Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2020, 16:22   #196
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

- Minotaur - zamyślił się Tladin. - A wiecie co, że bym spróbował go ubić? - rzucił znad jedzenia. - Pieniędzy za dużo nie zostało, a raz się udało, to czemu nie? Trzeba by się popytać, co o nim wiadomo. Pójdę popytam u sołtysa. Jak nie macie nic przeciwko, to zasięgnijcie języka u miejscowych tu, na miejscu - dodał do towarzyszy i szybko dokończył posiłek. - Gdzie go widziano, gdzie atakował, w jakiej sile, gdzie go znaleźć. Jaką ma broń i tak dalej.

- Pewnie nie bawi się w zbójowanie sam jeden - powiedział Karl. - Wywiedz się o wszystkie szczegóły - dodał.
Miał cichą nadzieję, że Tladin nie uzyska informacji, które pozwolą mu wyruszyć na poszukiwanie widniejącego na liście gończym minotaura. Nie sądził, by tym razem krasnolud wyszedł cało z takiego starcia.
Wstał i ruszył w stronę kontuaru, by wywiedzieć się i o minotaura, i o drogę do Lenkster. [/i]

Skończyło się na tym, że obaj wylądowali po zewnętrznej stronie mocno zużytego szynkwasu. Jeden bo miał się wypytać o dom sołtysa drugi bo chciał coś wiedzieć o tym minotaurze. A dla obu tych informacji karczmarz wydawał się odpowiednią osobą by zacząć rozmowę.

- Do sołtysa to stąd w prawo. I taka furtka będzie po prawej stronie drogi. Taka z wyrzeźbionymi kurami. No to tam sołtys nasz mieszka. Ale teraz to już pewnie spać się szykuje - karczmarz z pięknymi bokobrodami i pokaźnym brzuchem wskazał jak odnaleźć tutejszego sołtysa. Pora rzeczywiście jak na wieczorne biesiady to była młoda. Ale jak dla ludzi pracy to zmrok oznaczał porę snu i wypoczynku. Od zmroku minął pacierz czy dwa no to może jeszcze sołtys nie spał ale pewnie mógł się już szykować do snu.

- Może i prawda, z rana do niego pójdę popytać. Mówcie więc, co sami wiecie - Gladenson usadowił się przy szynkwasie.

- Do Lenkster też prosta droga. Jedźcie traktem w prawo i jutro powinniście już dotrzeć. Nigdzie nie zbaczajcie, cały czas traktem trzeba jechać. - droga do zamku też chyba nie wydawała się karczmarzowi zbyt trudna do pobłądzenia.

- No a ten psi syn by go zaraza wzięła… - mruknął ze złością spoglądając ponad ramionami gości na wizerunek rogatego łba widoczny na liście gończym przy drzwiach. Stąd widać było tylko kartkę papieru przybitą do ściany ale pewnie karczmarz dobrze wiedział kogo przedstawia.

- No gnębi, gnębi… Trudno go złapać bo gdzieś w lesie siedzi. Tylko jak napad robi to się pokazuje. A napada różnie. Na podróżnych, na sioła, na pasące się stada a co napadnie to znów się w lesie chowa. A jak napada to rzeź robi straszną! I ma czerwone rogi. Mawiają, że to od tych co nimi biednych ludzi podźgał. Od ich krwi. Dlatego zwą go Krwawym Rogiem - karczmarz pokiwał głową na znak, że skaranie boskie z tym minotaurem i plagę czyni tutaj straszną.

- Potrzebowałbym kogoś, kto by go wytropić umiał. Bo walkę, to biorę na siebie. Nie, żebym sam, ale… znaleźć go to nie dam rady sam. Znacie kogoś, kto by się nadał?

- Sam grasuje, czy też ma jakichś kompanów?
- Karl dorzucił kolejne pytanie.

- No jedni opowiadali, że sam. Inni, że nie - Karczmarz rozłożył ramiona na znak, że plotki słyszał różne na temat owego minotaura i sam nie potrafi ich zweryfikować. - A do łażenia po lesie możecie zapytać Tobiasa. Mieszka na skraju wsi. Trzeba wyjść stąd w lewo i iść główną drogą. Wędzarnie, ma to łatwo wywęszyć gdzie mieszka - gospodarz pokiwał głową wspomagając tłumaczenia jak trzeba dość uniwersalnym migowym.

Karl podziękował za informacje, z których miał zamiar skorzystać następnego dnia. Wrócił do stołu, a potem poszedł do pokoju, by dokładnie sprawdzić ekwipunek, w tym jeden z pistoletów, który niedomagał ostatnimi czasy.

 Rano

Tladin postanowił wstać dość wcześnie, aby spotkać się z sołtysem. Wyszedł od Rzeźnika w prawo i spoglądał, gdzie też rzeźbione kury u furty będą. i opowiedział, co go sprowadza.

Kolejny ranek okazał się pochmurny i bardzo zimny. W nocy coś musiało padać i to mocno bo wszędzie było świeże błoto, kałuże, strumyczki i lepiło się to wszystko do butów i nogawek. Do tego całkiem mocno wiało komuś z przechodniów zwiało czapkę z głowy albo i kaptur. Wiatr bez trudu szarpał nawet całkiem grubymi konarami świszcząc między budynkami. Ale mimo to ludzie pracy i tak zaczynali swój dzień i obrządek. Wskazówki karczmarza okazały się dość dokładne. Bez większych krasnolud natrafił na furtkę zdobioną w ładnie rzeźbione i malowane kury. Załomotał do drzwi, potem wszedł do środka i zastał łysego gospodarza jak szykował wóz i konia do drogi. Pozostała część rodziny albo parobków ładowała jakieś worki na ten wóz.

- Pochwalony - odezwał się łysy, brzuchaty gospodarz przerywając swoje zajęcie by powitać gościa. Inni też zerknęli ciekawie na niego ale tylko na chwilę bo po krótkim spojrzeniu gospodarza wrócili do zmagania się z silnym wiatrem, błotem i workami.

- Tladin Gladenson jestem - przedstawił się. - Słyszałem, że jakowyś minotaur wam przeszkadza. Chciałbym go ubić i nagrodę dostać. Potrzebuję wiedzieć jak go znaleźć i jak najwięcej informacji o tym jak jest uzbrojony, jakich i ilu ma pomocników. Jednego krowiego syna w Kalkengard ubiłem, to może i tu się uda.

- Ah tak…
- gospodarz pokiwał głową, przetarł sękatą dłonią swoje obfite wąsiska i popatrzył na gościa od góry do dołu i z powrotem. - No tak, jest jedno rogate bydlę co nam w szkodę włazi - przyznał po tej chwili.

- Peter jestem. No to tak. Gdzie jest ten bydlak to nie wiem. Pewnie nikt nie wie. Napady robi w całej okolicy to pewnie ma jakieś gniazdo czy co oni tam mają w okolicy. Ale gdzie to nie wiem. Pewnie nikt nie wie bo rozpruwa strasznie chyba, że ktoś zdoła umknąć albo się schować. A przeca nikt za nim nie polazł w głąb lasu na własne zatracenie - sołtys zaczął mówić więcej i szybciej wyjaśniając jakie to skaranie z tym rogatym napastnikiem mają w okolicy.

- Trzeba by kogoś kto umie po lesie chodzić. To może da radę go wytropić. Albo jakieś psy. I pójść od ostatnich napadów. Może się uda. Ostatni był w zeszłym tygodniu. Rozpruł krowy staremu Johanowi na pastwisku a dwie porwał ze sobą. Rzeź straszna. Tylko flaki i posoka zostały na łące. No i truchła. Biedny Johan. Żadna mu się nie ostała. A takie dorodne jałówki miał - Peter westchnął gdy ze współczuciem mówił o ich chłopskiej niedoli i jego i jego sąsiadów.
- A nagrodę to nasz pan wystawił. To jak już ubijesz poczwarę to łeb możesz mu zanieść to u niego odbiera się nagrodę - gospodarz machnął gdzieś ręką w bok gdzie pewnie była siedziba miejscowego władcy do którego należała wioska co miało sens bo wątpliwe by tak wysoką nagrodę nawet cała wioska dała radę uzbierać.
- Znajdźcie mi jakiego zwiadowcę, co się odważy pójść. Ja tropić nie umiem. Niech sobie ten zwiadowca nawet potem ucieka - machnął kazad ręką. - Ja będę się bił. Chyba, że macie paru odważnych, co to do nagrody chcą się przyłączyć i jako wsparcie pójść.

- Jakby u nas jacyś odważni byli co by na minotaura iść to by pewnie już poszli
- mruknął Peter dając znać, że pod tym względem trudno liczyć na wsparcie z ich wioski. - W karczmie popytaj. Może się wśród gości ktoś chętny trafi. Teraz kupa luda z armii wraca może ktoś szuka zajęcia - poradził mu zmagając się z porywami silnego wiatru który im obu wpychał słowa do gardła więc trzeba było głośniej podnieść głos.

- A do łażenia po lesie możesz zapytać Tobiasa. Wędzarnie ma na końcu wioski. O chyba by najbardziej się nadawał do takich rzeczy - wskazał ręką kierunek w jakim trzeba by iść błotnistą drogą aby dotrzeć do owego Tobiasa.

- Pewnie i racja - zgodził się wojownik. - Pójdę najpierw popytam tego Tobiasa, bywajcie - wyciągnął rękę na pożegnanie, po czym udał się szukać wędzarni. Zastanawiał się, czy skoro chętnych brak, to nie dałoby się nagrody większej wytargować.
 
Gladin jest offline