Archie odetchnął z ulgą gdy skolopendra zdecydowała się porzucić dalszą próbę ataku na jego kompanów. Nie wątpił oczywiście w umiejętności wojowników, ale i tak nie chciał ryzykować, by któryś z nich mógł zostać potraktowany trującym jadem.
Nie pozostało im więc nic więcej jak ruszyć dalej, mając nadzieję, że wij niespodziewanie nie zmieni zdania i nie wróci. Gdy doszli wreszcie do końca korytarza, okazało się że ponownie natknęli się na kolejną bandę zielonych.
”No ileż można?” - pomyślał zirytowany, przeklinając zdolności reprodukcyjne tej rasy.
Z zamyślenia wyrwała go nagła i energiczna reakcja Williego. Bard zaczął zastanawiać się jakim to ziołem nabił swą fajkę mag i czy przypadkiem nie będzie chciał się kiedyś podzielić zapasami.
- Również mogę dołożyć jeden czar usypiający od siebie, jeśli uznacie że jest taka potrzeba. Tych którzy oprą się zaklęciu moglibyśmy ogłuszyć, lub jeśli nie będzie innej możliwości… uciszyć ostatecznie.