Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2020, 10:46   #28
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
Siedzieli we dwójkę w zapyziałej karczmie popijając coś co smakiem przypominało raczej szczyny niż browar.

- Ohyda. Szczura w tym utopili? - pomyślała Versana ponownie zanurzając usta w brej - Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Taka jest cena pozostania anonimową. - lekki uśmiech pojawił sie jednak na jej twarzy - W Marienburgu zdarzyło się pijać jeszcze gorsze berbeluchy.

Z pacierza na pacierz ludzi w "Piwnicznej" przybywało. Smród taniego alkoholu i tytoniu mieszał się w powietrzu tworząc swoistą wizytówkę tego miejsca. Brakowało jednak wciąż brodatego czarodzieja. Myśl o potrzebie zamówienia kolejnego kufla lokalnego przysmaku przyprawiał zubożała szlachciankę o mdłości. Eunuchowi trunek jednak zdawał się nawet smakować, bo opróżnił już niemal cały kufel i coraz częściej spoglądał w stronę szynkwasu. Nagle jednak drzwi się otworzyły wpuszczając do środka masę lodowatego powietrza, które przyjemnie rozrzedzało niemal gęste od karczemnych "aromatów" powietrze. Chwilę później oczom kultystki ukazał się Aaron w naprawdę dobrej formie jak na niego i jak na tą porę dnia. Nie zwrócił jednak w ogóle uwagi na Versane i jej ochroniarza. Udał się zaś od razu w stronę szynkwasu by zamówić coś do zwilżenia gardła. Właściciel lokalu wręczył mu kufel spienionego piwa. Czarodziej po odebraniu trunku pociągnął porządnych łyk i zaczął rozglądać się po izbie jakby kogoś chciał znaleźć. Nagle zakotwiczył spojrzenie na zasiadających przy jednym ze stołów dwóch mężczyznach i szepnął kilka słów w kierunku karczmarza, który chwilę później podał mu butelkę przezroczystego płynu. Następnie Aaron chwycił swój świeżo zakupiony ekwipunek i ruszył w stronę dwóch podejrzanych typów. W gruncie rzeczy nie różnili się niczym od ulicznych rzezimieszków. Jeżeli jednak naprawdę byli strażnikami w kazamatach nie sprawiali wrażenia dobrodusznych i prawych. W każdym razie to zapewne dzięki takim jak ci dwaj ten przybytek owiany był tak niechlubną sławą. Pacierz później kultysta biesiadował wraz z nimi polewając płyn z butelki. Wdowa siedziała kilka stolików dalej więc nie była w stanie usłyszeć wszystkiego o czym dyskutowali. Starała się jednak nadrobić to czytaniem z warg trzech mężczyzn. Czas mijał a stan ów dżentelmenów z kielicha na kielich pogarszał się. Łatwo było to dostrzec gdyż coraz głośniej darli ryje, śmiejąc się wniebogłosy i podszczypując kelnerkę, która prężnie uwijała się pomiędzy stolikami. Brunetka zdawała się już powoli przyzwyczajać do panującej wewnątrz karczmy atmosfery popadając w swoistego rodzaju monotonię. Została jednak ona przerwana przez hałas wywołany otwartymi z impetem drzwiami wejściowymi oraz szamoczącym się w ich progu z ochroniarzem Strupasem. Śmierdziel należał do ludzi, których nie sposób było nie zauważyć. Takowy incydent jednak musiał należeć do zwyczajowych, gdyż mało kto zwrócił głowę w tamta stronę. Szarpanina trwała chwilę po, której garbaty kultysta wyleciał z lokalu na kopach. Wdowa spodziewała się odwiedzin Trupasa, gdyż Kornas poinformował ją o wiadomości, którą wyznawca Nurgla zostawił w skrytce. Nie spodziewała się zaś po nim finezji i w tej materii urokliwy kolega jej nie zawiódł.

- Poczekaj tu na mnie. - rzekła brunetka do swojego pracownika odczekując uprzednio chwilę od zajścia - Ja pójdę do Strupasa dowiedzieć się co go przywiało. Jakby delikwenci mieli się zbierać to wyjdź przed nimi aby mnie poinformować.

Następnie wstała i skierowała się w stronę ciężkich drewnianych drzwi. Zarzuciła kaptur na głowę i złapała za ciężką mosiężną klamkę. Wrota chodziły opornie więc musiała włożyć sporo siły by je otworzyć. Na dworze padał grad i dął ostry północny wiatr. Jednym słowem było nieprzyjemnie. Versana rozejrzała się chwilę po okolicy. Dostrzegła skrytego w cieniu za rogiem pobliskiej kamienicy ulicznika. Zapięła więc płaszcz i ruszyła w jego kierunku stając pod zadaszeniem w cieniu by nie rzucać się nikomu w oczy.

