Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2020, 11:53   #14
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Narada w pokoju nawigacyjnym ...


Nowa “załoga” po zwiedzeniu całego statku i zapoznaniu się z jego pomieszczeniami w końcu zebrała się w tej samej komnacie, w której to zaczęła się ta przygoda. Nadszedł czas decyzji i postanowień. Co prawda oni sami zagrożeni nie byli w tej chwili, ale nad ich lokum wisiała groźba unicestwienia. Pięć do sześciu dni… zegar tykał, choć powoli.
- Ejjjj!! Wy tam!!! My idziemy na samą górę!! - dobiegło z głębi statku.
Automaton spojrzał na mapę statku widoczną na stole.
- Pozostali najwyraźniej czekają na górze, dołączmy do nich - stwierdził po okrzyku druidki.
- Podobno najlepsze zgrupowania są tam, gdzie można dostać zabłąkaną strzałą w plecy - niziołek zażartował jakby badając na ile automaton rozumie koncept poczucia humoru - no to idziemy.
Konstrukt prychnął, co brzmiało trochę jak potrząśnięcie workiem gwoździ - W takiej sytuacji dobrze mieć je na wysokości cudzych kolan, prawda? - rzucił w drodze na pokład. Chyba brzmiało to jak jakaś próba żartu, ale dość hermetyczna.
- Kilka razy dzięki temu nie odrąbano mi głowy - niziołek wyszczerzył się wspominając dobre czasy.
- Ale przez to zapewne sam odrąbałeś ich mniej, niż byś chciał - rzucił mnich - Idźmy na górę.
- Chaos, chaos… jak ja nie lubię chaosu - Imra pokręciłą głową zapadając się we wspomnieniach. Bezwiednie dołączyła do reszty, bo to w pewien sposób da namiastkę porządku. Przynajmniej będą w jednym miejscu.

Wszyscy którzy wychodzą na pokład statku...

Z pokładu rozciągał się widok na dosłownie płaską równinę.. pokrytą kraterami i gruzem. Statek lekko przechylony na lewą burtę rozbił się niemal na granicy na sześcianu i z drugiej strony widać było kraniec tej bryły. Jak przekroczyć taką “barierę”?
Nad statkiem unosiły się różne bryły, najczęściej sześciany. Na tych bliżej rodzimej bryły widać było światło ogni i wybuchy magiczne. Słychać było szczęk oręża i odgłosy walki.
Wokół owych sześcianów latały kruki i sępy… zresztą podobne stadko ptaków zgromadziło się na pobliskich gruzowiskach i łakomo łypało na trupa leżącego na pokładzie. Najwyraźniej nie mogły wlecieć na pokład.
- O ja… - Powiedziała Vaala, rozglądając się wokół. Zanim jednak opuściła środkowy pokład statku, ryknęła na dolny - Ejjjj!! Wy tam!!! My idziemy na samą górę!!
Po dotarciu na główny pokład, usadowiła chudziutki tyłeczek na jakiejś beczce, i tak tam sobie siedziała, majtając bosymi stopami ponad dechami pokładu, dalej podziwiając widoki…
- To w którą stronę mamy powędrować? - spytał Harran, podziwiając krajobraz... dość ponury.
- Ruszyć naprzód od lewej burty.- wyjaśnił Statek.
- Musimy zeskoczyć, czy jest jakaś prostsza droga? - zainteresował się zaklinacz, jako że od pokładu do ziemi była dość spora wysokość. W sam raz, by sobie to i owo złamać.
- Są drabinki sznurowe w ładowni, mogę też otworzył wrota rufowe. Nie ma potrzeby zeskakiwania.- odparł uprzejmie Statek.
Mmho została na schodach wejściowych na pokład, jedynie wychylając głowę by zobaczyć co się wokoło nich znajduje.
- Ale dziwne to - rzuciła nie wiadomo do kogo.

