Czas: 2020.02.17; pn; g 09:00
Miejsce: Los Angeles, biuro DEA
Warunki: jasno, ciepło, sucho, cicho na zewnątrz jasno, umiarkowanie, b.silny wiatr i mżawka
Poniedziałkowy poranek przywitał Eda potężną ulewą. Krople łomotały o parapet, szyby a potem samochód gdy jechał przez zalane deszczem miasto. Przynajmniej miał czas przemyśleć co dowiedział się podczas wczorajszego łażenia w porcie dla jachtów. Większość zaczepionych ludzi nie powiedziała mu zbyt wiele. Albo nie znali Alyssy albo kojarzyli ją z gazety jako tą samobójczynię co wyskoczyła z hotelowego okna. Trafił jednak na parę osób co ją znało chociaż z widzenia. Wyglądało na to, że Salvado nie pojawiała sie ostatnio zbyt często w klubie. Kiedyś bywała częściej, pływała na jachtach i żeglowanie sprawiało jej przyjemność. No ale to było dawniej, że trzy czy cztery lata temu. Ale z czasem pojawiała się coraz rzadziej. Ostatnio to może raz na rok i to głównie na corocznych imprezach na jakie wypadało być by podtrzymać znajomości się się pokazać.
Dlatego Matt był trochę zdzwiony jak w grudniu, jakoś w świątecznym okresie przyjechała i wzięła małą żaglówkę by popływać. Wzięła ją na prawie cały dzień. Wróciła późnym popołudniem. No ale dlatego nie bardzo było okazji z nią porozmawiać. Matt jednak odniósł wrażenie, że coś ją gnębi, wydawała się smutna. Ale tłumaczyła, że to z przepracowania. Musiała odpocząć i złapać wiatr w żagle. No a potem oddała łódkę i odjechała. Więcej jej nie widział. Nie spodziewał się jednak, że gdy następny raz o niej usłyszy to z gazet obwieszczających jej samobójczą śmierć.
Czy to była albo nie była samobójcza śmierć tego Matt nie wiedział. I nie odważył sie wyrokować. Znał tą Alysse sprzed paru sezonów jak pływała i aktywnie udzielała się w klubie. Była świetnym żeglarzem i pełną radości i życia dziewczyną. Ale potem bywała coraz rzadziej to i jakby samoistnie się oddalała. Przez tą pracę pewnie. Coraz więcej miała na głowie i wysysała z niej czas i siły. Szkoda dziewczyny. Taka młoda i pełnia życia. Ale, że jest aż tak źle by skończyła sama ze sobą… Tego Matt się nie spodziewał. W ostatnie świeta nie wyglądała na zbyt radosną ale też nie na tak przybitą by się zaraz miała ciąć, strzelać w głowę czy skakać z okna. Ale co tam człowiek wie co drugiemu siedzi w sercu i duszy jak porozmawia tylko chwilę czy dwie?
---
Z profilem jaki miał zamiar założyć by przedstawić się Longo było albo łatwo albo trudniej. Zależy jak na to spojrzeć. Właściwie profil jakiejś kobiety mógł założyć sam. Nawet wrzucić dowolną fotkę z neta. To byłoby najłatwiejsze do zrobienia. Ann pewnie też chyba powinna się zgodzić pomóc sprokurować taki profil czy nawet konwersację z Hiszpanem. Zwłaszcza po ostatnim weekendzie. Była jeszcze Tiffany. Recepcjonistka co dosłownie mogłaby robić za twarz firmy. No ale właściwie była właśnie recepcjonistką a nie agentką terenową. Nie wiedział czy by się zgodziła. Właściwie jeszcze jedna czy dwie koleżanki z pracy też wyglądały niczego sobie no może nie tak jak Tiff no ale też niczego sobie. Tylko każdą z nich trzeba by wprowadzić w sprawę o co chodzi z tym profilem.
Rano też odpisała mu Shana. Właściwie to pod profilem wysportowanej instruktorki pojawiła się odpowiedź równie lakoniczna jak on wczoraj wysłał jej.
Cytat:
Cześć |
---
- Ale pizga. - Chris spojrzał za okno. Widok jak na Kalifornię to nie był zbyt budujący. Nie dość, że od rana lało to jeszcze wiało.
- Teraz to chociaż deszcz się uspokoił. - Terry podobnie zerknął za okno. Rano jak się jechało do biura faktycznie lało jakby niebiosa zamierzały zatopić to grzeszne miasto.
