwyconego podżegacza, choć spodziewał się z jego ust jedynie bełkotu, do czego potrzebował przy sobie jedynie von Hochburga. Dobromirowi Bogumysł polecił bacznie nadstawiać uszu a następnie stracił nim zainteresowanie. Po drugie wartym uwagi było odszukanie datku od Czarneckich - tym jednak mogli zająć się pozostali wojownicy. Po ich stronie stało urodzenie, siła i poparcie inkwizytora. Po trzecie musiał zorganizować wieczorne modły, na których ogłosi, że wyrazem opiekuńczości Kościoła jest jego obecność i starania, by klątwę z mieszkańców Suchodołu zdjąć a na przyjezdnego księdza list gończy wyznaczy.

Zbrojni rozeszli się wypełniać rozkazy, zaś inkwizytor zajął budynek plebanii. Hochburg związał podżegacza i usadził go na jedynym krześle w pomieszczeniu. Sam stanął za nim w taki sposób, żeby przesłuchiwany pozostał w niepewności.

W pomieszczeniu były poza krzesłem jedynie biurko i siennik. Cóż, nic dziwnego, że płocki ksiądz niechętnie przybywał w te okolice. Było to jednak lepsze pomieszczenie do przesłuchań, niż druga izba, w której stał piec i nic ponad to.
 
Avitto jest offline