Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2020, 04:07   #311
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację


Obrońcy stali za murem z tarcz. Ungołowie patrzyli na wrogów w milczeniu, a ich bębny i piszczały grały szybką, porywającą nutę, która dziwnie kontrastowała i pasowała do ich oblicza zarazem.

Furgil kucnąwszy między tarczownikami doskonale widział, jak na wzgórze wbiega falująca gromada goblinów. Niczym zielonobrudna maź, co bulgocze parli naprzód połykając trawy i dystans dzielący armię Chaosu od obrońców grodu. Ich kościane symbole, ohydne proporce trzepotały targane górskim wiatrem. Kotły dudniły i trąby zawodziły w szpetnej kanonadzie dźwięków do ataku.

Nim pierwsza fala atakujących wpadła z impetem na tarcze i oszczepy piechoty, słońce przysłoniły lecące w kierunku obrońców głazy miotane z koślawych katapult. Mijały się z pociskami artylerii Gnimnyra. Furgil zerwał się na nogi i przekrzykując zgiełk wojennej nuty, zawołał.

- Trzymać szyk!!! - grzmiał.

Pierwszy kamień odbił się przed nimi i wraz z grudami wyrwanej ziemi i kęp trawy przetoczył się kilkoma skocznymi obrotami lądując na tarczach, które zmiótł jak zdmuchnięty z knotu ogień. W miejsce powstałej wyrwy stanęli inni zacieśniając szranki. Drugi wylądował gdzieś z tyłu i tylko po krzykach bólu i przerażenia, krasnolud wiedział, że trafił.

- Nie ustępować!!

Kątem oka obserwował Ungołów, którzy ani myśleli uciekać, czy panikować. Z determinacją w iskrzących oczach czekali na szarżujące gobliny. Ich uderzenie rozbiło się o mur tarczowników, który zachwiał się pod naporem wciąż napierających szeregów, lecz nie załamał. Obrońcy włóczniami, oszczepami kłuli spomiędzy tarcz i ponad nimi w rąbiące niemal na oślep krzywymi mieczami zielone skóry. Łucznicy dwoili się i troili posyłając strzałę za strzałą. Nie minęło długo nim dwóch Ungołów przed Furgilem padło pod ciosami wroga. W powstałą lukę wskoczył ze wściekłym rykiem bez wahania pomiędzy zielone morze pokracznych wojowników.

- Argghhh!!! - warczał wściekle błysząc białymi zębami spod rudych kłaków długiego zarostu.

Głowa najbliższego goblina pofrunęła, gdy ostrze Szczerbka przecięło powietrze. Gobliny z równie szczerą nienawiścią kolejnych dwóch wyrosło na miejsce nieżywego. Jeden chybił, a łeb drugiego w podobny sposób niczym snotligowa piłka pofrunął ponad tłum walczących. Krasnolud w kolczym kaftanie bez rękawów, w ferworze nie poczuł ciosu, który rozorał mu skórę na odsłoniętym ramieniu. Tym razem Szczerbek poleciał z góra na dół rozpłatując przeciwnika na pół ciosem w kark nad ramieniem.

W tym czasie był już okrążony z każdej strony przez gobliny. Próbował uskakiwać przed gradem ciosów. Doskonale poczuł tępy ból, gdy żelazo przeorało czaszkę i ciepła jucha trysnęła mu na czoło i policzki, szybko zlepiając warkocze wąsów i brody. Instynktownie, niemal na oślep zamachnął się dwuręcznym toporem dookoła własnej osi, a wierne żelazo wgryzło się głęboko w pachwinę goblina, który wraz ze Szczerbkiem wzbił się w powietrze, by zniknąć w tłumie bitewnego zgiełku.

Wrogowie odskoczyli na moment i tą chwilę zawahania Furgil wykorzystał na otarcie twarzy. Chwile potem kończyny dwóch kolejnych goblinów odłączyły się od właścicieli zostawiając ich wykrwawiających się na śmierć.

Pustawo się zrobiło wokoło krasnoluda, a ten wykonawszy plan zamierzał wrócić za mur tarczowników. Widział, że Ungołowie, choć ponosili dotkliwe straty, to nie ustępowali pola goblińskiej piechocie. W rzeczy samej atak zielonoskórych załamał się, lecz zamiast ulgi na twarzach towarzyszy, Furgil zobaczył lęk. Obrócił się i zobaczył biegnące trolle. Jeden dostał strzałą ze sztachety prosto w bebech i zwalił się na wrzeszczące pod nim gobliny. Spokojnie rozejrzał się i rezolutnie stwierdził, że machiny obrońców nadal działały, za to nie widział już ostrzału ze strony wroga. Atak konnych kompanów na goblińską artylerię musiał się udać.

Ungołowie zaczęli się cofać na widom zbliżającego się olbrzyma, co szczerzył kły jak wściekły i głodny troll.

- Staaaać!! - krzyczał zdyszany Furgil. - To tylko przerośnięty debil!!!
Nadaremnie. Musi słowo „przerośnięty” wywołało odmienny efekt od zamierzonego.

- Kurwa… - mruknął zaciskając paluchy na trzonie topora.

Trolle wzbudzały powszechny strach, czasami o tym zapominał.
Widząc to gobliny, nabrały drugiego wiatru i ponowiły natarcie spadając broniących się rozpaczliwie, nielicznych tych, co wytrwali lub nie zdążyli się wycofać.

Dawi ruszył jak z kopyta po trupach w biegu spotykając trolla. Zważywszy na swój słusznie niski wzrost, Furgil odbił się od małego stosu zarąbanych goblinów i wzbiwszy w powietrze zaorał ostrzem podbrzusze olbrzyma. Wraz z wysypującymi się flakami i krwią, trysnął kwas gęstym strumieniem rosząc wszystko dookoła konającej bestii. Krasnolud poczuł nieprzyjemne ciepło, raptownie zmieniające się palący żar, który z sykiem zżerał żelazne kółeczka kaftana. Wgryzał się w tors krasnoluda. Rudobrody wahania zdarł przez głowę zbroję i cisnął na ziemię.

Z odsłoniętą dymiącą jeszcze klatą, której kłaki spalił trolowy kwas, rozebrany do pasa rzucił się na szarżujące gobliny z powiewającą zawadiacko pomarańczową szczotą. Umorusany na twarzy we własnej i wrogów krwi błyskał białkami oczów i bielą mocnych zębów. Za plecami usłyszał wrzawę atakującej ungolskiej piechoty, której widok zatłuczonego przerośniętego debila z rąk małego wojownika, musiał zwrócić wiarę w ich ludzkie możliwości.

 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline