Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2020, 18:22   #21
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Umbree, dzięki za współpracę :)

Astrid mieszkała w nieco innej części wioski, ale Traivyr nie uznał odprowadzenia dziewczyny do domu za stratę czasu. Wprost przeciwnie.
- Jak za dawnych lat - powiedział, gdy zamknęły się za nimi drzwi "Gronostaja" i ruszyli przez opustoszałą wieś.
W okolicy było pusto, ale Traivyr był pewien, że zza firanek czy przymkniętych okiennic śledzi ich niejedno ciekawskie spojrzenie.
- Tak, gdy życie było jeszcze proste a każdy dzień był zabawą - odparła wesoło, zerkając na niego. - Zabrzmiało, jakbyśmy mieli po sześćdziesiąt lat. - Zaśmiała się.
- Prawie rok się nie widzieliśmy... to niczym wieczność - zażartował. - Zdarzyło ci się coś ciekawego w tym czasie? Jakieś nowe leśne przygody?
- W zasadzie to nie, pomijając typowe rzeczy, czyli pomoc jakimś zwierzętom i roślinom - odparła. - Tutaj niewiele się dzieje, ale sam dobrze to wiesz. Pewnie dlatego tak bardzo cię ciągnie do wielkiego świata?
- To nie musi być wielki świat, wystarczy, że będzie szeroki - zażartował. - Ale to chodzi też o wiedzę, której tu nie znajdę. Mój mentor też tak uważa, że on mógł mnie paru rzeczy nauczyć, ale resztę poznam tylko w czasie wędrówek, zmierzenia się z nowymi wyzwaniami. A to oznacza wyjazd.
- Wiadomo, to zrozumiałe, biorąc pod uwagę, czym się zajmujesz - powiedziała Astrid. - Kto wie, może kiedyś razem gdzieś wyjedziemy. Jak już będę gotowa na takie coś. - Uśmiechnęła się do niego. - Powiedz, czy przez ten rok nie tęskniłeś za domem? Za Heldren?
Uśmiechnął się.
- I za Heldren, i za niektórymi jego mieszkańcami i mieszkankami - powiedział. - No a za niektórymi zdecydowanie mniej... - Ponownie się uśmiechnął.
- Chyba nawet wiem, za którymi mniej. - Zachichotała krótko. - W każdym razie dobrze, że wróciłeś, nawet jeśli tylko na jakiś czas. Zawsze to dobrze mieć z kim pogadać i spędzić trochę czasu. - Spojrzała na niego.
- Tu zawsze będzie mój dom, a przyjaciele z dzieciństwa są najcenniejsi. Z nimi zawsze można pogadać o wszystkim. Wiesz o mnie więcej, niż moi rodzice - dodał.
- I wzajemnie. Mój tatko jest najlepszym ojcem na świecie, ale niestety nie o wszystkim możemy porozmawiać. Wiesz, jak to jest z mężczyznami i ich okazywaniem emocji - rzuciła. - Niemniej nie zamieniłabym go na żadnego innego ojca.
- Niektórzy mają to szczęście i mają wspaniałych rodziców, ale cieszę się, że moi nie o wszystkim wiedzą. - Uśmiechnął się. - Mam tylko nadzieję, że jakoś przeżyją naszą wyprawę. Na wszelki wypadek nie powiem nic o Wiedźmach.
- Tak, myślę, że to dobry pomysł - powiedziała, uśmiechając się lekko. - Jeśli by się o tym dowiedzieli, pewnie ojciec zamknąłby cię w pokoju i schował gdzieś klucz, żebyś się nigdzie z pokoju nie ruszył. W sumie dobrze, że nie każdy ma dostęp do Yulna; gdyby ludzie dowiedzieli się o fey i Wiedźmach, pewnie nieźle by panikowali.
- Jestem przekonany, że ruszyłabyś mi na ratunek. Być może Mihael by ci pomógł - zażartował.
- Oczywiście, że bym ruszyła - prychnęła. - I cieszę się, że jednak zgodziłeś się mi towarzyszyć, chociaż tak właściwie to wszystko nam się ładnie ułożyło z tą propozycją Ionnii. Co sądzisz o naszych nowych towarzyszach? Półorku i Koto… człeku? - Uniosła brew nie wiedząc, jak dokładnie określić Akiala.
- Draugdin wydaje mi się kimś, na kogo można liczyć, a na dodatek jest kapłanem, czyli podwójna korzyść, nie tylko z jego wielkiego miecza - powiedział. - A kotolud, kotoczłek czy jak go określić... Akial, jak zrozumiałem, nieźle narozrabiał, hmmm, za młodu. Mam nadzieję, że wyrósł z szaleństw młodości. Był czy jest złodziejaszkiem? Bo tak jakoś mętnie o tym opowiadał, nie wdając się w szczegóły
- Tak, Draugdin robi dobre wrażenie a co do Akiala, to też ogólnie wydaje się być ciekawym czło… osobnikiem - Poprawiła się szybko. - Zobaczymy, co pokaże podczas podróży do lasu. No i już jesteśmy pod moim domem. - Wskazała na parterową, drewnianą chatę stojącą na samym skraju Heldren.

Otworzyła drzwi i ze środka wyskoczyła czarna bestia! Jej stary pies Tove, który rzucił się z łapami na Traivyra, obskakując go i obwąchując. A potem próbując lizać po dłoniach i twarzy.
- Widzisz, nawet on się za tobą stęsknił. - Astrid się zaśmiała, patrząc na tę zmiękczającą serduszko scenę.
Traivyr przyklęknął, nie broniąc się przed psimi objawami sympatii.
- Tove, jak miło cię widzieć - powiedział, po czym zaczął głaskać psa za uszami. - Nic się nie zmieniłeś.
Przytulił czarny łeb do piersi i ponownie pogłaskał psa.
- Pomijając, że już tylne łapy mu odmawiają czasami posłuszeństwa, to dobrze się trzyma, staruszek - rzuciła Astrid, również głaszcząc psa po grzbiecie. Jego ogon uderzał ją co chwilę w nogi. - No już, zostaw Traivyra, bo utonie w twojej ślinie, Tove - powiedziała do psa i zaśmiała się. - Do domu!
Tove jeszcze podzielił się z jej przyjacielem dwoma całusami i czmychnął do środka.
- No to chyba będziemy się żegnać - powiedziała, patrząc mu w oczy.
- W stylu Tove? - zażartował. - W zasadzie chętnie bym się wprosił na herbatkę - dodał - ale.... - Rozejrzał się dokoła.
- Innym razem - odparła, uśmiechając się lekko. - Wiesz, jakie plotki by się rozniosły po wsi? Ojciec wyjechał, to pannica wykorzystała sytuację i sobie sprowadziła chłopa na noc. - Pokazała mu język i się zaśmiała.
- Wiem, wiem. - Również się roześmiał. - Nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił. A mama... pewnie by mi kazała klęczeć na grochu. - dodał nie do końca żartem.
- Wypicie herbaty z przyjacielem to nie zaproszenie do łóżka - odrzekła wesoło. - Ale wiadomo, nie chcemy, żeby o nas gadali. Zwłaszcza, że jakby mój ojciec się tych plotek nasłuchał, to najpierw ja miałabym nieciekawie, a potem ty. - Zaśmiała się. - Lepiej nie kusić losu.
- Twój ojciec jest rozsądny, ale pewnie parę słów byśmy usłyszeli. - Pokiwał głową. - Ale tylko za kuszenie losu - dodał, kwestii zapraszania do łóżka nie poruszając, bo z tym różnie bywało w różnych miejscach. - A zatem do jutra - powiedział. A potem na moment przytulił dziewczynę.
- Tak, do jutra - odparła, nieco zaskoczona jego gestem, ale również go odwzajemniła. - Po śniadaniu w “Gronostaju”, dobrze?
- Szybkie śniadanie i się spotkamy. - Uśmiechnął się. - Słodkich snów - dodał.
- Wzajemnie - odparła. Pomachała mu jeszcze przez chwilę na pożegnanie, uśmiechając się do niego, a gdy zniknął jej z pola widzenia zamknęła drzwi i przekręciła klucz w zamku.



Ciąg dalszy nastąpi
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 15-06-2020 o 18:55.
Kerm jest offline