Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2020, 18:54   #27
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Ku wrogom - post wspólny

Imra ruszyła ku wrogom. Z każdym kolejnym krokiem po jej skórze przemykały kolejne wyładowania. Z jej oczu błyskały iskry a z jej gardła wydał się warkot. Niski, nieludzki, pierwotny. Warkot bestii, której krew płynęła w żyłach półelfki. Smocza krew. Nie musiała nic więcej robić, bo sama jej obecność przywoływała na myśl błękitnego jaszczura. Demoniczne bestie skuliły się i nie zaatakowały Imry ani osłaniającego ją niziołka. Jedynie dwa mniejsze chude żabostwory o dziwacznym pysku i trzy chodzące paszcze rzuciły się do ucieczki chowając w norach wyrytych w sześcianie. Reszta skuliła się niepewna czy atakować czy uciec.
Kvaser spojrzał kątem oka na zachowanie Irmy. Nawet jego przeszły ciarki. Miał u boku bestię. I cieszył się z tego.
Gdy zauważył reakcję potworów, nie czekał na ruchy ze strony reszty ekipy.
- Wy tam!
Warknął wspólną mową w stronę domów, jednocześnie wskazując je trzymanym w jednej dłoni mieczem jak jakąś różdżką lub ekwiwalentem palca który lubił wskazywać rozmówcę - stąd zresztą pochodzi jego przezwisko - Krwawy Paluch - oraz nazwa miecza - Paluch.
- Gadać skąd te ciała albo was pokroimy!
Stwory się zjeżyły, bo mały pyskaty niziołek z wielkim mieczem nie robił tak dużego wrażenia jak smocza baba. Niemniej jeden z paszczaków odpowiedział łamanym wspólnym.
- Znaleźlim my.. tutaj… je.
Kvaser uśmiechnął się wilczo.
- Opowiadaj dokładnie. Potem obejrzymy ciała i możecie żreć dalej. Jeśli nie, to…
Od niechcenia, szerokim zamachem miecza wskazał na Irmę. A potwory tylko na nią spojrzały.
Wojowniczka opuściła młot bijakiem do dołu uderzając nim głucho w ziemię. Powiodła powoli pustym spojrzeniem po niekształtnych istotach.
- Jak nie opowiecie, to wasze pulchne ciała rozwlokę po okolicy. Jak się odrodzicie, to ponownie rozwlokę i rozczłonkuje upewniając się, że tym razem zapamiętacie ból jaki wam zadałam. Upewnię się, że zrobię to tak skutecznie aby same wspomnienie mojej osoby przywodziło wam na myśl najgorsze tortury jakie wasze małe móżdżki mogą sobie wyobrazić. Jak jednak porozmawiamy sobie na spokojnie to wasze serdelkowate nóżki pozostaną przy waszych krągłych ciałkach. Grzecznie odpowiedzie na pytania jakie wam żądamy. Na koniec podziękujecie, że zostawiliśmy was w spokoju i pozwolicie nam zabrać cokolwiek ciekawego przy tych ciałach znajdziemy. A za takie grzeczne zachowanie nawet w nagrodę będziecie mogli skonsumować cokolwiek zostanie. Oczywiście w którymkolwiek momencie zdecydujecie się rozmyślić, zadać zdradziecki cios wasze mierne egzystencje zostaną zakończone tak skutecznie, że zamiast tu obudzicie się w dziewięciu piekłach i diabły przysmarzą wasze demoniczne dupska i zjedzą na śniadanie.
Kobieta urwała aby ponownie zmierzyć spojrzeniem pozostałą grupę.
- Zrozumieliśmy się?
- Nie jemy…- warknął jeden z paszczaków.- … nie musimy jeść by… istnieć… nie czerpiemy przyjemności z jedzenia martwego.. co innego żywe i wijące się z bólu w paszczy.
- Znaleźlim je takie… martwe już.. jeszcze nie śmierdzące… zabite… z kunsztem… dużo bólu i agonii… prawdziwy artysta to zrobić…- burknął drugi. Demony odsunęły się od zwłok dając miejsce na ich zbadanie.
Niziołek kiwnął głową w stronę Irmy dając znać, iż rusza.
Celowo nie szedł blisko niej, lecz w dystansie, po skosie, jak wcześniej trzymając oskrzydlającą pozycję. Wyglądał na kogoś, kto z chęcią potraktowałby jakieś mięso mieczem. Wędrowiec wylądował i ruszył tuż za niziołkiem, w milczeniu obserwując demony.
- Ja ich popilnuję - mruknęła półelfka zatrzymując się obok zwłok ale wciąż patrząc na demony.
Mmho też ruszyła rzucić okiem na ciała.
Stwory cofnęły powarkując i dając dostęp ciekawskim do zdobyczy. Były to trzy ciała humanoidów. Orków w zasadzie… Były masywne o silnie zarysowanych kłach, także u jedynej samicy między nimi, co różniło ją od tego co znała Mmho z własnego świata.
Zdobiły ich ciała szramy i tatuaże, szyje zdobiły naszyjniki z kłów i pazurów. I symbole w ogóle nieznane Mmho. To było obce jej plemię i odmiana jej ludu nie żyjąca na świecie z którego pochodziła. Dla pozostałych bardziej interesujące były ich rany od których zginęły.
Paskudnie szarpane rany cięte zadane ostrzem z zadziorami, prawdopodobnie. Miejscowe i głębokie poparzenia ciała, oraz punktowe rany zadane długim szpikulcem. Żadne z tych obrażeń nie zadano konwencjonalną bronią. Co więcej… te orki nie miały przy sobie metalu. Zabrano im nie tylko metalową broń, ale i sprzączki pasów, zapinki u płaszczy, ba… nawet groty strzał. Wszystko co metalowe zostało zabrane. Łupieżców interesowały jedynie metal, nieważne czy magiczny czy nie. Trzy fiolki z magicznymi eliksirami i ewidentnie magiczne buty na stopach jednego z orków pozostały nietknięte.
- Dziwne osobniki - powiedziała Mmho pochylona nad ciałem orczej kobiety - nigdy nie widziałam tak dziwnych orków, ani takich symboli. - Po tych słowach wstała. - Weźmy eliksiry by sprawdzić czym są i ruszajmy dalej. Nic tu po nas.
- Dziwnych orków? Wyglądają normalnie - Imra mimowolnie spojrzała na trupy, a potem na Mmho.
- To wyznawcy Gruumsha - niziołek skomentował patrząc na orka z wyłupionym okiem - raczej fanatycy. Jeśli nie jesteś orkiem i nie uznajesz wyższości orczej rasy, trzeba tylko wiedzieć, że to dość bojowe typki.
Wziął jedną miksturę, drugą zostawiając Mmho to ograbienia. Co też pół-orczyca od razu zrobiła. Butów nie miał zamiaru ruszać. Tam gdzie pracował, ściąganie z trupów butów było zwykle oznaką skrajnej desperacji i biedy gorzej opłacanych wojowników. Budziło w nim złe skojarzenia.
Już miał się odwracać aby ruszyć, ponownie na skos, w stronę Irmy, gdy naszła go jeszcze jedna myśl. Zwrócił się do demonów.
- A was co za wiatry tutaj przygnały? Bo raczej tutaj nie żyjecie.
- Portal pod sześcianem… jedna strona… nie ma powrotu.- wyjaśnił łamanym wspólnym jeden z paszczaków.
Niziołek zastanowił się czy to było naturalne zjawisko czy też energie które wyzwolił statek ściągając ich tutaj rozerwały struktury istnienia powodując więcej takich fenomenów. Jeśli tak, będą mogli spotkać więcej atypowych istot. Zostawił te przemyślenia dla siebie, ruszać ku drużynie.
