Czas: IX.20; wt; wieczór
Miejsce: wnętrze budynku, piwnica
Warunki: półmrok, ciepło, zaduch
Marcus
- Tak jak mówisz kolego, tak jak mówisz. - tamten zza drzwi czy ściany chyba znów uśmiechnął się gorzko jak można było sądzić po głosie.
- Znam się na mechanice. Naprawiam im różne rzeczy. Dlatego mnie tu trzymają. Jak macie jakiś fach w ręku to lepiej się pochwalcie. Po tym co zrobili nie sądzę by trzymali darmozjadów. - Stan niejako potwierdził, że tutaj chyba nie jest inaczej niż w innych miejscach o których Marcus słyszał czy odwiedził. Też chyba tubylcy nie zamierzali nikogo trzymać za darmo i ponosić koszty utrzymania. Dwaj towarzysze Marcusa popatrzyli na siebie niepewnie. Trochę trudno było powiedzieć aby ktoś z ich trójki był ekspertem w mechanice czy czymś podobnym. Nagle światło zgasło i dla oczu nawykłych do światła w pierwszej chwili wydawało się, że zapanowały kompletne ciemności.
- Co się stało? - zapytał w ciemnościach zaniepokojony głos jednego z towarzyszy Marcusa.
- Koniec dnia. Na noc gaszą światło. - na sąsiedzie nie robiło to wrażenia i chyba traktował to jak rutynę.
- A co się stało z resztą? Mówiłeś, że było was więcej na początku. - Ricardo po chwili ciężkiej ciszy zapytał patrząc na drzwi jakby Stan miał stać tuż za nimi. Chociaż na słuch to raczej nie był tak blisko.
- Załatwili ich. Skuteczni są w tym załatwianiu. I mają niezły sprzęt. - więzień z sąsiedniej chwili też odpowiedział po chwili zwłoki. Mówił spokojnie chociaż z wyczuwalną nutką nostalgii i smutku. Mimo to widocznie nie uszło jego uwadze wyposażenie jakim dysponują odmieńcy.
- Wiesz co z nami zrobią? - Will zapytał coś co widocznie było znacznie bliższe jego sercu a mianowicie swój własny los jaki teraz był w rękach tubylców. Otarł spocone czoło. Marcusowi też dokuczał ten zaduch. Było gorąco i duszno jak to w całej tej krainie dżunglą pokrytą.
- Nie. Odkąd mnie złapali to jesteście pierwsi których tu zamknęli. Dziwię się, że w ogóle ktoś dotarł jeszcze na ten koniec świata. Serio sami tutaj przyszliście? To chyba pierwszy raz tu jesteście. Jakbym wiedział co tu mnie czeka to bym się tu nie pchał. A skąd jesteście? - tamten za ścianą widocznie trawił to co mu powiedzieli. Prychnął z autoironią jak to zwykle mają w zwyczaju po szkodzie gdy po wszystkim zastanawiają się jak można było uniknąć kłopotów.