Lothar umiał docenić szczerą twarz i przyjazny głos. Pewny uścisk ręki jakim tamten z pewnością by go obdarzył kazałby wierzyć w jego uczciwość i prawość. Lothar dobrze to wiedział, sam bowiem od pewnego czasu także uczył się, że kluczem do sukcesu są uczciwość i szczerość. Jak tylko człowiek nauczy się je przekonująco udawać, świat stanie przed nim otworem.
Dlatego uśmiechnął się do podejrzanej dwójki i machnął ręką.
- Pasażerów przewiozłem, widać przecież. A kęsy żelaza w ładowni już zamówione - zełgał gładko. Żelazo słabo nadawało się do kradzieży, bo i ciężkie i nieporęczne... ale i tak nie zamierzał ryzykować.
***
- Nie podoba mi się ta dwójka, trzeba będzie trzymać straż na barce... o ile chcemy wyjść na brzeg na dłużej - zasugerował kompanom na boku.
W razie czego znał ludzi, których można było wynająć, którzy umieli posługiwać się bronią i mieli dług wdzięczności wobec Lothara i spółki. Byłych banitów. Miał też srebro na ich usługi.