Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2020, 02:28   #23
Sepia
 
Sepia's Avatar
 
Reputacja: 1 Sepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputację
To, co rano zdawało się niemożliwe, wieczorem było faktem. Tak już działała ich rzeczywistość: gdy stawało się coś niemożliwego i należało do tego przywyknąć… ale do niektórych zdarzeń przywyknąć się nie dało. Żywi zmarli na pewno plasowali się wysoko na tej liście. Wchodząc przez okno, a potem z duszą na ramieniu przemierzając szczęśliwie pusty korytarz, Leah wyjątkowo boleśnie uświadomiła sobie, że to koniec. Cokolwiek by się nie zdarzyło, nie mieli już powrotu do przeszłości, magicznego “tego co było”. Nigdy już nie wyjdzie ze swojego mieszkania i nie zbiegnie po schodach podjadając w locie hash browns. Nie wypije rano po robocie wielkiego kufla piwa, teoretycznie zbyt okazałego jak na jej gabaryty. Prawdopodobnie nawet nie dociągnie do świtu - miała na to zbyt wiele sygnałów okolicy. Zbyt wiele omenów zwiastowało rychły koniec żywota niewyrośniętego rudzielca, który prawdopodobnie skończy podobnie do biednej pani Giovanni…

Przesiąknięta czarnymi myślami Marlow dreptała gdzieś przy końcu ich mini pochodu, wbijając wzrok w podłogę i zaciskając drżące szczęki. Miała ochotę zaszyć się gdzieś w kącie, zwinąć tam w kulkę i nakryć kołdrą. Najlepiej do chwili, gdy wszystko wróci do normy - marzenie równie piękne, co puste i niemożliwe do realizacji. Postawiła na ciszę, bycie elementem tła i zminimalizowała generowane przez siebie kłopoty. Prowadząca ich Latynoska wyraźnie się spieszyła, prąc do przodu, prosto do swojego mieszkania, jakby oczekiwała znaleźć tam coś ważnego. Mówiła o sprzęcie który pomoże im dostać się na komisariat… korciło, żeby dopytać, tylko jakoś ciężko szło niewielkiej dziewczynie wydobyć z siebie głos. Postawiła więc na podejście, że lepiej trwać w niedoczekaniu, mieć nadzieję i wrażenie miłej niespodzianki. W niespodziankach najpiękniejsze jest to, że dopiero się zdarzają… chyba, że akurat mierzą do naiwnego marzyciela i wydają ostrzegawczy rozkaz.

W krótkim przebłysku Leah ujrzała wysokiego mężczyznę w kamizelce z logiem Umbrella i z bronią którą do nich celował. Zdążyła wciągnąć ze świstem powietrze, stanąć w przerażonym półkroku mocniej ściskając dłoń policjanta. Czyli tak skończy się ta historia? Obawiała się chodzących umarłych, a to żywy pośle ją ołowianą kolejką z czyśćca prosto na dno piekła? Otworzyła usta, aby prosić by nie strzelał, powiedzieć że to nieporozumienie i nie są wrogami. Że powinni sobie pomagać - ci, którzy przeżyli - aby ostatecznie wydostać z miasta… ale spomiędzy pobladłych warg wydobył się raptem zduszony pisk.

Chwilę później strach zastąpiło zdziwienie, kiedy ich przewodniczka bez strachu ruszyła na obcego, lecz zamiast z nim walczyć… wpadli sobie w ramiona, obejmując i całując żarliwie. Rudzielec zamrugał, coś ciepłego przelało mu się po wnętrznościach, uśmiechnęła się też prawie bez ciągnęło spięcia. Popatrzyła na plecy Coopera, potem odwróciła głowę w bok i do góry, spoglądając Kevinowi w oczy. Chciał wyciągnąć rękę i dotknąć jego twarzy. Powiedzieć, że będzie dobrze, pogodzi się ze wszystkim… ale nie zrobiła tego. Jak mogła go pocieszać, sama będąc w środku pusta?
Zamiast tego po prostu pociągnęła go za łapę, wchodząc do mieszkania Latynoski.

- Dzień dobry… znaczy d-dobry… dobry wieczór. L-Leah... jestem Leah - przywitała, jak się okazało, męża Yazmin i zaraz zaśmiała się cicho i nerwowo, łypiąc w dół na własne ciało. Przed całym zamieszaniem zdążyła wciągnąć jedynie t-shirt i legginsy. Odkaszlnęła w zwiniętą pięść - Dziękuję, będę… będę bardzo wdzięczna i… miło pana poznać. - kiwnęła Latynosowi głową, rozglądając się nerwowo po ścianach, suficie i podłodze, aż nagle westchnęła - Musimy się z-zbierać… szybko. Miasto… odcięli miasto, a-ale jest… kolejka. Na komisariacie, u Kevina - przełknęła ślinę - T-tam… n… na dole… na ulicach… ludzie… oni… oni się zjadają… umarli. Umarli znowu cho-chodzą jakby… jakby żyli i… oni atakują. Widzieliśmy, tam… na dole i wcześniej… pani Giovanni i… i inni. Jest źle… proszę. Nie możemy… nie możemy tu długo zostać. - zakończyła bezradnie.
 
__________________
Nine o nine souls - don't do this
Nine o - no more pain now
Nine o nine souls - it's easy
I'm gonna take on all your battles
Sepia jest offline