Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2020, 21:45   #33
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Post wspólny - o poświęceniu orlego posłańca

Konstrukt w końcu się poruszył, wydając leggo zgrzytliwy dźwięk.
-Ciężko cokolwiek oszacować - stwierdził z irytacją - Wydaje mi się, że te kryształy na ich odwłokach mogą generować jakąś energię, dając im możliwość walki dystansowej. Z jakiegoś powodu brak tu sępów… Moja propozycja to chirurgiczne cięcie - szybka likwidacja kadry dowodzenia, która zapewne składa się też z najpotężniejszych jednostek. Mmho, Ambros, na jaki dystans pozostajecie skuteczni? Harran, Vaala, jakieś czary dalekodystansowe? - zadał parę pytań, jakby tworząc w głowie plan ataku.
- W dupę jebanej elfki - Mmho przeklęła najpierw pod nosem - skoro są dystansowe, to wszystko psuje. Dobrze, że teraz to wiemy. Sępów nie ma, bo nie ma padliny. Mój zasięg to jakieś sto dziesięć stóp. Jest jeden czarny, cztery platynowe i osiem złotych. Z tych widocznych. A więc wiadomo, który najważniejszy. Czy widzisz jakiś ich słaby punkt? Wiesz po co go demontują? Jaki jest ich cel?
- Moje najdalsze zaklęcia mają zasięg ponad dziewięćset stóp - powiedział Harran.
- Ummm...eee… no… tak na… emmm… 7 kroków, i tak razy 10? Może i 10 razy 10? - Odpowiedziała "maszynie" Vaala.
- Wygląda to coraz gorzej - niziołek stwierdził pod nosem poirytowany, widać było dokładnie złość na jego obliczu.
- Ja się zajmę generałem - odezwał się wreszcie Ambroṩ, gdy stwierdził, że teraz będzie wysłuchany - Osłonicie mnie na kilka chwil i nie będzie on już problemem. Z dwustu stóp sobie poradzę.
- Jak wyobrażasz sobie osłonę? - Niziołek rozejrzał się jakby upewniając się, iż nie przeoczył w pobliżu jakiegoś tarczownika.
- Jeśli przypuszczą kontratak, nie dopuśćcie ich do mnie. Może również jakaś mała dystrakcja - mnich zdawał się być pewny swego.
- Pycha kroczy przed upadkiem - niziołek powiedział cicho, dziwnie spokojnie, nawet nostalgicznie.
- A strach to wielkie unicestwienie - odparł Ambroṩ - Spokojnie przyjacielu, na nowicjuszy tu nie trafiło.
Wędrowiec spojrzał zaskoczony na mnicha.
- Dasz radę zlikwidować go jedną salwą?
- To tylko bogowie wiedzą. Ja jedynie mam swoje przypuszczenia, choć nie sądzę, żeby tak łatwo poszło. Ale nie potrwa to długo.
- W takim razie, jeśli po pierwszych strzałach nie padnie, przejmę go. Dwieście stóp to wystarczająca dla mnie odległość do ataku. Jeśli dorzucimy do tego salwę Mmho i ewentualne zaklęcia od Harrana i Vaali, powinno wystarczyć. Oczywiście, możliwe że jesteśmy aż zbyt ostrożni - automaton uśmiechnął się krzywo - W takiej sytuacji zajmę się kolejnymi, prawdopodobnie następnymi w hierarchii.
Mnich odczekał spokojnie, aż nieoddychający towarzysz zakończy wypowiedź. Nastąpiło to chwilę dłużej, niż w “normalnym” przypadku, gdyż nie musiał brać powietrza podczas mówienia.
- Na początku uderzę go z przeciwnej strony, nie powinni się zorientować. To powinno dać kilka dodatkowych chwil na ostrzał.
- Ukryjesz całą grupę? Bo może źródła ostrzału nie zauważą, ale inne cele już mogą.
- Dlatego powiedziałem “kilka dodatkowych chwil”, a nie “urządzimy tu jatkę” - odparł z uśmiechem Ambroṩ.
- Co mają w tym czasie robić pozostali? Nie ma tu wielu miejsc do ukrycia
- Ja mogę wreszcie spróbować tych gnomich ciastek - Kvaser wyszczerzył się, trudno powiedzieć czy w żarcie czy na myśl o słodyczach.
- Mogę ochraniać czaromiotów i tych co zostaną w tyle. Bez przywołania wierzchowca nie zbliżę się do czarnego. Jeśli one strzelają to nawet z nim jest mała szansa - Imra mruknęła z niezadowoleniem.
- Jebane, bezczelne, dumne, głupie elfy - mruczała pod nosem Mmho te i inne bardziej nieładne słowa pod adresem elfów. - Czyli on atakuje sam, bo jest taki zajebisty a my stoimy i jemy ciasteczka? Po moim trupie. Jak już to leci cała dystansowa salwa od każdego kto może w tego jednego chujka. - Najwyraźniej czym bardziej rozłoszczona była Mmho, tym mniej przebierała w słownictwie. - Jak on padnie to dajemy w platynowe, dystansowo jak długo się da. - Po tych słowach spojrzała na Wędrowca - Bezimienny czy jesteś w stanie określić ich cel? - zapytała jeszcze raz.
- Wygląda na to, że pozyskują metale. Miałoby sens, że to one zabiły i ograbiły tamte orki - co sugeruje, że źródło surowca ich nie interesuje, i zabierają wszystko, dosłownie dążąc po trupach do celu.
Imra zabębniła palcami pogrążona w myślach.
- Nijak ten plan nie wyjdzie jeśli te skarabeusze zareagują na nas wcześniej. Nie zrobicie wtedy tego szturmu na czarnego. Uprę się przy posłaniu kogoś na sprawdzenie. Niech będzie, że nie ma co ryzykować życia Vaali, to może posłać jakieś inne przywołane zwierzę. Ewentualnie ty Harranie możesz jeśli potrafisz. Dajmy na to tak na zasięg waszych strzał. Tymczasem wylądujmy dalej od tego tytana. Szkoda aby te golemy zabiły orły. Jak już się okaże, że jesteśmy w stanie tak blisko podejść to każde z was się ustawi i zaatakuje czarnego skarabeusza. Pasuje? Resztę dogramy w trakcie walki.
- Vaala jest w przywoływaniach lepsza ode mnie - powiedział Harran.
- Jestem za, zwiadowca powinien zbliżyć się na zasięg strzału, jeśli nie zareagują, możemy stamtąd rozpocząć atak. - Wędrowiec spojrzał jeszcze raz w stronę metalowego "boga".
- A jak zareagują będziemy przynajmniej wiedzieć co potrafią - dodała Mmho.