- Wyznawcy czego? - Mmho zmarszczyła czoło patrząc na niziołka. Nie wiedziała jakim cudem ten mały człowiek rozpoznał to nieistniejące plemię - To jakieś inne imię Pana Chaosu? Nie widziałam nigdy orczycy z takimi kłami. A uwierz, wiele ich widziałam w całej okazałości.
- Bogów jest dużo, pod różnymi mianami. Statek rozerwał bariery między światami których moc jest dla mnie zatrważająca - zaśmiał się jakby był to dowcip - spotkamy jeszcze wiele istot pozornie podobnych do któych które znamy z domu.
- Między światami? Czyli to plemię, nie z mojego świata? Powiedz, czy Mmho dobrze zrozumiała? - zapytała.
- Najpewniej tak - niziołek powiedział poważnie - najpewniej wszyscy pochodzimy z różnych światów. O szczegóły kosmologii trzeba już pytać magów, moja wiedza jest bardzo pobieżna.
- Chodźmy stąd - Mmho ponowiła propozycję odejścia od trupów. Sama powoli ruszając w stronę elfki.
Wędrowiec nie dołączył do rozmowy, przyglądając sìę ranom orków i próbując je dopasować broni znalezionych przy zwłokach na statku. Choć było to mało prawdopodobne, nie można było wykluczyć jakiegoś ich powiązania ze statkiem. Ślady na ciałach sugerowały jednak użycie czegoś innego.
- Nie przypominają również orków z mojego świata, są zbyt… prymitywne. Kvaser, skoro rozpoznałeś symbol ich bóstwa, może pochodzą z twojego planu? I nie zastanawia was brak metalu przy ciałach? - zadał parę pytań, gdy zbierali się do powrotu.
- Mogą, ale nie muszą… - niziołek zamyślił - zanim pojawił się portal, czekałem w pewnej mieścinie na bandę orków i herszta. Ostatecznie nikt się nie pojawił, a burmistrz skąpił gorszem, to się zawinąłem. Byłoby zabawnie gdyby to byli oni - uśmiechnął się złowieszczo.
- Zaraz, to w tym całym twoim świecie wszystkie orczyce są takie ładniutkie jak ty? - "elfka" zapytała Mmho mocno zdziwiona.
Zielona zmierzyła "elfkę" spojrzeniem, choć znacznie łagodniejszym niż do tej pory (odkąd się poznały).
- Nie. Nie aż tak - wyszczerzyła lekko zęby, faktycznie pozbawione kłów - pół-orczyce, jak ja, są znacznie od nich ładniejsze. I jak już mówiłam, ani jedne ani drugie nie mają kłów. Twój świat, pół-elfko musi być daleko od mojego. Nigdy nie widziałam pół-elfki robiącej takie wrażenie na przeciwnikach - brzmiało jak komplement. - W tej chwili, w moim świecie, elfy są już bardziej jak wspomnienie - dodała jeszcze, nie wyjaśniając więcej.
- Wspomnienie? Interesujące. Pewnie się należało. Elfy są zadufane w sobie - Imra parsknęła w odpowiedzi. Coś na kształtu uśmiechu na moment mignęło na jej twarzy. - Trochę szkoda, że wam kły wywaliło… Sprawiają, że wygląda się dziko. Jest też za co złapać. Hehe.
Wędrowiec planował o coś jeszcze zapytać, ale uwaga Imry wybiła go z rytmu. Chrząknął, czy może chrzęstnął tylko cicho i wrócił do smuklejszej formy, jego broń także gdzieś zniknęła.
- Dobra, zwijamy się z imprezy - westchnął głośniej niż planował Kvaser.
Mmho uśmiechnęła się zawadiacko na uwagę Imry, ale nic nie odpowiedziała. Zresztą, byli już prawie przy orłach.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline