Administrator | Umbree, dzięki za współpracę :) Astrid mieszkała w nieco innej części wioski, ale Traivyr nie uznał odprowadzenia dziewczyny do domu za stratę czasu. Wprost przeciwnie.
- Jak za dawnych lat - powiedział, gdy zamknęły się za nimi drzwi "Gronostaja" i ruszyli przez opustoszałą wieś.
W okolicy było pusto, ale Traivyr był pewien, że zza firanek czy przymkniętych okiennic śledzi ich niejedno ciekawskie spojrzenie.
- Tak, gdy życie było jeszcze proste a każdy dzień był zabawą - odparła wesoło, zerkając na niego. - Zabrzmiało, jakbyśmy mieli po sześćdziesiąt lat. - Zaśmiała się.
- Prawie rok się nie widzieliśmy... to niczym wieczność - zażartował. - Zdarzyło ci się coś ciekawego w tym czasie? Jakieś nowe leśne przygody?
- W zasadzie to nie, pomijając typowe rzeczy, czyli pomoc jakimś zwierzętom i roślinom - odparła. - Tutaj niewiele się dzieje, ale sam dobrze to wiesz. Pewnie dlatego tak bardzo cię ciągnie do wielkiego świata?
- To nie musi być wielki świat, wystarczy, że będzie szeroki - zażartował. - Ale to chodzi też o wiedzę, której tu nie znajdę. Mój mentor też tak uważa, że on mógł mnie paru rzeczy nauczyć, ale resztę poznam tylko w czasie wędrówek, zmierzenia się z nowymi wyzwaniami. A to oznacza wyjazd.
- Wiadomo, to zrozumiałe, biorąc pod uwagę, czym się zajmujesz - powiedziała Astrid. - Kto wie, może kiedyś razem gdzieś wyjedziemy. Jak już będę gotowa na takie coś. - Uśmiechnęła się do niego. - Powiedz, czy przez ten rok nie tęskniłeś za domem? Za Heldren?
Uśmiechnął się.
- I za Heldren, i za niektórymi jego mieszkańcami i mieszkankami - powiedział. - No a za niektórymi zdecydowanie mniej... - Ponownie się uśmiechnął.
- Chyba nawet wiem, za którymi mniej. - Zachichotała krótko. - W każdym razie dobrze, że wróciłeś, nawet jeśli tylko na jakiś czas. Zawsze to dobrze mieć z kim pogadać i spędzić trochę czasu. - Spojrzała na niego.
- Tu zawsze będzie mój dom, a przyjaciele z dzieciństwa są najcenniejsi. Z nimi zawsze można pogadać o wszystkim. Wiesz o mnie więcej, niż moi rodzice - dodał.
- I wzajemnie. Mój tatko jest najlepszym ojcem na świecie, ale niestety nie o wszystkim możemy porozmawiać. Wiesz, jak to jest z mężczyznami i ich okazywaniem emocji - rzuciła. - Niemniej nie zamieniłabym go na żadnego innego ojca.
- Niektórzy mają to szczęście i mają wspaniałych rodziców, ale cieszę się, że moi nie o wszystkim wiedzą. - Uśmiechnął się. - Mam tylko nadzieję, że jakoś przeżyją naszą wyprawę. Na wszelki wypadek nie powiem nic o Wiedźmach.
- Tak, myślę, że to dobry pomysł - powiedziała, uśmiechając się lekko. - Jeśli by się o tym dowiedzieli, pewnie ojciec zamknąłby cię w pokoju i schował gdzieś klucz, żebyś się nigdzie z pokoju nie ruszył. W sumie dobrze, że nie każdy ma dostęp do Yulna; gdyby ludzie dowiedzieli się o fey i Wiedźmach, pewnie nieźle by panikowali.
- Jestem przekonany, że ruszyłabyś mi na ratunek. Być może Mihael by ci pomógł - zażartował.
- Oczywiście, że bym ruszyła - prychnęła. - I cieszę się, że jednak zgodziłeś się mi towarzyszyć, chociaż tak właściwie to wszystko nam się ładnie ułożyło z tą propozycją Ionnii. Co sądzisz o naszych nowych towarzyszach? Półorku i Koto… człeku? - Uniosła brew nie wiedząc, jak dokładnie określić Akiala.
