Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2020, 20:06   #93
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
- GHRAAAAAAAAAAAUUUU! - ryknął tymczasem smok i ruszył na intruzów. Ogromna paszcza w mgnieniu oka kłapnęła tuż obok Leitha.
- Lathargh thamat saaaahr! - krzyknęła Lamia.
Smok potrząsnął głową, jakby ktoś go uderzył, jednak po chwili znów spróbował pochwycić zębiskami Leitha.
Uchylając się przed zębiskami bestii, Leith przepatrzył jej ogrom i postanowił pojawić się nie gdzie indziej jak na smoczym karku. Tam też się pojawiając (raz z własną pasażerką na barkach) mężczyzna przywarł pazurami łap, stóp jak i skrzydeł do ogromnej szyi. Słowem wszystkimi sześcioma kończynami bękart trzymał się w miejscu, gdzie paszcza potwora nie mogła go dosięgnąć.
- Mmm… smok chyba woli dziewice co nie? - burknął do bujającej mu się na plecach Lamii.
Ogromny stwór dostał szału. Co gorsza jego szyja była na tyle długa, aby mógł dosięgać własnego karku. Leith i Lamia musieli się rozdzielić, nie chcąc zostać zjedzonym.
- Agraaatass inthea! Agretass inthea! - krzyknęła dziewczyna, lecz potwór w odpowiedzi tylko ryknął.
- Muszę... zgadnąć... jego... imię... Aaaa czas! Potrzebuję czasu! - krzyczała dziewczyna, która przywarła teraz do długiej szyi potwora. Ten z wściekłości zaczął wierzgać jak rasowy rumak. Na chwilę jego uwaga skupiła się wyłącznie na Lamii.
Leith zacisnął włąsne kły w grymasie determinacji. Jego szpony wlewały się, wrastały głębiej i głębiej między smocze łuski, szukając choćby szparek które można by spenetrować. Skoro Lamia potrzebowała czasu, mieszaniec postanowił przynajmniej czasowo odciągnąć uwagę smoka.
To jeśli nie da się go poddusić oczywiście…

Smocza łuska zdawała się być jednak nieprzenikniona. Jakkolwiek Leith próbował, nie był w stanie dostać się do ciała smoka, który pochwycił teraz Lamię za włosy.
- Rhaa... nie, Rahaayash Fitrurrrooooon - białowłosa próbowała wykrzyczeć kolejne imię, choć jasnym było, że zaraz wyląduje w paszczy potwora. Ten podrzucił ją za włosy do góry i już nastawił paszczę, by pochwycić miękkie, alabastrowe ciało potężnymi zębiskami.
Leith zmaterializował się za dziewczyną i chwycił ją w talii. Para zdążyła jeszcze zajrzeć w najeżoną tysiącem ostrzy paszczę bestii, nim zniknęła by pojawić się kilkaset metrów wyżej.
- Masz kolejne uderzenia serca na myślenie - powiedział do swojej towarzyszki mieszaniec po czym dodał w myślach “albo ostatnie uderzenia...”

Nie trzeba było tego dwa razy powtarzać Lamii. Choć dziewczyna zaciskała na jego przedramieniu swoje szponiaste pazury, nie poddawała się panice.
- Krahagus Eoofither!
Bestia ruszyła na nich wściekle.
- Godrroum Tintogull!
Ogromna paszcza znów się otworzyła. Jakaś moc kotłowała się wewnątrz gardła smoka, jakby zaraz miał na nich plunąć dziwnym, niebieskim płomieniem.
- Tvillitum Sparekuleus!
Nagle smok zatrzymał się i zamknął paszczę. Ogromne źrenice spojrzały z niedowierzaniem na wczepioną w Bękarta Lamię.
- Czego chcecie? - rozległ się głos w ich głowach, a Leith poczuł jak obca jaźń ociera się o ściany jego umysłu. Te same, które pomogła mu stawiać Aurora.
Nonkonsenualne mentalne “wizyty” chyba już na zawsze będą dla Leitha otwierać katalog odczuć niepożądanych. Mężczyzna spróbował otrząsnąć Lamię z chwilowego szoku (w którym zapewne była jego towarzyszka) poprzez potrząśnięcie jej osobą. Wyszło mu to nadzwyczaj dobrze, doprawdy czasem zapominał jak delikatne potrafią być inne istoty.
- To jest ten chyba ten moment w którym ogarniasz coś co pozwoli nam ugadać chłopca ja dostanę klucz, i tak dalej… - przypomniał dziewczynie, skupiając się jednocześnie na pokazaniu mentalnemu “gościowi” jak bardzo nieprzyjemne w kontakcie są ściany jego umysłu.
Obecność jednak nie cofnęła się, choć też nie napierała. Po prostu... była tam.
- Tvillitum Sparekuleus. - powtórzyła Lamia, patrząc na bestię, która jak oni zawisła w powietrzu. - Zgadłam twe imię. Zgodnie z tradycją, teraz jestem twoją panią.
Czy smoki potrafią się śmiać? Na pewno nie tak, jak istoty humanoidalne, niemniej po ruchach szyi i kłapaniu zębisk można było się domyslić, że ten tutaj właśnie rży, jakby kobieta opowiedziała mu wyjątkowo dobry dowcip.
- Chyba faktycznie woli dziewice - westchnął Leith - no ale trudno winić dziewczynę za próbowanie. - zauważył bękart po czym znów zwrócił się do Lami - zacznijmy może od czegoś prostszego i zobaczymy jak to się rozwinie.
Ona jednak tylko zmarszczyła brwi.
- Czyżby smoki łamały dane obietnice? Znasz nazwisko Celestia, Tvilitumie?
Biała bestia znów zamarła i spojrzała nieprzyjemnie w ich stronę.
- Mój pra, pra, pra, pra dziad ocalił waszego władcę, w zamian za co ten zdradził mu imiona swoich smoczych potomków. Każdy z rodu Celestii, kto wypowie prawdziwe imię smoka, przez kolejnych dziesięć cykli będzie jego...
- Nie musisz mi przypominać - przerwał jej smok, znów odzywając się w ich umysłach dudniącym głosem - Znam wszystkie opowieści mego rodu. I wszystkie obietnice. Słowo smoka nigdy nie może zostać złamane. Pytanie tylko, skąd mam wiedzieć, że jesteś córą Irydiusza, niewiasto...
Lamia przeniosła wzrok na Leitha.
- Zrań mnie. Niech poczuje zapach mojej krwi. - Rzekła.
Leith wykonał zamaszysty gest odgarniania włosów z twarzy dziewczyny, gdy skończył, z jego szponów spływała strużka niewieściej krwi. Tak samo jak i z czoła Lamii.
- Krew nie kłamie. Czujesz ją? - rzuciła wyzywająco dziewczyna w kierunku smoka. Bestia poruszyła nozdrzami po czym podpłynęła bliżej. Bardzo, bardzo blisko. Ogromny pysk był na wyciągnięcie ręki Leitha. Dosłownie.
Długi, wężowaty jęzor wysunął się z paszczy w stronę białowłosej. Kobieta drgnęła, ale wytrwała dzielnie, kiedy śliski narząd przesunął się po jej czole, zabierając ze sobą kropelki posoki.
Następnie jęzor wsunął się do pyska. Coś błysnęło w gadzich oczach, pionowe powieki zamrugały.
- Jestem na twoje rozkazy, niewiasto. - zabrzmiał po chwili głos w głowie Leitha i Lamii.
Leithowi przemknęło przez głowę jak wiele wzniosłych i szlachetnych czynów może Lamia posiadając na swe usługi smoka nie-dokonać… Po czym odczekał jeszcze chwilę, odchrząknął i skierował do dziewczyny pytanie.
- To co teraz?
Lamia spojrzała na niego swoimi złocistymi oczami, a na jej wargach pojawił się lekki uśmieszek.
- Niemoralnych propozycji dość już dostałeś. Myślę więc, że czas się rozstać, przystojniaku. Oczywiście, wpierw wywiążę się ze swojej umowy. Czy możesz posadzić mnie na grzbiecie mego nowego towarzysza?
- Jasne - rzucił Leith trzepocząc z wolna skrzydłami by zgodnie z życzeniem Lami posadzić ją na smoku. Sam mieszaniec przezornie odfrunął na bok, robiąc bestii odpowiednią ilość miejsca.
Białowłosa ostrożnie usadowiła się poniżej szyi bestii, która teraz zachowywała zupełną bierność i całkowity spokój. Zgrabne uda dziewczyny przylgnęły do śnieżnobiałych łusek, a ona sama chwyciła dłońmi zgrubienia na karku, którego wcześniej chyba nie było.
- Tvilitum zgodził się podarować ci swoją łuskę z ogona. Tego Chłopiec na pewno nie posiada. - powiedziała Lamia, uśmiechając się szeroko. Zadziwiająco łatwo odnajdowała się w nowej roli. Nawet jej oczy zaczęły teraz przypominać ślepia smoczyska. - A co do starego Lisa... nie musisz się nim przejmować. On już nie żyje. Tylko jeszcze o tym nie wie. Mam dziesięć lat na wybicie jego rodu. To mnóstwo czasu.
Leith nie skomentował, wszak nic nie wymagało komentarza, mieszaniec podfrunął ku smoczemu ogonowi i ostrożnie ujął w szpony rzeczoną łuskę. To uczyniwszy spojrzał raz jeszcze na Lamię po czym zniknął.

Bękart pojawił się w swojej komnacie na dworze Ognia. Nie minęło w końcu jakoś dużo czasu, raptem godzin kilka, Leith postanowił jak najszybciej odnaleźć swojego tatusia i ruszyć go ku działaniu. Mieli wszak to co było im potrzebne i Ulv mógł już przestać udawać, że dupczenie sprawia mu przyjemność. Pewnie znudziło mu się setki lat temu.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline