Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-06-2020, 19:11   #16
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Post wspólny


Eiliandis obudziła się skoro świt. Uzdrowicielka nie należała do osób, które długo wylegiwały się w łóżku. Szybko zebrała swoje rzeczy. Dużo tego nie było, wszak dzień wcześniej przybyła do miasta. Po porannych ambicjach i porządnym śniadaniu udała się do stajni. Stajwnni co prawda zadbali o Węglika, ale sama wolała jeszcze raz sprawdzić swojego wierzchowca.
Była gotowa do drogi z nowymi towarzyszami.



Pierwszą noc podróży spędzili w jaskini. Nie była to nowość dla uzdrowicielki, gdyż w trakcie podróży do Edoras wielokrotnie spędzała tak noc. Córka Eadwearda zaczęła więc od oporządzenia Węglika. Masywny, kary ogier stał spokojnie gdy jego właścicielka czysciła go i karmiła.
Węglik, tak jak ona sama był zmęczony wcześniejszą podróżą i Gondoryjka czuła to z każdym stawianym przez zwierzę krokiem.
Gdy wierzchowce był już nakarmiony i napojony Eiliandis mogła przygotować sobie posiłek i posłanie.
Przy ognisku usiadła okryta pledem.

Wtedy też do jaskini wrócił Rogacz z naręczem chrustu i igliwia. Mężczyzna okryty ciemnobrunatną skórą zdaje się zdjętą z kozła, otrzepał się z wody i śniegu, który przyniósł z gałęzi drzew, a potem ułożył wszystko nieopodal paleniska. Dorzucił kilka gałązek na pożarcie płomieni i poprawił kilka innych już płonących niemal wsuwając przy tym dłonie w czerwone jęzory. Rozejrzawszy się następnie dookoła, spoczął tym razem już bez pytania obok Gondoryjki.
- Zatem królewskie zadanie... - powiedział usadawiając się wygodnie - Co w jego wykonaniu skusiło Panią Eiliandis z Tu?
Eiliandis spojrzała z ukosa na towarzysza. Cienie, które tańczyły na jego twarzy w takt trzasków ognia nadawały twarzy czarnowłosego mężczyzny niekiedy upiorny , a niekiedy bardzo przyjazny widok i uzdrowicielka przez jakiś chwilę z fascynacją wpatrywała się jak zmienia się wygląd mężczyzny.
- Chęć poznania tego ludu.- odpowiedziała zgodzie z prawdą. Był to jeden z powodów dla których przestała na tę wyprawę. - Jeżeli chcę oferować w Rohanie usługi uzdrowiciela powinnam poznać tych ludzi.
Tym razem twarz Rogacza rozjaśnił wyraźny uśmiech.
- No tak… Z samej gościny w Medusled można wyciągnąć wnioski, że jedyne tutejsze bolączki to wilki i Dunlendingi. Obie póki co nieuleczalne… Chyba, że masz pani jakąś maść przed nimi strzegącą?
- Myślę, że każdy szanujący się człek ma tę maść przy sobie - poklepała miecz leżący koło niej. - Nie miałabym sumienia próbując konkurować z tym.
Mężczyzna spojrzał na długą klingę obok uda czarnowłosej i pokiwał z uznaniem dla tego widoku głową.
- Nieczęsty widok w tych stronach. Wszystkie niewiasty w Tu takimi wywijają? Czy tylko uzdrowicielki?
- A ja właśnie była pewna, że częstszy niż w Minas Tirith. Wszak w stolicy zwykły człek nie musi się o swoje bezpieczeństwo obawiać - odarła.
Rogacz zadumał się nad tymi słowami spoglądając ponad paleniskiem na jaskiniową ścianę.
- Kiedyś tam wyruszę - oznajmił w końcu - Na własne oczy zobaczyć wieczne miasto wykute w górze. Wspiąć się na jego siedem skalnych półek…
Wyglądał przez chwilę jakby niemal widział ten obraz malujący się płomieniami na ścianie. Po czym obejrzał się na Eiliandis.
- Miałem na myśli długość klingi. Z tą rzadkością. A nie żeś uzbrojona Pani.
- Może zatem kiedyś cię po nim oprowadzę - odparła eadweardarowa córka wpatrując się w ogień. W jej głosie nie było jednak śladu tęsknoty, a jedynie dziwna obojętność. - A co do miecza - wzrok uzdrowicielki powędrował w stronę omawianego przedmiotu a jej dłoń w kierunku rękojeści, ale nie spoczęła na niej. Eiliandis delikatnie przesunęła palcami dłoni po bogato zdobionej głowicy. - Wykuty został dla rosłego mężczyzny , a nie drobnej kobiety, to prawda - w jej głosie pojawiła się pewna tęsknota. - Ale i ja potrafię posługiwać się nim - dodała już dużo twardszym tonem.
-' Z pewnością - odparł Rogacz, a w jego tonie nie było powątpiewania - Wygląda jakby skrywał nie lada historię…
Wziął głęboki wdech, dorzucił drwa i sięgnął za siebie po osadzony na długim drzewcu topór. Broń nie wyglądała kunsztownie, a klinowi obucha wiele brakowało do mistermości dzieł krasnoludów, czy elegancji ludzi z Zachodu. Zdobiły ją jednak pozacierane glify, z których jeden przywodził na myśl głowę jelenia.
- Moja maść na wilki. - powiedział - Na Dunlendingi cierpią prawie wyłącznie Rohańczycy. I wilki.
Zaskakująca była taka wypowiedź u kogoś o mieszanym pochodzeniu. Toteż Eiliandis na chwilę uniosła brew w wyraźnie zdziwienia.
- A w twych rodzinnych stronach? - Zapytała. Może zbyt szybko. Może zbyt śmiało. Ale wypowiedzianych słów nie dało się przecież cofnąć.