- Witaj. Odebrałam twoją wiadomość. - ton głosu kultystki był równie chłodny jak temperatura panująca na dworze - Jakie potrzebne informacje udało ci się zebrać. Co Tzeentch dla nas zaplanował i gdzie zaprowadził twoje kroki? Mów szybko i rzetelnie. Nie chcemy chyba, żeby mój przyszły mąż zwiał mi sprzed ołtarzu.

- Nasz cel to łysy, wąsaty strażnik z piwnym brzuchem. Mój kontakt potwierdził że lubi wychylić i nie jest niczym dziwnym jak wróci wczorajszy do roboty, często widują go z różnymi ludźmi więc tak możesz go podejść, że niby ciało za przemycenie czegoś dla więźnia. Łyknie jak kundel szynkę. - powiedział garbus - znaleźć Ci miejsce w okolicy czy już coś upatrzyliście?

- No to mi się trafił przystojniak. - odparła brunetka z wyczuwalna ironią w głosie - Ale rzeczywiście. Widziałam go. Problem w tym, że wraz z Aaronem przy stoliku siedzi ich dwójka. - wdowa zadumała chwile - Hmmmm. To skoro grubas jest przekupnym pachołem i za kilka karlików zrobi wszystko to lepiej do wyra zaciągnąć będzie tego drugiego. W ten sposób zdobędziemy dwóch informatorów i człowieka w pierdlu. Dziś zajęłabym się więc tym drugim a jutro wróciła do wąsacza. Chyba, że ty lub Aaron rozwiązalibyście mu język złotem. Co o tym sądzisz? - kultystka spojrzała na garbatego kolegę spod kaptura - Co do miejsca to jest już wybrane. Jak chcesz możesz pójść zbadać teren, pozbyć się ewentualnych nieproszonych gości i nagrzać.

- Aaron mógłby spróbować przekupstwa, ja tu robię za wiejskiego głupka bez kasy i tak ma zostać. - odparł Strupas i zakpił - Na pewno nie spróbujesz Wąsacza? Śmiało bez krępacji. Torbę na głowę i ku chwale Wyuzdanego. Może ma chłop walory ukryte?

- Jak tylko teraz poinformować Aarona o tym? - zapytała wdowa - Zaś co do Wąsacza. Doceniam twoją troskę. Zapewne jest opiekuńczy i dobroduszny. - zaśmiała się delikatnie - Dla dobra jednak zadania powierzonego nam przez Starszego lepiej będzie zdobyć jak najwięcej informacji. Jakiś pomysł co do przekazania informacji naszemu koledze?

- Jak ma trochę oleju w głowie zrobi to co ty i zaraz wyjdzie się ze mną spotkać. - Strupas wzruszył ramionami - Opisz gdzie wybranie miejsce jest. Rozejrzę się, pogonię jak coś się zalęgło. I może na razie nie kombinujmy i zróbmy plan pierwotny. Wracaj do swojej ofiary, ja przygotuję wam lokum.

- Miejmy nadzieję, że mimo tego co wypił myśli w miarę trzeźwo. - odparła z lekkim grymasem na ustach - Z moich objęć żaden facet nie wychodzi cało. Mój były mąż mógłby Ci o tym powiedzieć jakby żył. - zachichotała złowieszczo - Przekaż więc Aaronowi aby zadbał o pana pulchnego. W świetle zdobytych przez ciebie informacji nie chcemy chyba by stała się mu krzywda. Drugim delikwentem zaś ja już się zajmę.

Versana następnie wytłumaczyła Strupasowi lokalizację miejsca schadzki, do którego ma zamiar zaciągnąć klawisza. Następnie pożegna się z nim pozdrowieniem kulturystów zwracając uwagę czy nikt ich nie dostrzegł. Na szczęście warunki atmosferyczne skutecznie odstraszały niepotrzebnych gapiów. Odwróciła się tyłem i ruszyła w stronę karczmy. Wnętrze było mroczne i zadymione ale za to przyjemnie ciepłe. Na zewnątrz wiatr świstał między ulicami szarpiąc jej włosami, suknią i całą sylwetką wpychając słowa z powrotem do gardła. Ten z wąsem wydawał się być starszy od niej i brzuchaty. Pasował do opisu garbusa. Drugi był też pewnie przy trzecim czy czwartym krzyżyku i ciemna szczecina na twarzy nadawała mu wygląda ulicznego zakapiora. Po jakimś czasie widziała jak Aaron trochę już chwiejnie wstał od swoich kompanów i wspiął się po schodach wychodząc z knajpy.