- Ale pizgać zaczęło. - Chris nie dawał za wygraną. No może i w ciągu ostatniej godziny ulewa osłabła w drobną mżawke ale silny wiatr tak nią zacinał jakby chciał ją rozbić co się dało. Okno aż trzeszczało gdy drobiny wody rozbijały się o nią a pięść wiatru próbowała je wdusić do środka. Na zewnątrz widać było niewiele ludzkich sylwetek a te które były szły ciężko walcząc z wiatrem. Całe drzewa uginały się pod naporem tego wiatru.
- No ale dobra, my nie o pogodzie. Chyba coś mamy. Pokaż to Chris. - Terry machnął ręką na tą nędzną aurę. Póki byli w środku to ta pogoda nie była aż taka straszna. Wewnątrz było ciepło, sucho i przyjemnie. Jego kolega przytaknął i włączył płytkę z nagrań CCVT z poczekalni “Morgan & Son”.
- Przejrzeliśmy cały tydzień. I właściwie nudy. Ale ten tutaj może być coś na rzeczy. - Chris stanął obok biurka by wskazać na ekranie jakiegoś mężczyznę który właśnie wszedł do środka. Był ubrany dość zwyczajnie. Bluza z załozonym kapturem i ciemne okulary. Przeszedł śmiało przez całą poczekalnie rzucając jedynie przelotne spojrzenia na okolice i zaraz zniknął z widoku.
- Gdzieś poszedł. Ale zaraz wróci. - Terry nieco uprzedził fakty. Bo na razie nie działo się nic specjalnego. W poczekalni było widać ze trzy osobe które ledwo zwróciły uwagę na nowego i zaraz wróciły do swoich zajęć czyli rozmów, czytania pisemek albo grania na telefonie. Jeden z agentów trochę przewinął może ze dwie czy trzy minuty gdzie właściwie nadal nic się nie działo i nie było na czym oka zawiesić. Aż znów pojawił się facet w kapturze.
Tym razem wracał gdzieś z głębi budynku, z tej samej strony gdzie dopiero co zniknął w kadrze. Teraz szedł nieco wolniej. Żując gumę podszedł do stolika z pisemkami dla klientów i chwilę tam grzebał. Ale poza wizytówką którą zabrał nic więcej widocznie nie przykuło jego uwagi. Wizytówkę obejrzał i z nią podszedł do drzwi biura Morgana. Tam chwilę czytał i oglądał gazetkę ścienną gdzie pewnie była reklama tej firmy. W końcu wyjął swój telefon i chyba zrobił fotkę jakby nie chciało mu się uczyć na pamięć godzin otwarcia albo tego co jest na tej gazetce. Potem jeszcze sięgnął po jedną z czepeczek firmowych jakie stały obok na stojaku, obejrzał ją i po chwili zastanowienia wziął jeszcze dwie. W końcu rzucił jeszcze raz spojrzeniem na resztę poczekalni i wyszedł na zewnątrz znikając z kadru.
- To z 23-go stycznia. W czwartek. W poniedziałek był ten numer na komisariacie. - Chris wskazał na datę nagrania widoczną w rogu ekranu.
- No i widzisz jak jest ubrany. Niewiele widać poza tym, że to chyba jakiś białas. - Terry zwrócił uwagę na faceta w nagraniu. Nieco cofnął taśmę by było widać jego sylwetkę. Luźne ubranie, kaptur, ciemne okulary niewiele zostawiały detali. Karnacja jakaś jasna. Pewnie biały ale mógłbyć też jakiś Latynos. Czarno - białe nagranie kamery przemysłowej aż takich detali nie wyłapywało. Budowa średnia w sensie, że nie grubas ani mięśniak. Ubiór jak na fana rapu nie pozwalało na określić tego dokładniej. Rzadki, ciemny zarost na twarzy. Co prawda rysopisy udawanych elektryków nic nie mówiły o zaroście no ale równie dobrze mógł się ogolić przez te parę dni albo nawet mieć na nagraniu sztuczny zarost.
- Więcej z tych nagrań nie wyciśniemy. Jak chcesz to sam je oglądaj. Tylko
parę osób wzięło te czapeczki. Raz jakiś chyba menel czy inny obdartus. Raz matka dla swoich dzieci. I raz wpadła jakaś gówniarzeria pobrykali trochę i też zabrali parę czapek. Jak chcesz to sam to oglądaj. - Chris wcale nie ukrywał, że to żmudne zadania oglądania nudnych nagrań kompletnie nie przypadło mu do gustu. Ale też to, że w ogóle coś z tego udało się wyciągnąć to i tak uważał za sukces.