Wątek: DEA
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2020, 17:12   #37
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 19 - 2020.02.20; cz; g 10:00

Czas: 2020.02.20; cz; g 10:00
Miejsce: Los Angeles, biuro DEA
Warunki: jasno, ciepło, sucho, cicho na zewnątrz jasno, ciepło, łag. wiatr i pogodnie





Czwartkowy poranek za oknem był całkiem pocztówkowy. Od rana pogoda była ładna, słoneczna, ciepła i z łagodnym, przyjemnie chłodzącym wiatrem. Mimo, że była dopiero druga połowa lutego. Właśnie z taką pogodą i widokami powszechnie kojarzyło się to miasto jak i cała Kalifornia. No ale wnętrze ogrzewanego i klimatyzowanego biura była dość pogodo odporna. Ale rano do biura jechało się całkiem przyjemnie. Nie licząc oczywiście obowiązkowych, porannych korków.

No ale w biurze federalnym praca federalnych agentów trwała na pełny etat. Prowadzili swoje sprawy, dochodzenia, badania, szkolenia i inne akcje. Pod tym względem agent specjalny Hoover nie miał chyba ani łatwiej ani gorzej. Zajmował się swoją robotą i pracą nad swoim śledztwem. Początek tygodnia zszedł mu na “czynności śledcze”. A dokładniej na czekanie na kolejny nakaz od Racettiego. Tym razem na dostęp do nagrań z kamer CCVT w okolicy biura “Morgan & Son”. Dostał go wczoraj rano, pierwszą połowę dnia zeszło mu na odwiedzanie kolejnych sklepów i rozmowach z właścicielami a drugą na przeglądaniu tego co udało się zdobyć. W przeciwieństwie do tytanicznej i mrówczej pracy jaką w zeszłym tygodniu wykonali Chris i Terry tym razem było łatwiej bo mieli przybliżoną datę, godzinę no i podejrzanego. Więc można było skoncentrować się tylko na dość wąskich odcinkach nagrań.

Problem z nagraniami był taki, że koncentrowały się one na wnętrzu sklepu czy innego zakładu usługowego i bezpośrednim sąsiedztwie. Niewiele uwagi poświęcały reszcie ulicy i dalszej okolicy. Więc złożenie tego w całość było nie takie proste. Zdecydowana większość nagrań z owego 23-go stycznia okazała się całkowicie bezużyteczna. Głównie dlatego, że zasięg widzenia kamer nie obejmował ulicy.

Udało się jednak złapać kilka ujęć faceta w kapturze i czapeczce. To jak wchodzi do środka poczekalni a potem jak wychodzi. Przyszedł i poszedł z tego samego kierunku. Potem było ujęcie jak szedł równym krokiem za róg. I jak wsiadał do jakiejś ciemnej osobówki. Niestety czarno - białe kamery nie bardzo pozwalały na odgadnięcie barwy. Może ciemny niebieski albo brązowy. No jakiś niebieski. Całkiem zwyczajnie wyglądający sedan. Nawet udało się złapać blachy więc wydawało się, że wreszcie mają jakiś trop.

Ale dziś rano przyszła wiadomość, że to numery z całkiem innego samochodu. Właściciel z miesiąc temu zgłosił ich kradzież. Jeśli chodziło o datę to było tego samego dnia, 23-go, rano. Akurat by odkręcić rejestrację w nocy lub nad ranem. A potem przykręcić do tego sedana i pojechać pod biuro serwisu elektrycznego jaki obsługiwał między innymi i pechowy komisariat w jakim parę dni później wykręcono numer z fałszywymi monterami. Więc na razie mieli markę osobówki, model i to, że w jakimś ciemnym kolorze.

Na dniach dzwonił też Matt z klubu żeglarskiego. Wybrał się na tą żaglówkę co w grudniu wypożyczyła Alyssa i sprawdził ten GPS. Z tamtego dnia, żadnej wbitej trasy nie było. Więc musiała żeglować po znanych sobie wodach i nie potrzebowała pomocy GPS. Zresztą dla tak wprawnego żeglarza jak ona to nie było to potrzebne. Póki się miało widoczność lądu, a miało się na całe mile i dziesiątki mil, to nie trzeba było map ani GPS-ów jak ktoś znał wybrzeże. No a ona raczej powinna je znać. Więc jej starszego kolegi nie dziwiło to, że nie używała takiej pomocy. Zwłaszcza, że dzień był ładny i widoczność dobra. Hooverowi coś świtało, że nawet jeśli ktoś nie używał GPS-a czy komórki to o ile taki sprzęt nie był wyłączony albo nie padła bateria to była szansa, że się i tak namierzy przybliżoną lokalizację gdy takie urządzenia non stop miały połączenie z najbliższymi nadajnikami sieci. No ale to już była wyższa szkoła jazdy. Robota dla informatyków. No i musieliby pewnie mieć owe cacko u siebie a to znów wymagałoby nakazu. A czy coś by z tego wycisnęli to nie było wiadomo.