- Draugdin wydaje mi się kimś, na kogo można liczyć, a na dodatek jest kapłanem, czyli podwójna korzyść, nie tylko z jego wielkiego miecza - powiedział. - A kotolud, kotoczłek czy jak go określić... Akial, jak zrozumiałem, nieźle narozrabiał, hmmm, za młodu. Mam nadzieję, że wyrósł z szaleństw młodości. Był czy jest złodziejaszkiem? Bo tak jakoś mętnie o tym opowiadał, nie wdając się w szczegóły
- Tak, Draugdin robi dobre wrażenie a co do Akiala, to też ogólnie wydaje się być ciekawym czło… osobnikiem - Poprawiła się szybko. - Zobaczymy, co pokaże podczas podróży do lasu. No i już jesteśmy pod moim domem. - Wskazała na parterową, drewnianą chatę stojącą na samym skraju Heldren.
Otworzyła drzwi i ze środka wyskoczyła czarna bestia! Jej stary pies Tove, który rzucił się z łapami na Traivyra, obskakując go i obwąchując. A potem próbując lizać po dłoniach i twarzy.
- Widzisz, nawet on się za tobą stęsknił. - Astrid się zaśmiała, patrząc na tę zmiękczającą serduszko scenę.
Traivyr przyklęknął, nie broniąc się przed psimi objawami sympatii.
- Tove, jak miło cię widzieć - powiedział, po czym zaczął głaskać psa za uszami. - Nic się nie zmieniłeś.
Przytulił czarny łeb do piersi i ponownie pogłaskał psa.
- Pomijając, że już tylne łapy mu odmawiają czasami posłuszeństwa, to dobrze się trzyma, staruszek - rzuciła Astrid, również głaszcząc psa po grzbiecie. Jego ogon uderzał ją co chwilę w nogi. - No już, zostaw Traivyra, bo utonie w twojej ślinie, Tove - powiedziała do psa i zaśmiała się. - Do domu!
Tove jeszcze podzielił się z jej przyjacielem dwoma całusami i czmychnął do środka.
- No to chyba będziemy się żegnać - powiedziała, patrząc mu w oczy.
- W stylu Tove? - zażartował. - W zasadzie chętnie bym się wprosił na herbatkę - dodał - ale.... - Rozejrzał się dokoła.
- Innym razem - odparła, uśmiechając się lekko. - Wiesz, jakie plotki by się rozniosły po wsi? Ojciec wyjechał, to pannica wykorzystała sytuację i sobie sprowadziła chłopa na noc. - Pokazała mu język i się zaśmiała.
- Wiem, wiem. - Również się roześmiał. - Nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił. A mama... pewnie by mi kazała klęczeć na grochu. - dodał nie do końca żartem.
- Wypicie herbaty z przyjacielem to nie zaproszenie do łóżka - odrzekła wesoło. - Ale wiadomo, nie chcemy, żeby o nas gadali. Zwłaszcza, że jakby mój ojciec się tych plotek nasłuchał, to najpierw ja miałabym nieciekawie, a potem ty. - Zaśmiała się. - Lepiej nie kusić losu.
- Twój ojciec jest rozsądny, ale pewnie parę słów byśmy usłyszeli. - Pokiwał głową. - Ale tylko za kuszenie losu - dodał, kwestii zapraszania do łóżka nie poruszając, bo z tym różnie bywało w różnych miejscach. - A zatem do jutra - powiedział. A potem na moment przytulił dziewczynę.
- Tak, do jutra - odparła, nieco zaskoczona jego gestem, ale również go odwzajemniła. - Po śniadaniu w “Gronostaju”, dobrze?
- Szybkie śniadanie i się spotkamy. - Uśmiechnął się. - Słodkich snów - dodał.
- Wzajemnie - odparła. Pomachała mu jeszcze przez chwilę na pożegnanie, uśmiechając się do niego, a gdy zniknął jej z pola widzenia zamknęła drzwi i przekręciła klucz w zamku. Ciąg dalszy nastąpi
Ostatnio edytowane przez Kerm : 15-06-2020 o 18:55.
|