- Na co tam cierpią? - czarnowłosy podrapał się po brodzie zastanawiając się przez chwilę - Chorobliwa krewkość… Brak humoru… Marne wrażenie zewnętrzne…- uśmiechnął się na krótką chwilę do tych określeń - ale najuciążliwszy jest chyba... strach.
Spojrzał na nią nieco ponuro, po czym odwrócił się ku płomieniom.
Nie oto chciała zapytać. Odpowiedź padła jednak, a udzielający jej mężczyzna zdawał się stracić ochotę na dalszą rozmowę. Ta ponura mina odstraszały na chwilę Eiliandis. Jednak tylko chwilę. Bo co można robić siedząc razem przy ognisku? Rozmowa wydawała się odpowiednią rozrywką w tej sytuacji. Uzdrowicielka uśmiechnęła się łagodnie.
- Pamiątka rodzinną? - Zapytała w końcu wskazując na topór.

- Mhmm - mruknął w odpowiedzi obracając w dłoniach broń - To Ryk.
Wskazał pierwszy symbol przypominający jelenia, ale nie rzekł niczego tylko uśmiechnął się prawym, tym bardziej widocznym kątem ust.
- Słońce i góra - wskazał dwa następne symbole - Od, których niekońca wziął swój początek - po czym przesunął palce kolejno po następnych - woda i wiatr, których odmęty i razy go zahartowały. I w końcu to las i bestia, które przed nim drżą.
Ledwo dostrzegalnie parsknął choć wcale nie drwiąco, raczej wesoło.
- A poza tym to zwyczajna broń.
- A jednak darzysz ją panie Rogaczu sentymentem - powiedziała kobieta.
- Tak - przyznał - Przypomina mi o czymś. O czymś czego nie chciałbym zapomnieć.
W odpowiedzi Eiliandsi pokiwała tylko głową, a po chwili dodała
- To dobrze gdy mam coś co nam przypomina o rzeczach istotnych.
- Dla równowagi jednak... - Rogacz ponownie się odwrócił i zaczął czegoś szukać w tobołku - Dobrze też czasem mieć coś co pomaga na chwilę zapomnieć.
Co rzekłszy odkorkował napełniony przez Cepę przed wyjazdem z Edoras bukłak i podał go Gondoryjce.

- Miód tym razem. Elfka wyglądała jakby jej smakował więc uznałem, że można sprawdzić.
Uzdrowicielka sięgnęła po bukłak. Uniosła go nieco ku górze, geście toastu i przystawiła do ust powalając złocistemu trunkowie zwilżyć usta i spłynąć do gardła. Po czym oddała bukłak właścicielowi. Przejechała przy tym lekko językiem po wargach by spić ostatnie krople miodu.
- Rzeczywiście wyśmienity. - Dodała z uśmiechem.
Czarnowłosy spróbowawszy i oddawszy toast, pokiwał głową choć bez takiego jak Eiliandis przekonania co do smaku trunku.
- Może być - Uznał w końcu, ale nie zostawił wątpliwości, że woli piwo - Ciekawym pierwszej osoby, którą pani uzdrowiłaś. Ale myślę, że ku temu będzie jeszcze okazja. Tymczasem odpocznijmy przed jutrem. Obawiam się, że Rhune znów będzie chciał z samego rana na koń wsiadać
- Niech wsiada - zażartowała Eiliandis. - Kto mu broni?
- Nikt - odparł Rogacz - Ale jak ma nas dogonić ulfurowa kompania to wolę byśmy dotrzymali mu tempa.
- Skąd pewność, że Rhune nie będzie chciał z nimi połączyć sił? - Zapytała.
- Mógł zrobić to zrazu. Teraz oni raczej nie będę chcieli z nim łączyć sił. Za bardzo chorują. Albo on. Ciężko czasem się połapać.
- Spędziłeś więcej czasu w ich towarzystwie. Wiesz pewnie lepiej jacy są - córka Eadwearda poprawiła pled, którym się okrywała.
Rogacz zaś ponownie dorzucił nieco drwa do ognia, w którym igły zatrzeszczały przyjemnie.
- I Rhunego i Ulfurowych znam tyle co ty, pani Eiliandis - odparł - Zgaduję. Choć zagadki są domeną uczonych. Co ty pani sądzisz zatem? Ulfur będzie nam sojusznikiem, czy przeciwnie?
- To nie zawody, żeby pokazać kto lepszy. Nagrody również nie przewidziano - uzdrowicielka wyciągnęła dłonie w kierunku ogni. - Cel jest wspólny, więc szkodzić nam nie będzie. Jest trochę głośny i buńczuczny, ale honor swój musi mieć i nie wystąpi przeciw tym,którzy królewską monetę przyjęli. Myślę, że w razie potrzeby można na sojusz liczyć.
- To wszystko brzmi bardzo mądrze - odparł bez cienia rozbawienia Rogacz - Ale zakłada. Że Ulfur też o tym wie.
- A może w ogóle ich nie spotkamy i całe rozważania okażą się niepotrzebne? - Kobieta przypomniała sobie jakie wrażenie, i to niezbyt pozytywne, wywarł na niej ex-bard. Nie paliła się by spotkać go ponownie.
- Niektórzy na to mówią “rohirrimskie gadanie” - czarnowłosy ponownie przepił z bukłaczka i podał go Gondoryjce - Dość więc na dziś o królewskim bardzie. Jest inny powód by zdążyć za Rhunem. To on ma mapę.
-Tym mnie przekonałeś - powiedziała biorąc od wojownika miód i ponownie upiła trochę oddając przedmiot - starczy zatem.


Opuszczone, chyba, domostwo nie prezentował się wcale lepiej od ich poprzedniego schronienia. Przynajmniej z zewnątrz. Trzeba je było jednak sprawdzić. Eiliandis przyjęła lekkim skinięciem głowy plan przedstawiony przez Rogacza i z mieczem gotowym do użycia ruszyła za nim.

 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem