Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2020, 21:18   #50
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Ekipa zrobiła burzę mózgów. Ostateczną decyzję podjąć miała nadzorczyni operacji, czyli siostra Marchand. Ta zastanawiała się krótko.

- Nie mam zamiaru siedzieć z założonymi rękoma. Sprawa jest jasna, musimy się tam dostać i opanować sytuację nim przyjadą amatorzy i zniszczą wszystko, a dowody pochłoną płomienie i gruzy. Idziemy teraz. Ale nie przez główną bramę, ryzyko jest zbyt duże. Przejdziemy górami. Trochę to zajmie, ale poradzimy sobie. Załatwcie odpowiednio Land Crawlera, dobierzcie sprzęt, resztę schowajcie w lesie. Ja wezmę z Synforda wszystkie głowice do wyrzutni RPG, mogą nam się przydać jako materiały wybuchowe. Wy weźcie rury, koniecznie. Do roboty!

Jak powiedziała, tak zrobili. Synford został ogołocony z fantów i niezbędnych, a drobnych elementów. Ekipa przecedziła między sobą towar, resztę ukrywając pod kamieniami i ściółką głębiej w lesie, następnie ruszyła w góry.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=h4qOStbtrJ8[/media]

Marchand okazała się tutaj nieodzowna - wprawdzie Carius miał pięciometrową linę z kotwiczką, zakupioną w wiosce, to ona w plecaku skrywała jeszcze lepszy sprzęt na tą okazję: pistolet pneumatyczny z podobną, kablową liną o długości stu metrów i wyciągarką, a także porządną uprząż do uprawiania wspinaczki. Z tym sprzętem, przekazywanym z rąk do rąk, oraz pomocą kolegów, każdemu udało się wdrapać na wysokości i przekroczyć te trzy kilosy w linii prostej.

Bez praktycznie żadnych problemów dostali się do wnętrza górskiego kompleksu, który był stosunkowo rozległy (sporo poziomów różnej wielkości, brnących w głąb skał i ziemi, a także rozwleczenie tych poziomów pod pasmem wzniesień górskich), ale z tego co wiedzieli tylko jeden poziom - pod centralnym wzniesieniem - mógł zostać uznany za główny. Po eliminacji trzech bieda-cyborgów (identycznych jak w ostatnim starciu, acz nieuzbrojonych i niewyposażonych w zasadzie w nic oprócz prymitywne "opancerzenie" ze złomu, śmieci i skór) dostali się do górnych poziomów. Był to swoisty strych - miejsca dla wartowników i "gołębiarzy", nieużywane bądź uszkodzone sprzęty, nieco zaopatrzenia czy części zamiennych. Nic interesującego. Były też stosunkowo wąskie i raczej w formie grot i szczelin między skałami, łączonych kładkami. Był tam tylko jeden stróż, też cyber, też nieuzbrojony - zaraz go dopadli i zrzucili w przepaść.

Wkrótce potem znaleźli ledwo działający dataslate z mapą kompleksu. Nim cholerstwo się popsuło, zgrali je na swoje infoczytniki (a przynajmniej kto takowy miał). Postudiowali je trochę i stwierdzili, że rzeczywiście główny poziom był najważniejszy - resztę można było ogarnąć później.

Wkrótce potem spenetrowali właściwy kompleks i dotarli do wind prowadzących w dół, na główny poziom. Nie działały, były wyłączone. Ale mogli się łatwo dostać do środka szybów, które były jako tako oświetlone, a drabiny solidne. Wreszcie, dotarli na miejsce.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=sS3O-V9DihQ[/MEDIA]

O ile szczyty górskiego kompleksu były w zasadzie tylko od dłuższego czasu nieużywane, niereperowane i wystawione na działanie złej pogody (jakby... olane przez właścicieli), to im głębiej w las, tym bardziej niepokojąco.

Przed nimi rozpościerał się długi, podwójny korytarz prowadzący do przestrzeni magazynowej. Był skąpany w półmroku, rozświetlanym przez może jedną piątą regulaminowego oświetlenia, przeplataną pomarańczowymi i czerwonymi światełkami pozycyjnymi. Powietrze było ciężkie, duszne, mające nieprzyjemny zapach i posmak piłowanego metalu, kurzu i dwutlenku węgla. Nie dość, by groziło to życiu czy efektywności, ale ktoś oszczędzał na porządnej wentylacji. Panowała także względna cisza. Oprócz klangoru rur za ścianą, okazyjnego buczenia prądu (szczególnie przy świetle) i rzężenia ledwo działających wentylatorów przy kratkach... nic. Ich kroki były głośne - buty stukotały po metalowych kratach podłogi - plus niosły się echem. Podłoga była pokryta metalowymi kratami, pośrodku zaś była pojedyncza, malowana na czerwono szyna - prawdopodobnie na wagonik do transportu ciężarów.

Nie było komitetu powitalnego. Ani systemów zabezpieczeń, ani strażników, ani pracowników. Być może ta odnoga Świątyni była nieużywana, opuszczona - wszak prowadziła na "strych". Ale Akolici mieli jakieś złowrogie, niejasne przeczucie. Na podłodze walały się różne śmieci. Były też stare ślady jakiejś cieczy. Poświecili tam latarką, przyjrzeli się. Ślady krwi.

Szyby wentylacyjne były zbyt małe by mogli się przecisnąć. Mogli cofnąć się i spróbować dosyć trudnej wspinaczki po pionowych skałach i metalu do hangarów. Była to jednak opcja ryzykowna - mogli runąć w przepaść.

Przed nimi korytarze. I niknąca w mroku komnata gdzie ledwo widzieli jakieś kształty...

 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 05-06-2020 o 21:23.
Micas jest offline