- Dobra, możemy to zrobić nieco inaczej. Zafundujemy jednemu przykrą dolegliwość, a jak drugi będzie sam, Versana spokojnie go omota. Co wy na to? - Strupas wyszedł z inicjatywą myśląc o ostro przeczyszczającej tynkturze - Mam w chatce mieszaninę skażonych odchodów kurzych z grzybem krowiakiem, werbeną i pokrzywą. Pędzistolec gwarantowany. Piwo mętne, jak się doda to nie zauważy.
- Hmmmm - ślicznotka zadumała nad pomysłami obu współkultystów - Aaron. Gdybym wczoraj wiedziała, że tak szybko się poskładasz. - zachichotała z delikatną ironią - Wkroczyła bym do akcji wcześniej. Jednak albo przeliczyłam twoją mocną głowę albo nie doceniłam ich doświadczenia. W każdym razie plan, który przedstawiłeś posiada jeden poważnym mankamentem. Mianowicie z racji, że mój kochaś nie przeżyje romantycznej randki. Ludzie mogą powiązać ten wypadek z pewną damulką, która wpierw bawiła się z klawiszami a następnie wyszła "na osobność" z jednym z nich i co do tego, że ci dwaj dżentelmeni mnie nie rozpoznają mogę być w miarę spokojna to co do reszty karczemnych gości niekoniecznie. - szlachcianka skierowała wzrok na garbatego kolegę - Za to twój pomysł Strupas brzmi interesująco. Jednak pełne portki jednego ze strażników nie dadzą nam możliwości wyciągnięcia od niego jakichkolwiek informacji tego wieczoru. Wolałabym mieć ich dwóch w garści. Może by więc - brunetka podrapała się po głowie - jednemu z nich zamiast solidnej sraczki zafundować chorobę morską? Posiadasz również taki specjał w swoim asortymencie? - Versana ponownie zaczęła spoglądać kolejno na współkultystów - Wyjaśnię wam co za pomysł chodzi mi po głowie. Mianowicie Aaron pije dziś znowu z nowo poznanymi towarzyszami. Gdy czuję, że po raz kolejny pozostaje w przedbiegach. Jednemu z nich - i mam tu na myśli Wąsacza - serwuje piwo z wkładką. Ten w końcu zmuszony będzie zrezygnować z kontynuowania zabawy i udać się do domu. Wtedy jeżeli pójdzie sam. Po trasie spotka Kornasa, który korzystając z jego słabej formy i kilku złotych monet postara się wyciągnąć od niego potrzebne nam informację. Drugi z nich zaś pozostania w karczmie z czarodziejem i w gruncie rzeczy będzie nasz, mój czy Tzeentch wie kogo. - szlachcianka wzięła porządny oddech - Jeżeli zaś wyjdą we dwójkę. Aaron pożegna się z nimi by nie zwrócić później na siebie niepotrzebnej uwagi i uda się na miejsce randki. Ja zaczekam w miejscu w którym Franz będzie już sam by zaciągnąć go ze sobą. Natomiast Kornas zaczeka na Rolfa by zaproponować mu pomoc i parę karlików w zamian za kilka cynków. Co myślicie o takiej wersji wydarzeń? - wdowa zmarszczyła czoło i wpatrywała się w kolegów oczekując ich opinii.
- Nieszczególnie lubię komplikować proste plany. Wywołanie choroby morskiej... nie robiłem tego jeszcze. Musiałbym pomyśleć i przetestować. Proste wymioty to szybciej, ale sraczka zawsze jest najmniej podejrzana. I daje kilka-kilkanaście pacierzy zanim zacznie działać, te wymiotne działają niemal od razu.Trzeba by zmieszać je z jakimś opóźniaczem... nie, nie mamy czasu na eksperymenty. Mogę drugiego delikwenta położyć spać, wywołać omamy, zabić na przynajmniej trzy sposoby, ale nadal jestem za starą, dobrą sraczką. I prostym planem. Ewentualnie zmienimy go na "panienkę w opałach", - jak będzie wracał będziesz opędzać się od natrętnego żebraka czyli mnie, gość może łyknąć haczyk, ciąg dalszy znasz.
- Mówię wam, żeby zrobić tak jak wczoraj. Tylko w pewnym momencie Versana się dosiada, zgarnia jednego z nich na zewnątrz i tyle. Tam już będzie was dwójka czy trójka to już sobie z nim chyba poradzicie. - Aaron wrócił do swojej wizji planu jaka pewnie wydawała się mu najprostsza do zrealizowania. - Albo zróbmy ma nich napad jak będą wracać i tyle. - brodacz nie wyglądał na zbyt zadowolonego z żadnego z biesiadnych planów jakie serwowali współwyznawcy a on miałby być ich częścią czy wykonawcą.
- Hmmmmm - zadumała Versana ponownie - Masz Strupasie racje. Nie ma co komplikować prostego planu. - brunetka spojrzała na kolegę ze zboru - Dajmy może jednak dzisiaj druga szansę wykazać się Aaronowi. Jak strażnicy go przepiją to będę wiedzieć gdzie czekać na Franza by zaciągnąć go ze sobą. Wtedy ewentualnie możemy odegrać scenke z "panienką w opałach", chociaż wolałabym abyś ubezpieczał mnie w miejscu schadzki. Co do drugiego dżentelmana zajmie się nim Kornas skoro ty Trupasie nie chcesz wychodzić z roli przygłupa. - szlachcianka skrzyżowała ręce i odwróciła głowę w kierunku kudłatego maga - Niestety z twoja wizją nie mogę się zgodzić. To za duże ryzyko. Zbyt dużo par oczy mogło by mnie dostrzec. Chyba, że - prawa dłoń kultystki powędrowała na jej brodę - albo jednemu z nich zwróciłbyś uwagę, że śledzę za nim wzrokiem i wtedy ja wychodząc dała bym mu subtelny sygnał, albo coś bardziej przyziemnego. - ślicznotka odgarnęła włosy do tyłu i z nikczemnym uśmiechem rzekła - Będziecie dużo chlać zarówno piwska jak i gorzałki a co za tym idzie dużo szczać. Pozostanie mi tylko wyczekać aż za potrzebą pójdzie Franz. - zachichotała - Ja zaś zaproponuję mu pomoc i coś mi kobieca intuicja podpowiada, że nie odmówi a gdy Aaron będziesz z Rolfem sam na sam pozostanie ci tylko zadać mu kilka pytań. Co sądzicie o tym pomyśle? - Robimy to - odparł krótko garbus. - Jak za drugim razem nie wyjdzie, zmienimy plan na prostszy. Zwykłe przekupstwo lub tortury.
- Znakomicie. - Uśmiechnęła się wdowa - Do dzieła więc. Nie ma na co czekać. Mój przyszły niedoszły mąż na mnie czeka. - Versana zachichotała po czym odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia.
__________________ Bez podpisu. |