Patricia też nie bardzo miała przełomowych wieści w sprawie Juana. Przynajmniej nie takich służbowych. - Coś ty mi narobił Ed? Wiesz ile gości mnie tam teraz zaczepia? Ja nie wiem jak się wytłumaczę jak mnie mój chłopak nakryje na profilu randkowym. - powiedziała mu dziś ranem pół żartem pół serio. Zgodziła się mu pomóc z tym profilem ale chyba dopiero teraz dotarło do niej ewentualne skutki uboczne takiego internetowego randkowania. O samym Longo nie miała zbyt wiele do powiedzenia. W poniedziałek pod koniec roboty założyła sobie profil, we wtorek do niego mrugnęła, w środę nic się nie działo a dopiero dzis rano coś do niej zagadał. Więc z opisu wyglądało to trochę jak początek randkowania Eda i Shany.

- Ale właściwie nawet jak z nim się uda dogadać to jak to sobie wyobrażasz to spotkanie? Przecież ja jestem tutaj a on tam. Nie mamy na niego nakazu ani nic. No nawet jakby w końcu zgodził się na spotkanie to jak? Gdzie? Po co? - Patricia miała też wątpliwości co do skuteczności przyjętej praktyki. Hiszpan w końcu mieszkał w Europie, na Majorce. Nie był obywatelem USA ani nie przebywał na terenie USA. Więc był poza zasięgiem władz federalnych USA. Trzeba by poprosić o współpracę policję hiszpańską albo Interpol. No ale im też trzeba by przedstawić jakieś konkretne dowody.

Z samą Shaną też tak sobie się układało to elektroniczne randkowanie. Profil na pewno miała bardzo apetyczny. Wiele komentarzy w większości od mężczyzn wyrażało swoje pozytywne komentarze i zainteresowanie szczupłą, wysportowaną trenerką fitness.





Cytat:
Będę za 3 tyg w LA. Mam w planie trochę poszaleć

Odpisała mu pod wieczór na początek tygodnia. Potem okazało się, że dokładniej to w czwartek 5-go przylatuje na weekend, w niedzielę wraca. Miała jakieś zebranie, szkolenie czy coś takiego. No ale to było prawie za trzy tygodnie. A za półtorej tygodnia był koniec miesiąca gdy trzeba było zdać miesięczny raport ze swojej pracy. Raczej rutynowa sprawa. Jak co miesiąc. Niemniej dobrze wyglądało jak agent miał na koniec miesiąca jakieś sukcesy zawodowe.

Rozmyślania przerwał Edowi telefon. Gdy go podniósł okazało się, że to dzwoni jego kolega po fachu. Agent Johnson z Margaritty.

- Przejrzeliśmy to co nam przysłałeś. Wysłałem ci maila ale mówię i teraz. Była u nas ta trójka z biura turystycznego. Dwa albo trzy dni. Reszty nie widzimy powiązań. - Johnson mówił spokojnie ale bez serdeczności. Przez gliniarską skórę jednak Ed wyczuwał, że tamten wcale nie był szczęśliwy z przeglądania akt cudzej sprawy gdy był w trakcie własne operacji terenowej poza terenie kraju ojczystego.

Raport rzeczywiście przyszedł z godzinę później. Nie był zbyt długi. Właściwie krótki. I składał się z kilku zdjęć Alyssy i dwóch jej kolegów. W różnych hotelowych ujęciach, głównie w jakichś restauracjach albo przy błękitnym, słonecznym basenie. Chociaż to dziwne nie było bo i Grimberg i Maxwell potwierdzali w zeznaniach swoją bytność na Margaricie. Notka od Johnsona mówiła, że prawdopodobnie ta trójka to właśnie te osoby jakich fotki Ed im wysłał dwa tygodnie tego. O żadnych monterach, rodzinie Alyssy, Morganie, jego pracownikach nie mieli zielonego pojęcia, na wyspie ich nie widzieli.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline