Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2007, 18:31   #314
Ratkin
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Marcel

Potężny wampir dłuższej chwili potrzebowałby obalony wygramolić się z okrywającego go obszernego płaszcza z grubej wełny w kolorze na dobrą sprawę trudnym do określenia i oscylował między brązem a niedofarbowaną naturalną szarością. W duchu Marcel pogratulował sobie pomysłu podróży w tym okryciu, które osłoniło go przed promieniami, z drugiej strony jednak przeklinał się za to że nie lubiąc ciasnego odzienia założył go luzem na siebie, co zaowocowało tym że po wywróceniu się powozu potrzebował najwięcej czasu na wygramolenie się i odnalezienie w sytuacji. Kiedy wreszcie z pod olbrzymiego pledu wyłoniła się jego głowa. Zniesmaczenie na jego twarzy, potęgował fakt że Przeistoczenie zastało go z na oko dwudniowym zarostem - ogólnie wyglądał jakby był budzony na ciężkim kacu i to po ostrej popijawie - był nawet nienaturalnie blady... Zapamiętał ten fakt by dopiec kiedyś nim znajomego Torradora z dworu Mitru, który często marzył by spróbować krwi lupina, która jak sądził tamten miała być "vitae tak znakomitym jak najlepsze wina, jakie próbował za życia". Marcelowi obecnie wróciło wspomnienie, kiedy napadał kilkadziesiąt lat temu gdzieś w Szfabii na podróżujących traktem kupców i posilił się na jednym nieprzytomnym od alkoholu szlachetnie urodzonym podróżnym. Szlachcic najpewniej nie przeżyłby i tak - wtedy jeszcze nie potrafiono dobrze pędzić wódki i ta wyraźnie była trująca - w każdym razie, kiedy opił się krwiąMarcel i zaczął odczuwać skutki sam bardzo długo chciał potem umrzeć. Obecnie po raz chyba trzeci odczuwał będąc już nieśmiertelnym coś na kształt kaca, tym razem odurzony silną krwią wilkołaka, którą mógł obecnie porównać wśród smaków vitae do bimbru a nie szlachetnego wina...

Aqua vitae... cholerny saraceński wynalazek...-przeklął niezrozumiale dla kogoś, kto zwróciłby na niego uwagę. Wysłuchał strażników starając się nie wściec na nich, z trudem przekonując się, że kiedy ich wszystkich wymorduje to może to utrudnić ich dalszą podróż... Nagle do jego uszu dobiegł dźwięk, który najwyraźniej ponadczasowo był wstanie doprowadzić do szewskiej pasji każdego zkacowanego - cichy syk...

O ty padalcu...-Marcel sięgnął w stronę wyciągającego powoli kołek z własnej piersi drobnego ramienia de Piccarda. -Ja ci dam mała gadzino...-rzucił wpychając kołek na miejsce i przytrzymując go kiedy twarz upiornego bachora znów stężała.

-Pokurcz się uwolnił. Budzimy go czy niech sobie dalej poleży? Wole go takiego, jeśli mam być szczery. Można by z odzysku wziąć tą złamaną ośkę od powozu, porządniej go nasadzić na taki palik i dać w prezencie Tepesowi? Dwie pieczenie na jednym ogniu...-rzekł z zniesmaczeniem, najwyraźniej niechętny do podejmowania jakichkolwiek aktywnych działań przed zmrokiem. Miał wrażenie, że tego dnia słońce raziło by go jeszcze bardziej niż zwykle...
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel
Ratkin jest offline