Z zewnątrz automaton wyglądał na nieczynnego, ale Caspar widział pulsującą w nim magię. Wolno obracające się zębate przekładnie, ślamazarnie pracujące tłoki pompujące wciąż obecny w mechanizmie konstrukta Eteryczny Wiatr. Nie było jednak sposobu, aby to coś uruchomić. Ani on, ani Sophie nie znaleźli na pordzewiałej powłoce żadnych pokręteł, przełączników czy przycisków. Mechaniczna istota nie zareagowała w żaden sposób na rozkazy maga, który wielokrotnie je powtarzał, w różnych intonacjach i w różnych językach. Na nic. Musiał istnieć inny sposób na zachęcenie statuy do działania.
Dietmar uważnie badał ostatnie z drzwi wiodących z tego pomieszczenia. Nie było w nich nic oryginalnego. Wyglądały tak samo, jak pozostałe. Miały klamkę i okuty mosiądzem zamek. Dwa nieco zaśniedziałe zawiasy utrzymywały je na drewnianej futrynie. I te zawiasy zwróciły uwagę cyrulika. Nie były zwyczajne – do każdego z nich przymocowana była solidna, druciana sprężyna zatopiona głęboko w murze. Nic jednak nie wskazywało, żeby te sprężyny miały połączenie z klamką i zamkiem. Dla Dietmara działanie (prawdopodobnej) pułapki pozostawało zagadką.
- I jak? Zamknięte? – zapytał ze śmiechem poobijany Grimm, gładząc trzonek wiernego topora.