Kryjówka przy piwnicznej
- Kudłaty ochlapus. - rzekła wściekła wdowa gdy ujrzała dwóch współkultystów - Na wielką czwórkę. Miał tylko ich upić a sam jak pospolity menel niemal zasnął przy stole. Nie wszystko na szczęście stracone. Dowiedziałam się w który miejscu klawisze się rozdzielają oraz gdzie mieszka kompan Wąsacza. Jutro a w sumie to już chyba dzisiaj trzeba będzie to powtórzyć. Nie możemy wrócić do Starszego z pustymi rękoma. Trzeba jednak jakoś wzmocnić Aarona, żeby nam się znowu nie poskładał jak domek z kart. - zakpiła podśmiechując się ironicznie - Strupasie masz jakiś pomysł? Jesteś w stanie uwarzyć coś co mogłoby pomóc naszemu koledze? Będziesz w stanie się z nim jutro skontaktować w ciągu dnia? - skupiła wzrok na garbatym uliczniku - Może sam będzie miał na to jakiś pomysł. Widocznie nie doceniliśmy wytrzymałości strażników? - zamyśliła się chwilę krzyżując ręce na piersi i podpierając brodę jedną ręką - Dysponuje jakimiś środkami nasennymi oraz przeczyszczającymi. Mam je jednak ukryte na naszej krypie. Nie chcemy się tam jednak zbyt często kręcić. Co z naszymi gołębiami. Masz już jakieś informacje od Karlika Strupasie? - wdowa następnie odwróciła głowę w kierunku swojego ochroniarza - Kornasie pamiętasz jak kilka dni temu chodziłeś po karczmach wypytując o możliwość skontaktowania się z dawnym przyjacielem siedzącym w kazamatach? - eunuch w milczeniu pokiwał twierdząco głową - Ta bajeczka może nam się przydać jeszcze raz. Grubasowi jednak tym razem opowiesz historię o dziewczynce, z którą wychowałeś się w przytułku dla sierot i spytasz o możliwość kontaktu z nią bądź przekazania jej małej paczki na przykład z żywnością. Wypytasz także klawisza o powód jej zatrzymania i karę jaka ją czeka. Naturalnie wręczysz mu kilka złotych monet aby uwiarygodnić swoją troskę o los koleżanki z dzieciństwa. - szlachcianka spojrzała głęboko w oczy łysego olbrzyma aby upewnić się, że wszystko co powiedziała dotarło do niego. - Wracając do domu wskaże ci miejsce w którym Wąsacz pożegnał się z kolegą. Ty zaś wieczorem poczekasz kawałek dalej i na wypadek gdyby Aaron znowu się schlał jak świnia wkroczysz do akcji. Ja zaś powinnam sobie poradzić z tym drugim strażnikiem na wypadek gdyby coś głupiego przyszło mu do głowy. - brunetka spojrzała ponownie na wyznawcę Nurgla - Strupasie jednak jeżeli nie miałbyś nic do roboty jutrzejszej nocy. Zawsze możesz zapewnić mi swoistego rodzaju ochronę i pomoc przy transporcie nieprzytomnego klawisza w objęcie Urlyka - zaśmiała się nikczemnie - Mam dla ciebie jeszcze jedną informację a zarazem prośbę. Dzisiaj w południe zabieram dwie śliczne szlachcianki na podróż po mieście aby wesprzeć biednych i kalekich. Jeżeli znalazłbyś się w odpowiednim miejscu i czasie. Wpadłoby ci do sakiewki kilka monet. Szybki i bezpieczny zarobek. Mam jednak prośbę. Zwróć proszę uwagę na blondynkę która będzi mi towarzyszyć. Chodzą pogłoski, że pewna wysoko urodzona blond dama odwiedza miejsca, w których raczej nie powinna bywać. Popytaj swoich znajomych czy może wiedzą coś na ten temat. Może, któremuś coś obiło się o uszy lub rzuciło w oczy. - serdeczny uśmiech zagościł na twarzy Versany - Nie potrzeba ci czegoś? Zawsze mogę zostawić dla ciebie w naszej skrytce kawałek chleba lub suszonego mięsa. Gramy wszak do tej samej bramki. Aubentag
- Breno. Naszykuj mi proszę kąpiel. - Versana rzekła do młodej rudowłosej kobiety, która sprzątała zastawę śniadaniową – Pamiętaj tylko o olejkach i perfumach. - dodała z delikatnym uśmiechem – Mam nadzieję, że moja suknia i futro są już przygotowane na dzisiejszą przejażdżkę?
- Naturalnie. Woda powinna być już gotowa. – odparła piegowata sprzątaczka – Suknią i futrem zaś zajęłam się wczoraj. Wiszą na wieszaku czyste i pachnące.
- Znakomicie. Cieszy mnie twój entuzjazm i zapał. Czeka cię dzisiaj wielkie wydarzenie. - kontynuowała brunetka – Chcę abyś towarzyszyła mi w trakcie kąpieli. Zobaczymy ile udało ci się zapamiętać z moich nauk.
- Dobrze. - w głosie Breny dało się wyczuć lekką niepewność – Przed zaśnięciem kilka razy powtarzałam sobie w myślach wszystkie pani słowa. Mam nadzieje, że o niczym nie zapomniałam.
- Jesteś młodą i pojętną uczennicą. - szlachcianka starała się dodać otuchy swojej pracownicy – Na pewno sobie poradzisz. Nie pozwól tylko aby stres cię zdominował. - następnie kultystka spojrzała na staruszkę – Greto. Ciebie zaś proszę abyś przyniosła do mojego pokoju wino, które kupiłaś wczoraj na dzisiejszą okazję oraz abyś przygotowała najlepszą zastawę z której tym trunkiem będę mogła się raczyć wraz z moimi towarzyszkami. Chciałaby również byś przyrządziła jakiś drobny poczęstunek. Hmmm – zadumała chwilkę – Jakieś suszone owoce, mięso, tace z serami lub inne przysmaki. Wiem, że w tej kwestii mogę ci zaufać.
- Dobrze proszę Pani. - kucharka odparła patrząc na swoją pracodawczynię. - Mam już kilka pomysłów, które na pewno przypadną do gustu tobie i twoim gościom.
- Dziękuję. - na twarzy właścicielki kamienicy pojawił się serdeczny uśmiech – Będę więc was oczekiwać w swoim pokoju. - dodała po czym skierowała się w stronę swojej izby.
Resztę ranka i przedpołudnia Versana poświęciła na przygotowania związane z popołudniową przejażdżką. Wzięła długą kąpiel w trakcie, której odpytała już teraz zdecydowanie mniej zestresowaną Brene. Następnie odesłała ją i skupiła swoją uwagę na sobie. Splotła warkocz, wtarła w ciało balsamy i zrosiła skórę oraz włosy perfumami. Wnętrze jej pokoju wypełniały miłe dla nosa aromaty. W pewnej chwili ciszę przerwało pukanie do drzwi. Okazało się, że Greta przyniosła wino o które prosiła ją pracodawczyni. Kultysta podziękowała jej i odstawiła butelkę na stolik. Następnie otworzyła kufer i wydobyła z jego dna flakonik z magiczną substancją, który otrzymała kilka dni wcześniej od Starszego. Przyglądała się jej chwilę po czym otworzyła butelkę z winem i ostrożnie dodała do niej sześć kropli tajemniczego płynu. Później szczelnie zamknęła prezent od przywódcy zboru i schowała go w podwójnym dnie w skrzyni z ubraniami. Nim się obejrzała słońce niemal wisiało w zenicie. Zdała sobie sprawę, że niebawem będzie musiała ruszać. Przywdziała więc strój, który przygotowała dla niej Brena, przypięła do pasa sztylet, założyła kapelusz, chwyciła w dłoń butelkę i ruszyła na dół. W głównej izbie czekała już na nią gotowa do drogi młoda sprzątaczka, na twarzy której widać było podekscytowanie. Przy stole, na którym Greta ułożyła tace z drobnymi przekąskami siedział Kornas oraz Malcolm. Obaj panowie byli czyści i elegancko ubrani. Dawno ich w takim stanie nie widziała. Łysina jej ochroniarza lśniła jakby była wypolerowana zaś zarost dorożkarza był schludnie przycięty.
- Tworzycie miły dla oka obrazek. - rzekła wdowa - Rzadko komu udaje się mnie zaskoczyć. Wy jednak tego dokonaliście. - obrzuciła miłym spojrzeniem swoich pracowników po czym dodała – Czas jednak nas goni. Skoro więc jesteśmy już gotowi. Ruszajmy. |