Bogacz, z koneksjami sięgającymi tak daleko dosłownie i w przenośni, nie był kimś, komu warto byłoby się przeciwstawiać. Zdobyte informacje mogły się przydać Essingowi i pozostałym. Leonard wrócił do doków, ale zatrzymał się pewnej odległości od pomostu, gdzie zacumowano „Syrenkę”. Stanął u wylotu wąskiej uliczki, obserwując port i ludzi. Właściciele łodzi nie wrócili jeszcze, nie zaszkodziło sprawdzić, czy ktoś nie interesuje się nimi za bardzo.