Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2020, 11:48   #43
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Kaplica zamkowa była ładna. Józef nie szczędził pieniędzy. Była też barokowa, co oznaczało dużo rzeźb, malowideł ozdób… i witraży. Była też ponura. Motywem przewodnim było Memento Mori. Kościotrupy tańczyły z przedstawicielami różnych stanów na ścianach… namalowane przez artystę znającego się na freskach, ale niezbyt radzącego sobie z postaciami ludzkimi. Przez co tancerze i tancerki śmierci wydawały się cierpieć katusze podczas owego tańca. Ich postacie były powykręcane.
Było tu też ciemno i cicho.
Gotycko.


I samotnie. Opiekujący się kaplicą ksiądz większość czasu spędzał w poniżej zamku wsi.
Więc nikt nie przeszkadzał Basi w modlitwie i rozmyślaniach. Magnatka zeszła do niewielkich katakumb znajdujących się za ołtarzem by podejść do trumny, w której spoczywał Józef.
Właściwie nigdy tu nie była. Nie musiała schodzić w dół podczas samego pogrzebu i przemierzać całkiem… mały katakumb jak na ponoć potężny ród. Ledwie kilka wnęk, każda niestety zamknięta marmurową płaskorzeźbą z profilem zmarłego… w stroju średniowiecznego rycerza lub damy. Był tu też jej małżonek… jak zwykle uwieczniony ładniejszym niźli był naprawdę. Ot, męska próżność. Barbara mogła przewidzieć, że Józef przygotował rzeźbę za życia. Wpatrywała się w jego podobiznę, zastanawiając się co uczynić. Nie będzie teraz kazać otwierać grobu i trumny. Westchnęła ciężko. Nie należało naruszać spokoju zmarłych. Tylko… co miała czynić. Tyle sekretów tyle… wątpliwości. Ten zamek, skrzynia, sekretarzyk. Jan… a jutro pełnia.

Przetarła nagle zmęczoną twarz. Jeśli… wąż nie był snem… może… może mógłby jej pomóc. Tylko to nie było możliwe prawda? Spojrzała w oczy rzeźby nagrobnej dziękując, że Józef był tu jednak przystojniejszy niż wtedy gdy go poznała. Jeśli… był cień szansy, że wąż istniał… powinna jutro przygotować mleko. Tylko… czy istniał? Z odrobiną przestrachu przesunęła dłonią po rzeźbie jakby to mogło rozwiać jej wątpliwości. Po czym, po dłuższej modlitwie, udała się na spotkanie ze swoją dwórką.


Krystyna już czekała na nią w komnacie zabijając czas splataniem czarnych pukli w warkocz. Wstała pospiesznie, gdy Basia weszła i dygnęła dodając na powitanie. - Jak mija ci dzień pani?
- Bardzo dobrze. - Barbara usiadła na jednym ze znajdujących się w bibliotece foteli i przyjrzała swojej dwórce.
Krystyna uśmiechnęła się nerwowo kończąc splatanie włosów. Wyraźnie nie wiedziała jak się zachować, co powiedzieć. Nie miała tej bezczelności Agaty.
- Jak sobie radzisz na zamku? - Barbara nie odrywała wzroku od dwórki. - Czy czegoś ci brakuje?
- Niczego mi nie brakuje. Dobrze sobie radzę.- Krystyna przygryzała nerwowo wargę uciekając spojrzeniem od magnatki. Jak dziecko które nabroiło i nie chce się przyznać do wybryku. Z pewnością nie spodziewała się zainteresowania Barbary. W końcu zajęta swoimi sprawami magnatka dotąd nie poświęcała dwórkom zbyt wiele uwagi (poza Agatą oczywiście).
- Czy ktoś na zamku przypadł ci do gustu? - Basia była ciekawa co takiego mogła nabroić Krystyna?
- Co ?! Nie! Nikt nie przypadł! - spanikowała i przymrużyła oczy mrucząc podejrzliwie.- Bogna coś wygadała?
- Widziałam ile radości sprawiła ci wizyta naszych gości. Z Bogną porozmawiam później. - Barbara zaśmiała się cicho. - Kochana widać, że flirt sprawia ci radość, a ja chcę wiedzieć czy mogę ręczyć za twą cnotę.
- No… nic nie robiłam niewłaściwego.- odparła pospiesznie Krystyna.- Nadal cnotliwa jestem.
- To dobrze. Nie chciałabym cię odsyłać do rodziców. - Barbara wstała z fotela i podeszła do jednego z regałów by wybrać jakiś tomik z poezją. Podała go Krystynie. - Proszę, chcę posłuchać czego nauczyła was Lanoire.
Krystyna zaczęła czytać, z problemami co prawda, aczkolwiek miała do tego większą smykałkę niż Agata. Tamta wolała swojego języka używać do innych celów niż składanie w ustach słów, które widziały jej oczy.
Czarnulka jeszcze niezbyt sobie radziła z literami, ale widać było że przykładała się do nauki.
- Dobrze. Niebawem przyjdę zobaczyć jak wam idą hafty. - Barbara cieszyła się, że chociaż jedna dwórka przykłada się do nauki. - Nie martwiłabym się na twoim miejscu o to, że Bogna mi naplotkuje. To jednak… mój zamek, moja służba. - Uśmiechnęła się starając się złagodzić swoje słowa.
- Ach... to… jest taki jeden stajenny…- duży, umięśniony, o szerokim uśmiechu i twarzy jak z kamienia wyciosanej. Znała go Basia znała. Pewnie wszystkie dziewki w tym zamku znały, nawet jeśli nie miały okazji spędzić z nim chwil na sianku.- … on jest bardzo miły, ale nie uczyniłam nic poza cmoknięciem go w usta i policzek.
Basia zaśmiała się.
- Tak… Wacław jest popularny wśród kobiecej części służby. - Magnatka sama przypomniała sobie jak pochwycił ją za pośladki. - Moja prośba… nie mam nic przeciwko flirtom… wolałabym jednak by poza nie nie wyszło.
- Rozumiem. Nic się nie stanie.- zapewniła dumnie Krystyna.
- Jesteś wolna. - Basia wstała ponownie z fotela i podeszła do regału by rozejrzeć się za lekturą dla siebie. - Niech tu przyjdzie Bogna.
- Tak pani.- Krystyna wstała i ruszyła do wyjścia drobnymi kroczkami. Po czym opuściła pokój. Basia została sama wraz z księgami. Niezbyt ją interesującymi. To osobista biblioteczka Cosetta była dla niej intrygująca.

- Wzywała mnie pani?- spytała nieśmiało Bogna i weszła do komnaty.
Wybrała jednak jeden z woluminów, który nie był modlitewnikiem. Będzie musiała zadbać o ten księgozbiór tym bardziej, że...chyba nie potrzebowała więcej pobudzenia. Pragnęła się uczyć… o naturze… o astronomii… i chyba, stać ją było na odpowiednie księgi?
Widząc dwórkę magnatka odłożyła księgę i wskazała fotel obok siebie.
- Witaj. Jak ci mija dzień?
- Tak pani. Przyjemnie i spokojnie. - stwierdziła z uśmiechem Bogna czekając na pozwolenie by usiąść.
- Usiądź proszę. - Barbara przyjrzała się dziewczynie. - A jak towarzystwo pozostałych dwórek? Jak zajęcia, które proponuje wam Lanoire?
- Są miłe. Wszystkie dwórki. A zajęcia pożyteczne.- odparła wstydliwie Bogna onieśmielona zainteresowaniem wielkiej pani jej skromną osobą.
- Dziewczęta nie sprawiają ci kłopotów? - Basia zrobiła zaskoczoną minę.
- Krystkę znam dobrze i jej sztuczki. A Agata… cóż… na szczęście dogaduje się z Krystką zapominając o mnie.- odparła cicho Bogna.
- Cieszy mnie to. - Barbara uśmiechnęła się do dwórki. - Może jednak warto je poobserwować i pouczyć się o flircie? Nie zrozum mnie źle, wolałabym by choćby jedna z was nie uganiała mi się za stajennymi, jednak chyba pragniesz odnaleźć tu małżonka?
- Liczę że tatko z mamą mi znajdą jakiegoś. Ja tam dużych wymagań nie mam. By miły był i dobry… to wystarczy.- odparła Bogna uśmiechając się nieśmiało.
- Twoja mama i ojciec przysłali cię tu na pewno nie tylko być uczyła się haftować i recytować. - Basia powstrzymała śmiech zasłaniając usta. - Tutaj prawdopodobnie może się pojawić kandydat na męża.
- Tak. - skinęła głową nieco pulchna blondynka.- Ale nie jestem tak ładna jak one. Nie przyciągam męskich spojrzeń.
Barbara podniosła się i podeszła do dwórki, delikatnie ujęła jej twarz w dłonie.
- Jesteś ładną i kształtną kobietą. Jedyne czego ci brakuje to pewności siebie. - Uśmiechnęła się i odgarnęła kosmyk z twarzy dziewczyny.
- Dziękuję za te słowa pani.- Bogna uciekła wzrokiem na bok czerwieniąc się na twarzy… niestety uciekła nim w dół… zerknęła na dekolt pochylonej Basi i zaczerwieniła się jeszcze bardziej. - Ale mi dobrze samej… lubię ciszę i spokój.
- Rozumiem moja droga, jednak ja nie będę mogła cię tu utrzymywać, tym bardziej że twoi rodzice raczej by się nie zgodzili byś została służącą. - Barbara puściła twarz dwórki i sięgnęła po tomik, który czytała Krystyna.
- Ja wiem… i jestem gotowa wyjść za mąż. Ino niespecjalnie mi zależy za kogo…- speszyła się dwórka spoglądając w dół.- Byleby był dobrym i miłym człekiem.
- A jak chcesz takiego do siebie przekonać? To raczej.. rzadki towar. - Barbara podała tomik Bognie i wróciła na swoje miejsce. - To tylko moja rada. Podpatrz jak robią to pozostałe. A teraz… przeczytaj fragment.
- Dobrze…- po czym zabrała się za czytanie. Z trudem. Słowa dukała powoli i długo jej schodziło. Może dlatego, że czasem zerkała na magnatkę speszona sytuacją w jakiej się znalazła.
Barbara pozwoliła jej przeczytać dłuższy fragment.
- Wystarczy. Uprzedzałam już Krystynę, niebawem odwiedzę was zobaczyć wasze hafty. - Uśmiechnęła się do dwórki. - Jesteś wolna.
Bogna odetchnęła z ulgą, uśmiechnęła się raźniej, wstała i ukłoniła. Podeszła do drzwi i ledwie je otworzyła, a już cofnęła się zaskoczona. Na korytarzu stał Michał wyraźnie czekając na swoją kolej.

- Wejdź Michale… już skończyłyśmy. - Barbara uśmiechnęła się ciepło do starszego szlachcica.
Szlachcic wszedł mijając speszoną i spłoszoną blondynkę, która wymknęła się z pośpiechu.
- Chciałem się zapytać co do orszaku jaki planujesz ze sobą wziąć. Jak liczny będzie i kto będzie jego częścią.- rzekł kłaniając się nisko.
Barbara wskazała mu fotel obok siebie.
- Planuję wziąć dwie służące…. Jeśli chodzi o wojaków… zdaję się na ciebie.
- Rozumiem. Kiedy planujesz wyruszyć?- zapytał siadając koło magnatki.
- Chciałam przeczekać pełnię… upewnić się co z Janem. Wyruszyć następnego dnia jak najwcześniej. - Barbara rozsiadła się wygodnie eksponując swoje ciało.
- To nie powinno być problemem. - Michał pomimo tylu wspólnych chwil uniesień nadal zachowywał się szarmancko. Starał się więc ignorować kuszące go widoki, choć jego spojrzenie od czasu do czasu wodziło po krągłościach Basi, czego ta była świadoma.
- Wyruszysz ze mną, czy pozostawisz w czyjejś opiece? - Magnatka oparła twarz na dłoni spoglądając na szlachcica.
- Oczywiście że wyruszę z tobą. Będę pilnował cię jak źrenicy oka, w dzień i w nocy… - chrząknął zawstydzony zdając sobie sprawę że zabrzmiało to cokolwiek niezręcznie.- … oczywiście w odległości zależnej od twojej woli.
- Oczywiście. - Barbara uśmiechnęła się, ale po chwili spoważniała i usiadła normalnie. - Chciałabym… złożyć coś do trumny Józefa. Ja wiem, że to nagle, ale… czuję, że nie pożegnałam się odpowiednio.
- Ale trumnę zamknięto… zamurowano płaskorzeźbą.- wspomniał Michał wyraźnie zakłopotany tym pomysłem.
- Wiem… - Barbara westchnęła ciężko. - To… niewykonalne, prawda?
- Nie możesz złożyć przy wnęce? -zaproponował szlachcic.
- Tak uczynię… - Barbara przytaknęła i uśmiechnęła się. - Cieszę się, że będziesz obok…. Podczas tej wyprawy.
- Jakże mógłbym inaczej. Przecież nie pozwolę, by coś ci się stało Basieńko.- odparł czule Michał spoglądając z ciepłym uśmiechem na magnatkę.
Magnatka podniosła się, podeszła do szlachcica i pochyliwszy się pocałowała go w usta.
- Basieńko…- po pocałunku on pochwycił jej dłonie i cmokając je czule rzekł.- Nie kuś… bo się doigrasz. Krew we mnie jeszcze gorąca.
- Widzę. Czy jednak mam nie okazywać ci czułości? - Basia wyprostowała się pozostawiając jednak swoje dłonie w dłoniach mężczyzny.
- W policzek tedy lepiej całować. - odparł rubasznie Michał. - Za duża z ciebie krasawica, na czule całowanie w usta.
- Jednak nie wyglądasz na złego. - Basia uśmiechnęła się figlarnie.
- Bo nie jestem zły.- odparł stary szlachcic i cmoknął czule policzek magnatki.
Basia zaśmiała się cicho.
- Powinnam udać się do mych komnat.
- Z pewnością moja pani. Odprowadzić cię? Czym jeszcze mogę służyć?- spytał ciepło starzec.
- Opiekuj się Janem i przygotuj tą wyprawę… czasem znajdź dla mnie czas i więcej mi nie trzeba. - Barbara nachyliła się i ucałowała policzek szlachcica. - Będzie to przyjemność dać się tobie odprowadzić.
- Tak pani. Wiedz jednak, że czas mam zawsze dla ciebie. Tyle ile sobie zażyczysz. - rzekł podążając już magnatką owiniętą wokół jego ramienia.
Ku nim szła Ewka, która na widok obojga przyspieszyła kroku. Dygnęła szybko przed Basią i rzekła.
- Obiad już przyszykowany pani. Gdzie życzysz sobie go podać?
- W mojej sypialni. - Barbara uśmiechnęła się ciepło do służącej. Obiecała Agacie, że będzie na nią czekać w swej alkowie i planowała dotrzymać słowa.
- Tak więc będzie. Już zabiorę się za przygotowania.- Ewka grzecznie dygnęła i pospiesznie ruszyła wykonać zadania.
- To będzie jedna ze służek które chcesz zabrać ze sobą?- zapytał szlachcic odprowadzając wzrokiem Ewkę.
- Tak… to moja ulubienica. - Basia także odprowadziła służącą spojrzeniem, uśmiechając się przy tym. - Drugą ma wybrać Cosette.
- Z pewnością wybierze kogoś kompetentnego… lub Jadźkę.- rzekł żartobliwie Michał.- Lub Libenę gdyby mogła.
- Poprosiłam o kogoś kto śpiewa by tego uniknąć. - Basia trzymając szlachcica pod ramię ruszyła w kierunku swych pokoi. - Wolałabym by i Jadźka i Libena były obok Jana. - Wyszeptała cicho.
- Z pewnością będą. Za to im płacisz pani.- pocieszył ją Michał.
- Podobno Jadźka to twoja ulubienica. - Basia spojrzała na szlachcica z zaciekawieniem i rozbawieniem.
- Zawitała do mojej alkowy raz czy dwa. Ale po to by uśpić podejrzenia Cosette…- zaczął tłumaczyć się szlachcic. Ale szybko się poddał.- To prawda. Jest śliczna i nie ma żadnych oporów. Czasami sprawia że moje noce są mniej samotne, ale to nie czyni z niej mojej ulubienicy. Za stary jestem na to.
- Cieszę się, że nie sypiasz samotnie. - Barbara pogładziła ramię szlachcica chcąc pokazać że rozumie.
- Nie musisz się martwić o mnie pani.- Michał cmoknął policzek szlachcianki, gdy już doprowadził ją do drzwi jej sypialni, kiedyś należącej do jej męża.
Czyżby już ją przeniesiono? Cosette działała szybko.
- I tak będę to czynić. Drogi jesteś memu sercu Michale. - Barbara pogładziła policzek szlachcica. - Dziękuję.
Michał pożegnał się z nią i Basia weszła do środka, gdzie już czekał obfity posiłek, wraz z winem. I gotową jej służyć Ewą.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline