| Pobojowisko i okolica. Po 'wypadku'. _____Pytanie od Varna wyrwało Merekkerth’a z odrętwienia jakie wywołuje zatopienie się we własnych myślach. Nadal jednak bezwiednie grzebał paluchem w świeżej ranie stygnącego już trupa. - Trofea? Nieeee mysiu. Ja myślał że on sie bedzie wykrwawiać. Szczelił do mnie mały kutas. No to szczeliłem też i pyk... I no... Ummm. Ummarłoooomuuusieeeee.... - ostatni wyraz przeciągnięty w lekkim jęku. Szok już minał ale COŚ pozostało. - I mysia i ja chcielibyśmy tego kotecka tak na nowo, ooo tu, cusik domontować, tu dokręcić i pyk, będzie znowu chodziło - Merekkerth spojrzał na Varna jakby oczekując od byłego więźnia zgody na takową operacje. -Kurwafa... - Varn odruchowo skrańcował bajerę -Tryb, nie jorgnąłeś się jeszcze, że młody się przekręcił? Jak chcesz go naprawić? Śruba ci odbiła? Znaczy, szarpniety jesteś? - były skazaniec był zaskoczony naiwnością i sposobem myślenia Perkele. -Szkoda, dzieciak miał życie przed sobą, ale cóż... błędy się zdarzają. I trzeba z tym żyć. To człowiek, nie jakaś mechaniczna "mysia", więc nie da się go oddać do serwisu, aby zrobili mu przegląd. - - Ale tamci to mieli śrubecki i kabelki… Działali. - mruknał jeszcze Technograf nim został zbesztany wzrokiem przez Marion. _____Wykopanie grobu tych rozmiarów nie było czymś skomplikowanym… dla kogoś kto wychował się na planecie. Twardej ziemi porośniętej wszelaką florą i oddychającą fauną. Jednak dla zamkniętego w puszcze w próżni Merekkerth’a, takie zadanie okazało się sporym wyzwaniem. Dowiedział się, już nieistotne od kogo, że w odróżnieniu od trupów na łajbie, tutaj zwłoki się grzebało. A nie dawało na pokład utylizacyjny by zostały przerobione w kompost czy inne nawozy, służące do podtrzymania lichego życia w szklarniach i agro-pokładach, by załoga miała dostęp do w miarę świeżej diety.
Oczywiście, odpowiednio wszystko wymierzył, po przeliczał i powytyczał… na kroki. Zabrał się mniej lub bardziej ochoczo za kopanie, a praca z metalowym szpadlem, bez kabli, egzo-zasilania i mechanicznych zgryzarek, była ciekawym doświadczeniem dla Próżniaka. Do kroćset męczącym, jednak ciekawym. Równie ciekawym były modlitwy i dziwne zachowania odprawiane przez Marchand i Flavia, oczy Perkele wpatrzone były w nich jak dzieciak w kolorowy, ruszający się (!) obrazek. Gdy dzielili się zdobyczami po zabitych przeciwnikach, okazało się, że Merekkerth może zabrać sobie kilka magazynków do laserowej broni i nikt na niego nie nakrzyczał. Dziwne tak nie dostawać nic z przydziału i nie odhaczać się w kajecie magazyniera. _____Od jakiegoś czasu Merekkerth odkrył, że zbyt twarda ziemia, te ciążenie i dźwięki zupełnie innego rodzaju niż mruczenie tłoków, zgrzyt zębatek i szum płynów paliwowych, nie pozwala mu zaznać jako tako długiego snu. Brał więc ostatnią, lub przed ostatnią wartę bo i tak nie mógł dospać.
Pozbierali się, zapakowali do Synforda (znów ciasno i dach nad głową!) i dojechali tak daleko, jak im na to Kotecek, pozwolił. Przez drogę Technograf milczał, nadal przeszywany dziwnym wzrokiem towarzyszy i z czymś bliżej nieokreślonym, skrobiącym w tyle świadomości, niczym kornik w drzewie (które odkrył jeszcze przez zebraniem komórki, gdy jeden ze sterników miał drewniane łóżko). Las, niedaleko Świątyni Maszyny, okolice zbocza gór Barahest -Potrzebujemy planu obiektu - dotarło do Merekkertha z urywku wypowiedzi Bertana. Może chcąc się zrehabilitować, a może nie być znów obiektem tego dziwnego wzroku innych, Perkele zaczął wytężać mózgownicę próbując sobie przypomnieć ogólny zarys skrzydeł świątyń Adeptus Mechanicus.
Nie przestał o tym myśleć gdy został zaprzęgnięty do demontażu kluczowych elementów Synforda. Nie przestał o tym rozmyślać oddając części Bertanowi. I nie zwolnił ani na chwilę, przegrzewając bio-kabelki jednostki kontrolnej głowy, gdy tworzył z innymi coś co podobno nazywało się burzą mózgów. |