Po pewnym czasie, gdy trupy poprzedniej załogi wylądowały za burtą, a ich niedoszły ekwipunek przeszedł w nowe ręce, nadszedł czas zbierania się w drogę. Rozdzielenie prowiantu, omówienie odgórnego planu działania, i tym podobne, czasem drobne, jednak ważne dla dalszej wyprawy kwestie, należało sobie jeszcze wyjaśnić…
- Dla każdego tyle samo wody i żarcia. - Vaala rozdawała co trzeba wszystkim osobom na pokładzie. Ot, zwyczajowa woda i prowiant w postaci suszonego mięsa, owoców, sucharów, i tym podobnych. Nic wielkiego, nic nadzwyczajnego, nic… smacznego. Ale jak mus, to mus.
- Mogę stworzyć więcej wody i żarcia w drodze. Nic innego na sta-tek nie ma. - Wzruszyła ramionami, spoglądając na chwilę i na Niziołka, po czym wyciągnęła gdzieś ze swoich łachmanów małe zawiniątko, kładąc na stojącej na pokładzie beczce. W kawałku szmatki było kilka jagód, orzeszków, i nawet parę listków.
Vaala przesunęła delikatnie paluszkiem jagody na bok.
- Te są magiczne. Zjesz taką, to brzuch pełny jak po obiedzie. Chcecie teraz, czy potem? Mogę wyczarować więcej. - Spojrzała po wszystkich zebranych.
Harranowi w zasadzie te wszystkie zapasy nie były potrzebne, ale zaklinacz doszedł do wniosku, że dobrego nigdy za dużo. Poza tym Afreeta od czasu do czasu bywała głodna, a kamieni i trawy raczej nie jadała. Schował więc jedzenie i wodę, ale za jagody podziękował uznając, że innym mogą się one bardziej przydać.
Wędrowiec przyjrzał się jagodom z pewnym zaciekawieniem, ale po chwili pokręcił głową.
- Zachowajcie pożywienie dla siebie, mi nie jest potrzebne.
Jak dawali należało korzystać. Tak przynajmniej uznała Imra.
- Dobra robota - powiedziała zabierając co jej przygotowali do torby. Jagody wzięła dwie i z bliżej nieznanego powodu poklepała dużo nizszą od siebie druidkę po głowie nie zaszczycając jej jednak spojrzeniem, na co Vaala odsunęła głowę.
- Jak nie ma ciasta to dobre i jagody - niziołek stwierdził zabierając prowiant oraz również biorąc dwie jagody, dość surowo dziękując druidce zdecydowanym, prostym gestem pochylenia głowy.
- Ja również podziękuję, mam swoje zapasy - rzekł Ambroṩ - Nigdy nie wiadomo, na ile starczą, więc bierzcie.
- Nie trzeba - powiedziała krótko Mmho na widok jagód. Resztę zapasów schowała dziękując za nie skinieniem głowy.
Vaala schowała więc zawiniątko z owocami lasu ponownie w swoje łachmanki, po czym omiotła towarzystwo wzrokiem.
- To ruszamy tak? - Powiedziała.
Po chwili wyciągnęła więc ze swojej torby drewnianą miseczkę, nalała tam nieco wody, i wrzuciła dwa listki. No i zaczęła swoje mamrotanie, wykonywanie skomplikowanych gestów dłońmi, odprawianie najwyraźniej jakiejś magii… i po dłuższej chwili skończyła, a woda w miseczce i listki wyparowały. I nic.
Póki gdzieś wysoko ponad nimi, gdzieś na tym tu “niebie” nie rozległ się skrzek. I pojawiły się punkty, które szybko rosły, w miarę zbliżania się do statku i przebywających na nim osób. Jeden, dwa, trzy… cztery.
Orły. Ogromne orły, które szybko pokonały odległość, lądując tuż obok statku, przy okazji płosząc kruki i sępy. Ale co to były za orły… wysokie, niczym byś postawił dwa konie, jednego na drugim (tak 4,5m), a rozpiętość ich skrzydeł to jak trzy rumaki, ustawione jeden za drugim(9m). Vaala z wielgaśnym uśmiechem na twarzy zbliżyła się do burty, po czym przywitała z każdym z nich po kolei. Najpierw ukłoniła się, coś pomamrotała do tych imponujących stworzeń, a nawet każdego z nich pogładziła dłonią po wielkim łbie. W końcu zaś, odwróciła się do towarzyszy na pokładzie.
