Czas: IX.20; wt; wieczór
Miejsce: wnętrze budynku, piwnica
Warunki: półmrok, ciepło, zaduch
Marcus
- Z przelotną wizytą? No nie zdziw się. - głos zza drzwi prychnął z gorzkim rozbawieniem gdy usłyszał odpowiedź. Przez chwilę panowała cisza jakby sąsiad stracił ochotę na rozmowę.
- Długo tu siedzisz? - Ricardo widząc, że rozmowa nie bardzo się klei zapytał sąsiada który siedział pewnie w piwnicy obok albo którejś naprzeciwko.
- Jeśli dobrze stawiałem kreski to tydzień. Ilu was jest? - sąsiad mówił jakby był zmęczony albo przygnębiony.
- Trzech. Will, Marcus i ja. Ricardo. A ty? Jest was więcej? - chudzielec wskazał na trzy sylwetki jak przedstawiał ich sąsiadowi chociaż tamten nie mógł tego widzieć.
- Zostałem tylko ja. Stanley Reyes. Ale wszyscy mi mówią Stan. - przedstawił się towarzyszy niedoli.
- A było was więcej? - Will zapytał trochę niepewnie gdy popatrzył po dwóch swoich towarzyszach.
- Tutaj nie. Zgarnęli tylko mnie. A wy? Jak trafiliście na ten koniec świata? Jak was zgarnęli? - mężczyzna z sasiedniej celi zapytał z lekkim ożywieniem w głosie.