Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2020, 12:05   #23
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Lecąc, Wędrowiec odczuwał narastające uczucie błogości. Towarzyszyło mu ono od zawsze podczas swobodnego lotu, kiedyś stanowiąc jedynie namiastkę wolności, a od jakiegoś czasu przypomnienie, że jest wolną istotą, niezależną od nikogo i mogącą decydować o swoim losie. Co jakiś czas zerkał na eskadrę orłów za plecami, obserwując majestatyczne ptaki. Był przyzwyczajony do wszechobecnej magii, ale takie jej przejawy nie były częstym widokiem.

Jakiś czas po tym, jak kompas w końcu zaczął wskazywać inny cel niż tylko serce statku, drużyna dostrzegła na powierzchni sześcianu zgraję demonów otaczającą humanoidalne truchła. Wędrowiec szybko zidentyfikował je jako zwyczajne mięso armatnie, nie stanowiące zagrożenia, lecz bardziej interesowały go zwłoki - może to właśnie była pechowa poprzednia załoga statku? Sprawdzenie tego nie było wielkim ryzykiem, a mogło pomóc im w dowiedzeniu się, jak dokładnie wyglądał atak i próba przejęcia pojazdu. Podzielił się z pozostałymi tą uwagą, na szczęście większość miała podobne zdanie. Rozumiał tych chcących ograniczyć ryzyko, chociaż jego zdaniem przesadna ostrożność także bywała zgubna.

Wylądował wraz z pozostałymi kilkadziesiąt metrów od demonicznej bandy i szybko przeanalizował sytuację. Liczna grupa potencjalnie niegroźnych przeciwników - tak jak wtedy, gdy Arada Valard, Nieulękła, samodzielnie broniła mostu na Geweinie, dopóki alchemicy nie skończyli podkładać ładunków… Cóż, czas pokazać kolejne karty Zanim reszta drużyny zsiadła z orłów, Wędrowiec zdążył przywdziać swój rynsztunek. Jego skrzydła nieco zmalały, za to pancerz wyglądał znacznie bardziej imponująco - przypominał masywną pełną zbroję płytową, które fragmenty nakładały się na siebie, tworząc solidną, a jednocześnie elastyczną konstrukcję zwieńczoną zasłaniającym twarz hełmem.


W jego dłoniach zaś znikąd pojawiła się broń, która przypominała ogromny korbacz z kulą na prawie trzymetrowej długości łańcuchu. Oręż był z całą pewnością materialny, lecz wyglądał jakby został stworzony z czystej, ciemnoniebieskiej energii. Automaton zarzucił go sobie z lekkością na ramię i wzbił się w powietrze, podążając tuż za Imrą, gotów osłaniać półelfkę przed zbliżającymi się demonami.
Magowie z różnych sfer mają jednak wiele wspólnego - pomyślał widząc, że Harran nie kwapi się do ruszenia za nimi.
 
Sindarin jest offline