- Dobra - Powiedziała Vaala, po czym całe towarzystwo wylądowało jakieś 200 kroków od owych mechanicznych pająków, a wielkie orły odleciały(miały się jednak trzymać w pobliżu). Następnie Druidka przyzwała… Ognistego Żuczka wielkości kota, którego wysłała na zwiad, by ten poleciał w szeregi wrogów, a nawet i spróbował wylądować na tym krysztale-sercu martwego giganta…

Nie doleciał nawet w pobliże serca. Gdy tylko zbliżył się wystarczająco, “metaliczne insekty” zareagowały od razu. Grad żelaznych igieł, połączony z błyskawicami dosłownie rozerwał biedne stworzenie na strzępy. Dobrze że było istotą przyzwaną, więc nie mogło zginąć. Aczkolwiek jego los był nie do pozadroszczenia.
Wniosek był tylko jeden… potwory były wysoce agresywne i atakujące bez ostrzeżenia, czy litości. Niby nic nowego w Acheronie, ale… wykazywały się też wysokim stopniem synchronizacji. Atak niemal jednoczesny. Nawet ze strony stworzeń, które nie mogły go od razu spostrzec żuczka.
- Och - wyrwało się tylko z ust Imry po tym pokazie siły.
- Zdolne są i zgrane - dorzucił Harran. - Jeśli to one dopadły orków, to biedacy nie mieli szans.
Zielona dziękowała w myślach swoim orczym bogą, że Bezimienny w porę zauważył dystansowość stworzeń.
- Sukinsyny - Warknęła Vaala, przybierając już swoją ludzką postać - Spalę ich wszystkich…
- Mówisz spalić - niziołek przybrał na moment wyraz twarzy pasujący bardziej do piromana niżeli wojownika, nawet jeśli trochę szalonego.
- Również się nie obrażę. Ale no… kontynuujemy dalej z planem? - Imra odchrząknęła spoglądając na Mmho, Ambrosa i Bezimiennego.
- Ambros chyba jeszcze przed chwilą był bardzo pewny siebie - niziołek spokojnie jak na siebie pokręcił głową, po chwili wyjął z torby jedno ciastko, odłamał połowę. Jedną część wepchał sobie do ust, drugą podał Imrze. Ta wzięła je i również schrupała. - dużo wskazuje na to, że będziemy razem lali krew - stwierdził jakby było to podstawowe prawo wszechświata.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline