Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2020, 17:06   #47
BigPoppa
 
BigPoppa's Avatar
 
Reputacja: 1 BigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputację
Bertan zabrał zabitym magazynki. Co prawda ich lasguny były kiepskiej jakości, ale magazynki były pełne, solidne i wręcz podręcznikowo normalne. Zupełnie jak sprzęt Gwardii.

Na krzyki tech-kapłana zareagował ostatni. Darzył pewnym szacunkiem tego nad wyraz dziwnego przedstawiciela Adeptus Mechanicus, ale wynikało to z wbitych mu do łba prawideł kopcowego prola, a nie z wielkiej pobożności względem Mechanicus. Ich dziwny kult bywał niezrozumiały i pokrętny, ale dopóki służyli Imperium oraz zajmowali się technologią, Mikenheim nie miał nic przeciwko.
Wszedł jako ostatni do budynku, gdzie znajdował się tech-kapłan. Zauważył Fabia, wychodzącego z pomieszczenia w grymasie ponurego uśmiechu, inni też wchodzili i wychodzili.
Cała afera rozegrała się oto, że w środku schował się dzieciak. Przestraszony, wystrzelił i trafił Mechanicusa, ten odpowiedział ogniem - również w strachu. Jego longlas miał nieporównywalnie większą siłę, niż pistolet dzieciaka. Małe ciało spoglądało na Akolitów z wyrzutem, niemal pytaniem o powody tego losu.


"Przeczesywanie górniczego miasteczka nie należało do najłatwiejszych. Mimo kilku zasadzek, z których wychodzili nawet nieźle, ponosząc bardzo małe straty, posuwali się do przodu. Z każdą ulicą, każdym kwartałem i kolejnym budynkiem, widział ten sam obraz - totalne zniszczenie.
Odgłosy strzelaniny były czymś normalnym, dochodziły z wszystkich stron, pojawiając się i znikając nagle, zupełnie jak odgłosy grzmotów. Bertan pierwszy raz w swoim życiu widział burzę, gdy wylądował na otwartych polach Tranchu.
Nie zdziwił się i tym razem, ale mijając małą uliczkę dostrzegł ruch. Zadziałał szybciej, niż podejrzewałby siebie oto. Opadł na jedno kolano, lufa była już w górze. Nacisnął spust, posyłając trzy krechy. Dwie sylwetki padły, ścięte nagłym ogniem Gwardzisty, posłał kolejne ale nie udało mu się trafić pozostałej dwójki. Ostrożnie wstał i ruszył w kierunku ciał, posyłając po jednym strzale w każde ciało. Dla pewności. Zaraz za nim pojawili się inni z jego plutonu, więc nie został sam. Gdy dotarł do zastrzelonych buntowników, rozejrzał się na boki i dostrzegł to, czego nie chciał zobaczyć.
Ciała.
Rząd ciał, leżących pod ścianą. Kule wyrzeźbiły dziury w murze, przechodząc przez sylwetki ofiar. Zwyczajna egzekucja, mord. Ohydna zbrodnia.
Zbliżył się, a każdy krok ogniskował jego wzrok na coraz to nowszych szczegółach. Kobiety, mężczyźni, starcy i... dzieci.
Imperatorze chroń.

Jakaś dłoń złapała go za ramię i pociągnęła, odsuwając od tragicznego obrazu. Rozstrzelane rodziny, bez oszczędzania kogokolwiek. Jedno z dzieci patrzyło na Bertana pustym wzrokiem pełnym pretensji i niezrozumienia.."



.. zupełnie jak ten dzieciak. Mikenheim splunął na podłogę, w niejasnym geście. Nie wiadomo czy była to reakcja wyrzucenia z siebie obrazu, pogarda dla wiecznej wojny i okrucieństw nawet wobec dzieci, czy pogarda wobec czynu Mechanicusa.
Proste splunięcie. Bez komentarza.

**


Marion przekazała mu dowodzenie, gdy sama udała się na zwiad. Za dużo nie miał do roboty, bo pomni niedawnych wydarzeń, byli dość ostrożni. Napięci niczym łańcuch w mechanizmie. Gotowi oddać nagromadzoną weń siłę.
Raport z rozpoznania rysował kolejne problemy, jakby mieli ich dostatecznie mało. Ta planeta była daleka od spokojnej, rolniczej egzystencji o jakiej myślał, gdy dowiedział się dokąd rozkazy Inkwizycji go prowadzą. Najpierw ta banda prymitywów z śrubami w mózgach. Pięknie, kurwa, po prostu pięknie.

Nie czekali. Ruszyli od razu. Kontakt z agrostacją i nieciekawe informacje tylko dały powód, by Siostra Bitwy zadecydowała o wyruszeniu. Puszka, zalana resztkami paliwa, ruszyła z łoskotem. Odgłosy bitwy były miłą odmianą od huku tego blaszanego gówna.
Gówna, które daleko nie ujechało. Co prawda zaprowadziło ich całkiem blisko świątyni, ale nie na tyle, by obyło się bez marszu.
Zamaskowali tą kupę złomu i ukryli się w pierwszej warstwie lasu.
- Varn, obserwuj drogę z kierunku naszej jazdy, Świątobliwy w kierunku jazdy. Flavio, obserwuj las, ale wszyscy mnie słuchajcie. Mamy kilka ścieżek podejścia. Pod górę, ścieżką, to najgorsza opcja. Lepszy punkt obserwacji, lepsze stanowisko do ostrzału, wybiją nas. Przebijanie się przez las nie jest głupie, ale w wąwozie stracimy przewagę. Nie wiem jak z rzeką. Bez zwiadu nie mamy nawet po co atakować. Potrzebujemy orientacyjnego planu obiektu, możliwych podejść do niego z bliskiego dystansu, wyczuć słabe punkty. Sukcesem byłoby dowiedzenie się, ile mają ludzi i jakie są czujki. Bez rozpoznania, nie podchodziłbym do świątyni na odległość nie mniejszą niż 3 kilometry. - przemówił Gwardzista, patrząc na wszystkich. Po wszystkim utkwił spojrzenie w Marion, jako faktycznym dowódcy komórki.
 
__________________
Ayo, 'sup mah man?

Ostatnio edytowane przez BigPoppa : 09-06-2020 o 22:52.
BigPoppa jest offline