Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2020, 11:34   #133
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
- Jesteśmy ubożsi o jednego tchórza. - wtrąciła Mervi.
- Cieszyłbym sie gdyby ktoś naświetlił mi sytuację - Iwan zapytał dociekliwie.
- Fireson nawiał, bo mu w dupę dano i wystraszył się kobiety. A, teraz może roznosić zarazę. - powiedziała chyba bardziej zirytowana kwestią mizofobii.
- To co Gerard? - Iwan zmrużył oczy.
- Możliwe. - Mervi zamyśliła się - On chciał wszystkich wrobić, że popełnił samobójstwo. I zabić mnie by proxy.
Duchowny westchnął ciężko, bardzo ciężko.
- Zadzwonię w parę miejsc, nie stać nas teraz na pościg.
- Jestem za tym. Chętnie sama odnajdę go. W końcu chciał żebym zabiła się drugami. - spojrzała na Tomasa - Jebaniec...
- Spokojnie - Tomas powiedział dziwnym, nieobecnym głosem.
Mervi spojrzała zatroskana na eutanatosa.
- Załatwię ci później Happy Meala. - odwróciła wzrok na resztę - Do tego Fireson był stalkerem, każdego z was szpiegował. Pewnie miał też wasze foty... Niestety mnie ominął...
Ojciec Adam, zwykle spokojny i małomówny, fuknął rozbawiony jakby patrząc na Jonathana “a nie mówiłem”. Hermetyk nie dał się zbić z tropu.
- Tego można było się po nim spodziewać.
- Przez takich jak on mamy złą renomę... - westchnęła.
Tomas uśmiechnął się smętnie pod nosem, a Jonathan tylko wyszczerzył rozbawiony reakcją Mervi.
- A jak z danymi, Mervi?
Hermetyk zapytał zaciekawiony.
- Danych nie spaprał... W większości. Mówiłam o szpiegowaniu, nie? Uważajcie na małego hermetyka. Maruder z silną entropią…
- Tak, problem Adama - Jonathan zaczął powoli - przedyskutujemy potem. Coś jeszcze?
- Zajumał książkę i nic z nią nie zrobił... - skrzywiła się - Ale znalazł dwa węzły. Chociaż to ze złodziejem węzłów to bujda, long con.
- Ja jestem zainteresowany - Iwan uśmiechnął się lekko - zawsze lubiłem plotki.
- Fireson nie zna się na sprawie węzłów. Przeoczyłby jeden nawet gdyby był oświetlony neonem. Tamte znalazł dzięki naszej technologii.

Healy tylko się grzecznie przysłuchiwał czekając aż skończą. On sam nie miał tu nic do dodania. Ani żadnych pytań. Martwiło go to że Fireson zniknął, choć lepiej niż Mervi rozumiał tego powody. Martwiło że Jony i jego uczeń wylatują z równania, bo to oznaczało kolejne uszczuplenie ich sił.. ale co mógł na to poradzić? Nic.
- Waszej technologii? - Jonathan tym razem zaintrygował się.
- Och, tak. Nawet była u mnie w pokoju jak piliśmy. - wstała z krzesła - Pokażę wam cacuszko, zaraz wracam. - po tym wyszła z pokoju.
Powróciła może po kilku minutach niosąc ciężki (zważając na jej reakcję) zakryty prześcieradłem przedmiot, wyraźnie nieporęczny i długi.
- Znaleźliśmy to z Klausem w norze Firesona. - rzuciła przedmiot na stół, który zadźwięczał metalicznie - Fajne cacko. Chyba bezpieczne. - zdjęła z przedmiotu prześcieradło. Była to bomba lotnicza z czasów II Wojny Światowej.
Moment ciszy można było kroić nożem. Chyba jedynie Tomas i ojciec Adam byli kompletnie spokojni. Iwan wyglądał nawet na odrobinę zafascynowanego, a Jonathan - w szoku. Klaus skoczył odsuwając się do stołu.
- Co to potrafi - dominikanin zapytał szybko - coś poza wybuchaniem?
- Głównie to. - stwierdziła z uśmiechem - Wywali kawał przestrzeni, zniszczy węzeł, przemieści go... a przynajmniej pomoże. - poklepała bombę - Ruscy SE z nią pomagali. Jest moja.
- Zniszczyć węzeł - Iwan zamyślił się - Mervi, jesteś genialna - duchowny uśmiechnął się - wiesz o czym myśli teraz stary człowiek?
- Wiem, że jestem. - stwierdziła z dumą - A myślisz o fajerwerkach z kwinty?
