Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2020, 21:55   #142
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Po spotkaniu z wezyrem Nana wykończona, została odprowadzona do pokoju. Calica przyniosła jej jakąś herbatę i owoce. To wystarczyło by chwilę odpocząć przy lekkim posiłku i zastanowić się nieco nad tym wszystkim co się wydarzyło. Eshat wyraźnie zaplanował ich wypad, nawet wiedział o jej talentach i tym, że da radę zabrać czaszkę. Do tego jeszcze ten rytuał, który rzekomo, zupełnie nieświadomie odprawił Patrick. Była nawet ciekawa kogo teraz napadają z tą jego córeczką.

Nana westchnęła ciężko i jak na zawołanie pojawiła się Calica.
- Czy mogę jeszcze jakoś Pani pomóc? - Uśmiech jej gospodyni był tak wyuczony, że dla Shateiela nawet nieco irytujący.
- Chciałabym się wybrać na targ. Czy… znalazłyby się jakieś swobodniejsze ubrania dla mnie? - Nana odezwała się niepewnie zerkając na wąską spódnicę, która cały czas opinała jej nogi.
- Oczywiście… pani opiekun już przybył. - Kobieta dygnęła i wycofała się z pokoju.

Shateiel chwilę spoglądał na zamknięte drzwi, po czym nieco wbrew woli Nany, zaczął się rozbierać. Zakonnica protestowała, wiedząc, że zaraz wróci ich gospodyni, ale on potrzebował ruchu. Chciał jak najszybciej przebrać się i wyjść z tej złotej klatki. Gdy więc Calica pojawiła się z czymś co przypominało pomarańczowy Hijab był już nagi i na to nagie ciało narzucił zwiewny materiał. Nana przyzwyczajona była do chodzenia w habicie, ale on wolał mieć pewną swobodę ruchów, więc przewiązał strój w pasie sznurem, zrezygnował z czegoś co przypominało battoulah nie chcąc ograniczać swego pola widzenia. Calica nie komentowała tych zabiegów, zamiast tego wręczyła mu sakwę z pieniędzmi, podobno prezent od wezyra.

Gdy tylko wyszła ze swojego pokoju i zobaczyła swojego opiekuna była niemal pewna, że żadnej informacji od niego nie wyciągnie. Z ciekawości spytała go o zbliżające się uroczystości, ale jedynie machnął na to ręką. Podobnie odpowiedział gdy spytała o targ, ale teraz ruch dłoni wyraźnie wskazał kierunek. Idąc w tamtą stronę nana z zaciekawieniem zerkała na mężczyznę, którego jej przydzielono. Trzymał się zwykle na odległość przynajmniej pięciu metrów i przewijał się przez tłum jak cień i zwykle

Shateielowi mimo to udawało się go wyłapać jedynie kątem oka. Wysoki, w smukłym, kompozytowym pancerzu przysłoniętym purpurową kapotą ze stylizowanym na bliski wschód kapturem. Twarz podobnie, skryta za warstwą metalu z monowizjerem. Raz czy dwa Shateielowi udało się przyjrzeć temu koleżce bliżej - z okrycia wierzchniego, na okolicy uda wystaje mu garść niewielkich uchwytów koloru czerni. Anioł śmierci podejrzewał, że były to małe rękojeści, pewnie sztyletów, bądź noży do rzucania. Po prawej mężczyzna miał zakamuflowany jakiś większy przedmiot, zapewne też jakąś broń, ale ciężko powiedzieć, co to właściwie jest.

Idąc tak i zerkając na siebie dotarli na targ.


Po minięciu pierwszych straganów otoczył ją ciasny tłum osób krzyczących w obcych dla niej językach. W nozdrza uderzył zapach przypraw i… kawy. Nana była pewna, że to to i Shateiel wiedział, że właśnie pojawił się cel, który powinien zrealizować. Przemykając pomiędzy barwnymi straganami wypełnionymi lokalnym rękodziełem, dywanami, tkaninami, przyprawami i rzeczami których ani Halaku, ani Nana nie byli w stanie rozpoznać, dotarli do niewielkiej, ukrytej kawiarenki. Shateiel czuł na sobie spojrzenia handlarzy i ich klientów. Nie był ubrany jak typowa kobieta, ale najwyraźniej obecność jego opiekuna sprawiała, że nikt nawet nie śmiał jej zaczepić. Zamówiła kawę i przysiadła na jednej z poduch spoglądając na zatłoczony targ. Po tym jak dała lokalnemu sprzedawcy jedną z monet dowiedziała się o wartości tego co miała w sakiewce. Pewnie byłoby ją stać na większość rzeczy dostępnych na tym targu tyle że… nic nie potrzebowała. Nana odzwyczaiła się w zakonie od posiadania czegokolwiek na własność, a Shateiel… z jakiegoś powodu nadal nie czuł się częścią ani tego świata, ani tamtego, z którego przybyli. Widok kobiet w Hijabach go irytował. Może dlatego, że sam miał powłokę tej płci i nie rozumiał czemu miałby się wciskać w coś takiego. Na szczęście… po tej całej imprezie wróci do siebie.

Shateiel dopił kawę i ruszył dalej. Na targu kupił jakiś wisiorek by podarować go siostrze Karolinie. Wtedy też zauważył, że obecność jego opiekuna działa na kupców w specyficzny sposób, od razu zmniejszając koszty przedmiotów. Zrobiwszy te karkołomne zakupy udał się do wskazanej przez Alexa karczmy, ale okazało się, że grupa, która ich uratowała jeszcze nie dotarła do miasta. Nie pozostało mu nic innego jak wrócić do pałacu i poszukać znajomego wędrowca jutro.
 
Aiko jest offline