Z xenos nie miałem nigdy do czynienia, na moje szczęście. Kto wie jak zareagowałaby Inkwizycja, gdyby wyszło na jaw, że jeden z Arbitratorów spotkał jakiegoś plugawego xenos. Łaskawym byłby los przesłuchiwanego przez długie dni, bo taka osoba może skończyć o wiele gorzej. Wystarczyło mi to, co przeżyłem w Wieży Koya. Do tej pory mgliste obrazy z tamtej nocy potrafią nawiedzić moje sny.
Łykam pastylkę leku, szybko wyciągając je z kieszeni munduru. Przez to śledztwo prawie zapominam o bólu, co jest łaską samą w sobie. Dawno nie pracowałem tak intensywnie.
Słucham Inkwizytor. Nie mam zamiaru jej przerywać, w końcu to ona przejmie prowadzenie tego śledztwa, a przynajmniej tak przypuszczam. Ciekawe tylko co na to Estiree.
Uwaga o chęci zniszczenia bransolet jako formy zemsty jest powtórką tego, co powiedziałem przed chwilą. Nie lubię, gdy ktoś jest swoistym echem moich słów, przypisując je sobie. To źle o nim świadczy. Jeśli osoba nie ma czegokolwiek do dodania, powinna milczeć, ale to tylko moje zdanie.
- Dzisiejszego dnia byłem w kilku miejscach, łącznie z odwiedzinami w Domu Nawigatorskim Lomb, żoną Xandera Mandrigala i żoną Krane'a. Najciekawsze było spotkanie w Domu Nawigatorskim, bez dwóch zdań. - zamykam oczy, by przywołać z pamięci zapiski z księgi, którą podetknął mi Ortega. - Mianowicie, Tyvan Lomb zaginął, a Gerrit Verdell zginął. Według raportów z Nefrita, Lomb uległ jakieś pasożytniczej infekcji. Ciało skremowano na polecenie Xandera Mandrigala. Brak dokumentów potwierdzających przebieg choroby, sekcji zwłok czy procedury kremacji. Zatarto ślady. Dokonano bezpiecznego morderstwa, tak jak zrobiono do z kapitanem Irvidem i oficerem ochrony, których zastrzelili Corribdan i Krane. - przerywam. Patrzę po wszystkich i koncentruje wzrok na Inkwizytor.
- Ostatni rejs Wolnej Floty Nefrit według mnie może być odpowiedzią na pytania. Według zeznań Klaudii Mandrigal i Hortance Corribdan-Krane, ich małżonkowie powrócili odmienieni oraz z owymi bransoletami po ostatnim i feralnym locie, gdzie musiał interweniować Marynarka. To lot, w którym załoga oszalała - robię nawiasy palcami, aby zaznaczyć wiarę w prawdziwość zeznań. - wysadziła się, uszkadzając kogitatory z ważnymi danymi, ale sama kadra ocalała. Nie znam dokładnego planu, ale wiem, że z Malfi lecieli na Vaxanide, a o Vaxanide krążą pewne informacje. Dość niepokojące. - przerywam. Robię minę człowieka zatroskanego całą sprawą, wbijam wzrok w podłogę udając zamyślenie, by po chwili
- Z ciekawości, lordzie Inkwizytorze, co na to czcigodny Estiree?