- Polecimy na orłach - Powiedziała dziewoja, po czym zatoczyła ręką łuk, jakby naśladując wypowiadane słowa, przy okazji chyba określając długość istnienia owych bestii - Będą dla nas od wschodu do zachodu słońca…
No tak, tylko, że orły były cztery, a ich wszystkich siedmioro?
- Piękne... - z uznaniem powiedział Harran. - Dużo udźwignie taka ptaszyna? Dwie większe osoby?
Niziołek podniósł brew w geście małego podziwu. Chwilę przyglądał się zwierzynie, dość fachowym okiem oceniał ptaki, potem jego wzrok powędrował na druidkę. I wtedy nie odezwał się, tylko przyłożył zaciśniętą pięść do piersi, a potem dwoma palcami dotknął nosa. Był to chyba jakiś gest uznania?
Po tym podszedł do zwierząt.
- To kto lubi się przytulać z niziołkami?
Zapytał wybuchając donośnym śmiechem jakiego nie powstydziłby się krasnolud.
Czy to możliwe, że słyszał orły w takim miejscu? Ambroṩ zwrócił głowę ku górze. Tak, niemożliwe, a jednak.
- Mogę lecieć z tobą - rzekł mnich, po czym skinął głową Vaali w geście uznania - Wspaniałe są.
Automaton przyglądał się przyzwanym ptakom w kompletnym bezruchu - widać zrobiły na nim wrażenie. Słysząc pytanie Harrana jakby się ocknął i pokiwał głową, przenosząc wzrok na Vaalę.
- Moje ...ciało może być dużym obciążeniem - stwierdził z lekkim żalem w głosie - Postaram się dotrzymać wam tempa w powietrzu.
- Rosły chłop w zbroi to dla nich nie kłopot - Vaala odpowiedziała Harranowi i maszynie, po czym i odezwała się do wszystkich - Ja też takim się stanę i wezmę Mmho.
Gdy Vaala przedstawiła swoje rozwiązanie, Wędrowiec uśmiechnął się lekko, co nie stanowiło wcale przyjemnego widoku, po czym odszedł na bok, siadając po drugiej stronie pokładu i nieruchomiejąc.
- Rosłym chłopem się staniesz? Czy będziesz taka do spółki z Mmho? - zapytał, z wyraźnym uśmiechem, zaklinacz.
Mmho przyglądała się w milczeniu orłom i Vaali. Właściwie, to była pod takim wrażeniem, tego co się właśnie wydarzyło, że nawet nie wiedziała co powiedzieć.
- Rosły chłop, który weźmie Mmho? - zdziwiła się najpierw, wyrwana z zamyślenia, po kilku uderzeniach serca zaśmiała się głośno dostrzegając żart. - Mmho nie potrzebuje chłopa, ale na orła chętnie wskoczy.
- Jedyna rzecz jakiej zazdroszę druidom. Zwierząt. Taki widok się nigdy nie znudzi… - Imra najpierw westchnęła do swoich wspomnień a potem spojrzała na pozostałych. - No to wybierajcie sobie te orły jak pokoje. Pchać się nie będę.
Z tymi słowami klepnęła Mmho w plecy jakby zachęcając ją do wskoczenia na jakiegoś.
- Łapy precz, bo wyrucham jak jebaną elfkę - warknęła pół-orczyca, wyraźnie najeżona i ledwo panująca nad sobą by nie sięgnąć po jakiekolwiek ostrze. I na wszelki wypadek odeszła kilka kroków od Imry. Wszak nie na orła, bo tym dla niej miała stać się Vaala.
- Możesz próbować, tylko może jak już wrócimy. Szkoda orłów. Jeszcze by rykoszetem dostały - półelfka powiedział z dość zaskoczoną miną. Nie sądziła, że taka niedotykalska będzie zielonoskóra.
Mmho nic nie odpowiedziała na to, ignorując pół-elfkę.
.