- Chcemy ją użyć by wysłać miss storm i mister rape’a poza horyzont rzeczywistości?- zapytał Irlandczyk już w głowie kombinując jak zrobić z niej jeszcze większe bum.
- Dokładnie, Patricku, Mervi - Iwan powiedział zadowolony - będziemy musieli nad tym popracować, w tym również ja… I sądzę, że to jest nasza opcja ostatnia, będzie straszny bałagan, a i siła tego typu działań jest trudna do kontroli. Niemniej mamy opcję… atomową.
Jonathan natomiast pokręcił głową w milczeniu.
- A, bardzo to wulgarny efekt, ale raz się żyje. - spojrzała na J. - Nie mów, że hermetycy są za grzeczni i nie robią w szkole bum dla funu.
- Po ostatnim “bum” - hermetyk się skrzywił - nie chodzę. Z paradoksem trzeba ostrożnie. Ale przyznam, mimo wszystko cieszę się z ewentualnego asa w rękawie.
- Ja to zrobię. Jako żołnierz jestem gotowy na śmierć. No i takiego wroga trzeba zniszcz… unieszkodliwić za każdą cenę.- odparł Healy wzruszając ramionami.- Mienimy się obrońcami i zbawcami ludzkości, w przeciwieństwie do Technoludków… i mamy okazję udowodnić to.
- Chwila. - przerwała mu - To moja bomba, ja ją zdobyłam. - na sekundę zamilkła - Chyba podobnie mówiłam przed stratą pamięci... - mruknęła.
- Jak ją zbadamy i zrozumiemy, to zdecydujemy razem - Iwan rozporządził pewnie - mamy coś jeszcze czy słuchamy wieści od mistrza Jonathana?
- Chcecie wiedzieć gdzie są te węzły? - Merv trochę nadęła się na to, co powiedział Iwan.
- Niby Fireson nam zwiał, ale czuję się jakbyśmy rozpakowywali prezenty - Jonathan uśmiechnął się do Mervi.
- Prawdziwym prezentem będzie Fireson nabity na patyk. W pętli czasowej nabijania go. - mruknęła - Jeden na miejskim cmentarzu, entropia, burza, mistycyzm, takie klimaty. Drugi na tym wysypisku śmieci co płonęło. Jest tam runa, pieczęć czy co. Zakorkowuje kwintę. Zanim się podniecisz - spojrzała na J. - to statyczne jest.
- Tym ciekawiej - Jonathan powiedział szczerze - będziemy musieli je zbadać.
- Może wampiry jakoś pomogą z tymi węzłami? To ich teren.- przypomniał Patrick w zamyśleniu. - Część z nich ponoć zna magyę.
- Magyę - Tomas wtrącił się - nie, sztuczki. Nigdy nie słyszałem o wampirze który miałby dostęp do magy. Przemiana zabija avatara, wyrywa go z cyklu. Są podwójnie nieumarli, bo i na duszy.
- Wampiry pomogą tak czy inaczej - Jonathan stwierdził pewnie - dziś w nocy dzwonił do mnie Olaf. Mamy zaproszenie od księcia za dwie noce, nie tej, tylko następnej - dodał szczegół - dodatkowo powiedział o wysypisku. Sabat miał tam masowo spokrewniać ludzi, skoro mówisz, że to węzeł… To rysuje jakiś obraz.
- A ten cały… jak mu tam, klan byłych magów? Nie zachował jakoś strzępów swojej magyi?- dopytywał się Healy. - Skoro miejscowi czarownicy odpadają, to nie możemy być wybredni w łataniu szeregów.
- Tremere zachowali wiedzę - Tomas powiedział spokojnie ignorując dziwne spojrzenie Jonathana - ale obecnie spokrewniają zwykłych ludzi, ci którzy pamiętją tamte czasy to elita. Wiesz, tak jakbyś ty został ze swoją wiedzą o sferach, ale bez tej iskry. Dalej wiedziałbyś, ale nie czuł, nie rozumiał samym sobą… Temu są dość dobrymi, wiejskimi czarownikami.
- Wystarczy chyba - Jonathan uciął wywód eutanatosa.
- Nie no, Tomas użyteczny stuff wyjaśnia. Może się nam przydać w relacjach z pijawami. - wtrąciła adeptka.
- Dobra próba - Jonathan uśmiechnął się krzywo.
- Wiejscy czy nie… żebracy nie wybrzydzają.- ocenił Healy ironicznie.- Na razie zakopmy stare urazy z czasów, gdy nie byliśmy nawet komórkami rozrodczymi.
- Jak ci zacznie wytykać przy nas sprawy RODZINNE - zwróciła się do Jonathana - to może być wstyd.
- No już, już - wtrącił Klaus - Wszyscy wiemy, że hermetycy mają masę szkieletów w szafach, nie ma sensu teraz kilka z nich wyciągać.
- Ale te szkielety akurat chodzą. - uśmiechnęła się do Jonathana.
- Nie byli pierwsi - Tomas spojrzał dziwnym, smutno-zimnym wzrokiem na Mervi - zejść z Jonathana. Lepiej pomówmy kto odwiedzi węzły? Dobrze byłoby mieć asystę wampirów, ale to liczę, że Jonathan sprawi…
- Niszczysz zabawę... - odparła Tomasowi - Ja idę do tej statycznej, wraz z J., bo on lubi mistyczne znaczki.
- Ja mogę do drugiej.Może powinniśmy uderzyć w dwie grupy? Tak będzie bezpieczniej? Ostatnie doświadczenia wyraźnie ukazały, że lepiej gdy trzymamy się razem. I nie zostawiamy nikogo w nadziei że te potwory o nich zapomną.- zasugerował Healy.
- Pójdę z Mervi i Mistrzem Jonathanem. Chętnie zobaczę, co tak kręci Technokrację w statyce. Co do podziału na grupy… lepiej tak.
- Trzy grupy - Iwan zamyślił się - potrzebowałbym jednej osoby aby sprawdzić wynik mojego ostatniego dzieła. Pojadę z ojcem Adamem, może w tym samym czasie. Potem mogę dołączyć do reszty.
- Jest jeszcze kwestia ucznia - hermetyk zignorował już swój “przydział" odnosząc się tylko do spraw naprawdę ważnych - to chyba faktycznie maruder.
- Z masą entropii w sobie? - zapytała.
- Cudnie… ale chce nas wesprzeć. To się liczy. - zawahał się Healy. Z jednej strony maruder, był w oczach Irlandczyka, bardzo potężnym bo nieskrępowanym zasadami, magiem. Z drugiej… bronią wielce obosieczną.
- Nie wyczułem entropii, ale też jestem na nią dość mało czuły - Jonathan stwierdził - Hannah też nie, Klaus? Mistrz Iwan?
- Nic - duchowny odparł zamyślony - ale miałem wyłącznie przelotny kontakt z chłopakiem, do tego dochodziłem do siebie po ostatniej walce. Może gdybym dłużej z nim rozmawiał, coś bym wyczuł. O ile faktycznie taki rezonans jest, nie wiem.
- Mam dane pokazać? To, że hermetycy nie czują znaczy, że nie ma na pewno? Taki VA nie znajdzie? - prychnęła.
- Jedno jest sprzeczne z drugim - Iwan wyjaśnił - pewien silny, dynamiczny rezonans poczułem. Nie można być maruderem i pachnieć diabłem. To jest elementarnie sprzeczne.
- Nie wiem - Tomas wzruszył ramionami - można być maruderem i być diabłem. Bez powodu się ich nie zabija.
- A może to rezonans czegoś jeszcze? Nie uciekł wam demon czy coś? - mruknęła.
- Znam się trochę na entropii, ale czy gdyby chłopak nie byłby nią naładowany nie zachowywałby się… no entropicznie?
- A czy ja zachowuję się entropicznie? - Tomas powiedział spokojnie - jest dobra entropia i zła. Dynamika i statyka mają wiele smaków, z entropią nie jest inaczej. Ale silna entropia u marudera, jeśli to faktycznie marauder, jest dla mnie dziwna.
Klaus przemilczał pytanie Tomasa.
- Zawsze zakładałem, że marauderzy zamiast być mistrzami magyi, stają się jej narzędziem. Więc jeśli byłby marauderem przepełnionym entropią, byłby entropiczny. Najwyraźniej się myliłem.
- Nie - Iwan skorygował - ogólnie nie powinniśmy kojarzyć maruderów z potęgą. Skrajnie głęboka cisza potrafi sprawić, iż są w stanie wykonać niemal wszystko. Ale to nie jest częste… Marauder umie to co umiał przed zapadnięciem w szaleństwo. Potężni maruderzy zza rękawicy są tacy, gdyż tylko najlepsi - najpotężniejsi, najsprytniejsi i mający najwięcej szczęścia przetrwali dość długo.
- A Glitch uznał, że to dobry deal ze mnie zrobić takiego... - mruknęła do siebie.
- Co było a nie jest, nie pisze się w rejestr…- podsumował Irlandczyk. - Awatary zawsze są po stronie swoich magów. Po prostu mają czasem… eee… niekonwencjolane podejścia do problemów.
Zresztą dla Healy’ego bycie maruderem z pewnością nie było najgorszym z możliwych zakończeń kariery magyicznej.
- Są po stronie maga? - parsknęła z wątpliwością - Ale wygląda na to, że Ktulu nie mogą gwałcić jak jesteś maruderem.
- Nie wspominając mojego, który doprowadza mnie na skraj obłędu… tego drugiego też. - mruknął Klaus.
- Biorę ucznia na siebie - podsumował Jonathan - Klaus, pomożesz mi? Chłopak nie wiedzieć czemu lubi cię.
Irlandczyk wzruszył smętnie ramionami… nie bardzo rozumiejąc jak własna część duszy (“osobny byt i przewodnik” zamarudził Mechanicles) może działać przeciw magowi.
Klaus spojrzał na mistrza Jonathana z bólem na słowa "nie wiedzieć czemu cię lubi".
- Chętnie, chłopak miał dobre intencje. Może uda się go trochę ustabilizować.
- No taaak, zostawcie mnie samą, za VA nikt nie zapłacze, jebani "prawdziwi" magowie. - prychnęła ze złością.
- Czemu samą - Jonathan powiedział zaskoczony - to nie koliduje z węzłem, spokojnie Mervi. Na czas naszego badania jest zawsze Hannah. Mówiłem o długofalowej akcji.
Mervi zmrużyła oczy podejrzliwie. Czy na pewno od początku tak myślał? Czy może teraz wychodzi jej dawna nieufność do innych Tradycji?
- To lepiej.
- Nieufni jak wirtualni - Jonathan uśmiechnął się w raczej przyjacielskim przytyku.
- Zupełnie bez powodu. - Mervi wyraźnie odstawiła focha.
- Wydaje się mi, iż chyba koniec - Iwan stwierdził pojednawczo.
- Czyli zabierzesz mi mój talizman? - spojrzała na Iwana.
- Nie - duchowny odparł smętnym głosem - nawet gdybym chciał, to potrzebuję pomocy jednego czy nawet dwóch technomantów aby zbadać ten przedmiot. To, że znam się na Pierwszej nie oznacza, iż rozumiem każde urządzenie z nią związane, a tym bardziej tak ekscentryczne i techniczne.
- Jedziemy na jednym wózku Mervi… nie ma co szukać wrogów między nami. Bo krety już zostały usunięte.- dodał pojednawczo Irlandczyk.
- Jesteś zbyt ufny... - mruknęła do Patricka - A co z zaginionym uczniem Einarphandi?
- Do tego nie wiemy czy ta istota nie potrafiłaby przekonać do siebie innych.
- Musimy działać w skali lokalnej - stwierdził Iwan.

***

Gdy zebranie dobiegło końca, Mervi oczekiwała na Tomasa. Jak tylko wyszedł, podeszła do niego.
- Możemy porozmawiać? - zapytała spokojnie.
- Wolałbym nie - eutanatos powiedział z rozbrajającą szczerością.
- Nie chodzi o drugi, tylko o ciebie. - spojrzała z równie szczerą troską - Niepokoję się o ciebie.
- Wiem o co chodzi - zimny głos eutanatosa brzmial jakoś tak grobowo - niech nie zatruwa cię moja słabość. Jutro, maksymalnie pojutrze mi przejdzie. Teraz wybacz Mervi, ale w stanie w jakim jestem, jako uzdrowiciel wiem, iż jestem nieczysty, jestem trucizną - powiedział spokojnie i ruszył korytarzem.
- Masz rację. Jesteś trucizną. - Mervi odparła, idąc kawałek za Tomasem, co było i tak w kierunku jej pokoju - Jesteś trucizną... dla siebie.
Tomas lekko zwolnił kroku gdy mijał jej pokój, lecz nie zatrzymał się.
- Tak los chakravanti, Mervi. Każdego z nas - stwierdził idąc dalej.
- Mówiłeś, że cierpienie jest poświęceniem, ale nie jest to powód, aby z nim przesadzać. - przypomniała to, co jej kiedyś mówił - Uważam cię za przyjaciela Tomas. Nie chcę byś cierpiał nad wyraz... w samotności. - odparła smutno, sama zwalniając kroku, odchodząc kawałek od pokoju, ale z gotowością się zawrócić.
Eutanatos wrócił do normalnego tempa marszu, w milczeniu odchodząc korytarzem.
Mervi westchnęła cicho. Może i nie rozumiała tego, z czym boryka się Tomas, może lepiej było zostawić z tym Eutanatosa samego. Była tylko zła na siebie, że nie wie co zrobić innego.
Zostało jej zająć się tym, co było jej miłe.
Zobaczyć co porabiają w okolicy Tostery...
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 16-06-2020 o 20:22.
Zell jest offline