Garbusowi znudziło się bezproduktywne czekanie po ciemku i na śniegu a przede wszystkim wietrze jaki szarpał jego ubraniem i sylwetką więc ruszył do umówionej kryjówki jaką parę dni temu znalazł brodacz. Zdążył przejść kilka kulawych kroków gdy usłyszał skrzypnięcie drzwi karczmy i gdy się odwrócił ujrzał sylwetkę samego brodacza. Skorzystał z okazji, przeszedł za róg aby ulżyć pęcherzowi.

- Coś się stało? - zapytał gdy widocznie rozpoznał jego garbatą sylwetkę. Sądząc po wesolutkim tonie pijatyka z przygodnymi kompanami szła mu przednie ale chyba jeszcze nie był całkiem “zrobiony”. Strupas więc po krótce streścił mu, co ustalił z Versaną.

Versana postanowiła więc wykorzystać sytuację gdy brodaty kultysta opuścił lokal aby dowiedzieć się co dwaj towarzysze Aarona będą mieli sobie do powiedzenia w trakcie jego nieobecności. Chwyciła w dłonie kufel, który do połowy był jeszcze wypełniony piwem i pociągnęła kolejny łyk. Nie chciała wszak wyglądać jak wpatrzony w pizde szpak. Dlatego w międzyczasie streściła dyskretnie Kornasowi to czego dowiedziała się od Strupasa.

Nie czekała zbyt długo. Jak Aarona wywiało na zewnątrz tak po chwili wwiało go do wewnątrz. Zatrzasnął drzwi mocując się z ich naporem tak samo jak ona niedawno ale wreszcie odciął zawieruchę od mrocznego, zadymionego ale ciepłego wnętrza. Po czym nieco chwiejnym krokiem wrócił do swoich dwóch kamratów od dzisiejszej pijatyki. Ci przywitali go całkiem radośnie i znów wrócili do przerwanej biesiady. Kornas w tym czasie wysłuchał co mu mówi szefowa, pokiwał głową i dalej siedział przy swoim kuflu.

Dobre kilka kolejek później, gdy wczesny wieczór przeszedł w pełny i zaczynała się zbliżać północ a plejada gości przewaliła się przez lokal wymieniając jednych na drugich zaczynało się już robić luźniej. Większość tych co mieli coś do załatwienia jutro rano już się pewnie zmyła zostały tylko ćmy barowe i ci co nie musieli się zrywać o świtaniu. Wtedy właśnie przy jednym ze stolików “Piwnicznej” zaczął się wyłaniać zwycięzca tej pijatyki. I z całej trójki łysy, wąsaty brzuchacz wydawał się trzymać najlepiej. Już musiał mieć mocno w czubie ale siedział w miarę prosto i wydawał się najweselszy z całej trójki. Jego kompan chwiał się i trochę mamrotał ale jeszcze reagował całkiem przytomnie nawet jeśli trochę z opóźnieniem. Ale Aaron to już tylko coś bełkotał i raczej nie wyglądał aby był w stanie do jakiegoś konstruktywnego działania. A tymczasem dwaj strażnicy chyba już mieli zamiar zwijać żagle z tej gościnnej przystani bo tak jakby zaczęli się żegnać z przygodnym kompanem.

- No to się nam posypał kudłaty moczymorda. - kultystka warknęła wściekle pod nosem - Szybka zmiana planów Kornas. - rzekła do swego ochroniarza - Biegnij do kryjówki i schowaj się tam tak by nikt Cię nie zauważył. Ja postaram się zaś zaciągnąć do niej jednego z kochasiów.

Versana poczekała chwilę nim eunuch opuści lokal i chwilę później ruszyła jego śladem. Gdy zamknęła już drzwi od karczmy z drugiej strony na zewnątrz wciąż padało i wiało jakby sam Ulryk chciał zdmuchnąć miasto z powierzchni ziemi. Zarzuciła więc na głowę kaptur i skryła się w cieniu pobliskiej kamienicy aby móc obserwować jak “Piwniczną” będą opuszczać pijani strażnicy.

- W końcu się będą musieli rozdzielić a wtedy jeden z nich będzie mój. - pomyślała podirytowana słabą formą czarodzieja - Z resztą jutro też będzie można spróbować. W końcu nasz plan zakładał pojawienie się nieprzewidzianych zwrotów akcji. Niech Tzeentch mnie prowadzi. Wszak wszystko jest jego dziełem i tylko on zna prawdziwą drogę.
 

Ostatnio edytowane przez Pieczar : 05-06-2020 o 10:49.
Pieczar jest offline