Dom Pielgrzyma, 1 lipca 2595
Zapytani przez dowódcę ochrony posła, rodzice Marii spojrzeli na potężnie zbudowanego mężczyznę z wyraźnym niepokojem, bezwiednie zbliżając się o krok do dziecka.
- Zbiorniki prawie nigdy nie były zamykane na noc, bo i po co? - odpowiedział w końcu ojciec dziewczynki - Bramy dotąd dniem i nocą pozostawały otwarte, dopiero po tym strasznym morderstwie czciciele Krzyża je zamknęli na czas żałoby, coby zbezczeszczony basen znowu uświęcić.
Nathan Barthez pokiwał głową do siebie samego, utrwalając się w przeświadczeniu, że potencjalny skrytobójca miał doskonałą sposobność, by bez cienia trudu przeniknąć do miejsca zamachu. Przez cały czas rozmowy Helweta obserwował uważnie Marię, ale mimo swego doświadczenia w odczytywaniu ludzkich emocji - również dziecięcych - nie odniósł najmniejszego wrażenia, by dziewczynka kłamała.
- Powiedz mi Mario, czy księżyc oświetlał dobrze krew na podłożu, czy ciało skryte było w cieniu? - kuzyn dziedzica dołączył do rozmowy przemawiając tonem surowym i ostrym, zupełnie nie pasującym do wyobrażenia, które na temat Leona Thibauta wyrobił sobie Alpejczyk. Słysząc te słowa, dziecko zadrżało, spojrzało niespokojnie na uśmiechniętego wciąż Abdela jakby szukało w jego szlachetnym obliczu wsparcia.
- Księżyca już nie było, panie - odrzekła odwracając się mimowolnie w stronę matki i łapiąc ją za rąbek grubej plisowanej spódnicy - Słońce wschodziło... a krwi już nie pamiętam jak wiele było... ale była, na ziemi naokoło głowy świętego męża.