Stukot kilku par butów o pokład obwieścił wejście na pokład reszty “załogi” statku. Prowadził konstrukt, rozglądając się po całym horyzoncie.
- Mamy kompas, w warsztacie był jeszcze jeden martwy, także należący do napastników. Mag - wskazał najpierw na znalezione urządzenie, które jedynie odrobinę mniej wariowało dalej od maszynowni, oraz na zabraną księgę czarów. - Mamy kilka dni na dostarczenie nowego źródła energii, ale lepiej się pospieszyć, na wypadek nieprzewidzianych okoliczności. Kto chce wyruszyć ze mną?
Kvaser wszedł na pokład za mechanicznym człowiekiem, w pewnej odległości. Wyglądał na dość wyluzowanego - jak na jego standardy - bardziej skupionego na otaczających go widokach niż jakimkolwiek, domniemanym lub nie, powodzie do irytacji. Głośno wciągnął powietrze.
- Krajobraz jak z piekła, aż żal będzie opuścić to miejsce - stwierdził uśmiechnięty.
Vaala pozdrowiła pojawiających się na pokładzie osobników krótkim gestem uniesionej w górę dłoni…
- Razem. Tak - Zaakcentowała pierwsze słowo, zwracając się do "żywej machinerii".
- Zdecydowanie tak - dodał Harran.
- Tam przynajmniej będzie co robić - odpowiedziała Mmho, najwyraźniej również chętna na wycieczkę.
Imra nie od razu zauważyła widoki. Kiedy w końcu się ocknęła na nowo zalała ją fala wspomnień. Uśmiechnęła się widząc sceny batalii. Jak i wcześniej zrobiły to tylko jej usta.
- To były dobre czasy - mruknęła cicho do siebie.
Ambroṩ podążał za nimi w milczeniu, najwyraźniej zamyślony.
- Statek gadał, że dotrzemy na miejsce wędrówki za tym czego szukamy za osiem godzin piechotą… Umiecie latać? - spytała Vaala.
Niziołek spojrzał na Vaalę z minę z miną w stylu “ja, latać, debilu”... ale po chwili szeroko uśmiechnął się szczerząc wilczo zęby, nawet w jakiś pokrętny sposób sympatycznie.
- Nie przez tyle czasu, a jakoś wolałbym nie być katapultowany do celu - mrugnął.
- Tak. Mogę przenieść jedną-dwie osoby - potwierdził sucho konstrukt.
- Osiem godzin, to również dla mnie za dużo. Przez pięć, a potem dopiero następnego dnia. Sugeruję jednak trzymać się razem. Jeśli nie jesteśmy w stanie zapewnić wszystkim takiej możliwości to potem pójdźmy ziemią - Imra powróciła myślami do rzeczywistości. - Możliwe, że też mogłabym wziąć jednego pasażera. Ale nie jestem pewna.
- Trzeba i tak znać pieszą trasę powrotną w razie gdyby coś nawaliło - podsumował niziołek i zaczekał na głos innych.
- Będziemy na miejscu w… trzy godziny, i w tyle wrócimy. Wszyscy. Lotem - powiedziała Vaala, dłubiąc najmniejszym pazurkiem w zębach - Ruszamy już, czy trzeba czasu? - Spojrzała po zebranych.
- A w sumie to skąd wiesz, ile czasu zajmie nam podróż? I dokąd mamy lecieć? - Imra spojrzała podejrzliwie na druidkę.
- Skoro statek mówił, że pieszo zajmie to osiem godzin, to można to przeliczyć - powiedział Harran. - Lot jest dwa, trzy razy szybszy niż piesza wędrówka.
- Nie słyszałam, że to powiedział. Wciąż za długo, ale jakoś to ogarniemy na miejscu - półelfka wzruszyła ramionami i spojrzała na Harrana - Umiesz latać?
- Trochę tylko - odparł. - Nie na tyle, by móc lecieć te dwie czy trzy godziny. W sumie nie ma się czym chwalić - dodał. - A co do przygotowań - spojrzał na Vaalę - to pewnie trzeba by jakieś zapasy zabrać, na wszelki wypadek.
Mmho przysłuchując się wywodom o lataniu podeszła do leżącego na pokładzie trupa, by ocenić kto tym razem to jest i jak zginął. Kucnęła przy nim i zaczęła zdejmować z niego wszystkie cenne na pierwszy rzut oka przedmioty, odkładając je na bok. Nie miała zamiaru ich brać, ale zanim sprawdzi czy trupy mogą latać zza pokład, lepiej było zachować to co może się kiedyś komuś przydać. Z ciekawszy przedmiotów jakie znalazła była zawsze przydatna mikstura jakiegoś leczenia oraz trzy słoneczne różdżki. Także skórznia, rapier i sztylet wyglądały na magiczne. Truposz miał przy sobie fiolkę antytoksyny i cztery fiolki jakiejś roślinnej trucizny. Złodziej więc, albo zabójca… albo jedno i drugie. Także pierścień na jego palcu wyglądał na magiczny, a płaszcz był płaszczem odporności, choć nieelfiej roboty. Naoglądała się ich w życiu tyle, że potrafiła je od razu rozpoznać. Magicznego pasa i dwóch pozostałych fiolek już nie… ktoś będzie musiał to wszystko zidentyfikować. Podejrzenia co do złodziejskiego fachu potwierdziły jeszcze mistrzowsko wykonane wytrych ukryte w bucie nieboszczyka.
- Możemy pozbyć się wszystkich trupów, żeby nie zaczęły cuchnąć nim wrócimy - zaproponowała.
- Masz rację - powiedział Harran. - Na szczęście nie ma ich aż tylu. Zajmę się tym truposzem w szacie maga - dodał, po czym ruszył w stronę pracowni magicznej.
- Czy my właśnie nie mieliśmy wyruszać - niziołek zapytał automatrona retorycznie patrzać na zamieszanie w drużynie - ale rozumiem. Trupy do zawsze zarobek. Każdy się spieszy do nich - westchnął jakby znał ten obrazek zbyt wiele razy.
- Dziwisz się, że nie chciałem tracić czasu na dyskusję i ruszyć szybko? - odparował z lekkim rozbawieniem - Jeśli chcecie, mogę przenieść część waszych zapasów. Mamy tu jakichś zwiadowców? Jeśli nie, mogę ruszyć przodem
- Jeśli jesteś przywiązany do noszenia kompasu, to nie powinieneś iść przodem. Co najmniej druga osoba po przodku. Może dzikie - niziołek zamyślił się - wyglądają na lubiące tropić czy co tam robi się w lasach.

Na wypowiedziane przez Niziołka określenie “dzikie”, Vaala uniosła na drobny moment jedną brewkę, nie odezwała się na ten temat jednak ani słowem…
- Trupy wyrzucić tak, będą śmierdzieć, a potem wylezą z nich robaki. Opuścimy sta-tek, na dzień, ale co jak na kilka?
- Robaki w czekoladzie - niziołek uśmiechnął się w stronę Vaali jakby komentował jakiś smakołyk - ale raczej nie z larw mięsnych - stwierdził po zastanowieniu. Vaala zaś uśmiechu nie odwzajemniła, wzruszając jedynie ramionami…
- W dupę wyruchanego jeża - odezwała się Mmho wstając znad trupa, a następnie ciągnąc go w stronę burty by sprawdzić czy da się przez nią wyrzucić ciało. I po chwili trupek wyleciał rozpaćkując się na twardym podłożu, ku uciesze kruków i sępów… te rzuciły się od razu na darmową przekąskę.
- Skoro nie chcecie tracić więcej czasu, to do roboty. Vaala umie kucharzyć, czy możesz przynieść zapasy dla wszystkich i każdemu rozdać je po równo? A wy panowie, każdy po jednym trupie. Przedmioty tu, ciało za burtę i lecimy dalej. Bez jęczenia jak stare baby. Każdy robi swoje i za pięć minut ruszamy. Jak będziemy znowu wszyscy, bo jeden już se polazł, to sobie ustalimy kto idzie przodem. Mmho może iść pierwsza. - Popatrzyła krótko po nich, omijając wzrokiem elfkę. - Ja jebię - dodała jeszcze, ale pod nosem.

Vaala skinęła głową, i ruszyła się więc do izby nawigacyjnej, by przytaszczyć tu ciało kapłana, pozbyć się z trupa rzeczy, a następnie by przygotować jakieś zapasy dla wszystkich biorących udział w wyprawie po… to co statkowi brakowało.
 
Asderuki jest offline