Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2020, 18:52   #892
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Jak wiadomo kluczem do sukcesu jest praca zespołowa. Podobno. Każdy utalentowany wolny strzelec wie, że to nieprawda. A w tej drużynie było wielu wolnych strzelców, aż dwóch, czyli 75% drużyny. Czy jakoś tak. Pytanie co to w ogóle jest drużyna? Czy spotkany przypadkowo drow zabójca zalicza się do drużyny, jeśli za nią pożąda przez pewną ilość tur? Czy można nazwać zdrajcą kogoś, kto technicznie nie był częścią drużyny? Właściwie, to czy można go nazwać jeszcze postacią drugoplanową, czy już graczem, a jeśli graczem to dlaczego skoro nie jest graczem, a jeśli nie jest graczem, to dlaczego działa razem z drużyną…? Kto to w ogóle jest Gracz? Czy to ktoś kto wykonuje samą czynność grania, czy ktoś kto bierze udział w grze…? [Verion wytrąca flaszkę z ręki MG] Ekhym tak no więc tego no jak widzimy… [zerka na rzuty]… czarno to widzę, oj czarno, ciemność widzę, ciemność… Wymierzenie sprawiedliwości Illiamdrillowi zaowocowało najwyraźniej wymierzeniem sprawiedliwości przez Siły Wyższe [tzw. „sprawiedliwość-you-too”]. Jak to mówią karma wraca. Powiedzmy, że prawie zawsze, ale tym razem najwyraźniej wróciła i to ze zdwojoną siłą, obejmując również Kiti.
Dirith święcąc póki co tryumfy, wyrwał Illowi amulet. Ill nie protestował za bardzo. W sumie ciężko powiedzieć, czy te krzyki, jęki, przekleństwa i stękanie były protestem w sprawie amuletu, czy w kwestii połamanych rąk. Poderżnięcie gardła wcale go nie uspokoiło [SIC!]. Dirith już miał zakończyć sprawę i miłosiernie ulżyć koledze w cierpieniu [nikt tak nie leczy jak drowy! Już nigdy nie zachorujesz, już nigdy nie będziesz cierpiał ani czul bólu!], kiedy Illa objęło białe światło leczenia. Hm. No. Więc jednak Kiti, ścigana przez ostatnie kilkanaście minut przez wielorękie paskudztwo, zdecydowała, że przyda się jej trochę wsparcia i każda para rąk przeciwko wrogowi. Jednocześnie, chwilowo przedłużyła Illowi cierpienie i wbrew założeniom, przedłużyła czekanie na pomoc. Leczenie nie pomogło jednak na długo, ponieważ Xenomorphus nadal usiłował zjeść to co nadgryzł. Ill miał się jednak na tyle niedobrze, że jak to mówią, co się odwlecze, to można dobić za chwilę.
Kiti złapała rzucony amulet.
I widok amuletu, prawdopodobnie, to było to. To było zbyt wiele dla opętanego paskudztwa. Modlitwy o pełnej flaszce też nie przypadły mu do gustu.
Sprawy potoczyły się szybko i zaskakująco, jak to przy egzorcyzmach bywa.
Kiedy Dirith cisnął sejmitarem w cień, paskudztwo złapało łapę i ogon Kiti w dwa z łapsk, po czym złapało i zasłoniło się wilczycą niczym tarczą. To było duże zaskoczenie dla Kiti, sądząc po wrzasku i pisku, jaki wydała. Plan zdecydowanie nie zakładał przebijania kleryka sejmitarem drowa, a już na pewno nie tego drowa… Jakby tego było mało, paskudztwo postanowiło pobawić się i odrzucić piłkę Dirithowi. Ta sekunda wahania i zmieszania wystarczyła, by dać cieniowi czas na odrzucenie Kiti przebitej na wylot sejmitarem. A Dirith, delikatnie mówiąc, złapał pocisk swoją twarzą.
Całe przedstawienie zdawało się przynieść ulgę Illowi w cierpieniu i wzbudziło na moment złośliwy uśmieszek na jego twarzy, pokusił się nawet o krótkie prychnięcie pogardy i śmiechu pomiędzy jękami i stękaniem z bólu. Dirith właśnie leżał w bezruchu na ziemi, z połową twarzy rozchlastaną sztychem sejmitara i był ubabrany krwią od czubka głowy po pas, a Kiti, nabita na sejmitar jak szaszłyk, leżała na nim, wymachując łapami na wszystkie strony w kwiląc w przerażeniu, nie bardzo nawet wiedząc co się działo. Ill próbował się podnieść ale jego obie ręce nie odzyskały jeszcze sprawności.
Przywołał swoją Bestię. Wielki kotowaty stwór zjawił się na wezwanie, porykując i sycząc na Xenomorphusa – jego zaloty zostały odwzajemnione ze zdwojoną siłą.
- Zabij go! – warknął Ill.
Bestia z rykiem skoczyła do ataku. I o dziwo celem jej ataku nie był Dirith. Ani Kiti. Ani Xenomorphus. Ani tym bardziej Bestia Kiti. O dziwo Ill wybrał na cel ataku opętane paskudztwo. Wolał widocznie przyjąć wp… wwwwprost od Diritha podziękowania za swoją „zdradę” i wszelkie występki, aniżeli zostać uśmierconym, czy uwięzionym za zawsze w tym miejscu i zostać opętanym/zgładzonym z licznych rąk paskudztwa.
- Wstawaj, kleryku…! – wysapał, chwytając za rękojeść sejmitaru. – Wstawaj!...
Gwałtownym szarpnięciem wyrwał ostrze, niemal jakby krojąc indyka na obiad.
- Wstawaj!!! – potrząsnął zakrwawionym, mdlejącym ciałem Kiti.
Zerknął na Diritha, który leżał w swojej drowiej postaci, w bezruchu na plecach, z twarzą taką, że tylko dać mu monetę do rzucania do dokonywania wyborów, a właściwie prawie bez twarzy, za to z jedną wielką, czerwoną plamą. Ill syknął przez zęby. Ale coś go powstrzymało.
- Wstawaj!!! – wrzasnął znów do wilczego ucha.
Ramiona mu drżały, kaszlał, dławiąc się krwią. Zdecydowanie to leczenie nie poskładało go do końca i poderżnięte gardło dawało o sobie znać. Jakby to delikatnie rzec, byliście teraz wszyscy ubabrani własną krwią i krwią siebie nawzajem. Ill zaczął nagle gorączkowo… macać Diritha po piersi. I po spodniach. A dokładniej po kieszeniach.
- Gdzie to masz?! – warknął. – Khhu khuu tfu!... Szlag by…!
Zachwiał się.
- Klerykkkhu khu!... Wstawaj!...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline