https://www.deviantart.com/ediktart/...uard-841645686
[-tak to namalują w księgach.]
Timewalker ryknął wściekle. Ściganie go i walka z nim stała się sztuką i długodystansowym maratonem, czy raczej zabawą pt. „jak to zrobić, aby cały czas był dostępny ktoś, kto zajmie go walką”.
- Dirith znów został ciężko ranny – zauważył Verion, obserwując Timewalkera, jego wściekłość i ton ryku. – Prędzej czy później, Timewalker sobie o nim przypomni…
- Jak długo możemy…?
- Oh my, bardzo długo ;3 – uśmiechnął się uroczo Verion do Almanakh.
- Musimy spać. Musimy jeść. Odpoczywać. Najlepsi z nas nie mogą walczyć z nim w nieskończoność.
- My możemy ;3
- Dobrze wiesz, że to nieprawda.
Verion westchnął ciężko.
- Sprawy się trochę skomplikowały… - podrapał się w zafrasowaniu po włosach. – Hell Light jest w… jest… ehh… w ciekawych… rękach…
- Asta-Asta-Asta-roth…!
- A Może Byś Tak przestał? ^__^’ – Verion, nadal z uroczym uśmiechem na ustach obejrzał się na manifestację duchową Lavendera.
- Mówiłeś, że możesz to robić całą wieczność.
- Oh my, istniał powód, dla którego cię zabiłem, Lavender!;3 Teraz wiem, że to była słuszna decyzja!;3
- Jaki pech, iż nie możesz tego uczynić ponownie.
- Oh my, żebyś się nie przeliczył!...;3
- Mamy chyba większe problemy w tej chwili…
- WY macie problemy ;3 – zauważył złośliwie Verion, uśmiechając się do Lavendera. – Więc Może by Tak traktować z większym szacunkiem kogoś, kto oferuje pomoc, hm?;3
- Pomoc – prychnął Lavender. – Każesz komukolwiek wierzyć, że robisz to bezinteresownie?
- Oczywiście, nie robię tego bezinteresownie!;3 – owinął wesoło ramię wokół talii Almanakh.
- Aż tak bardzo jeżysz się na Astarotha? – prychnął Lavender.
- Ah, you know… – Verion niewinnie wzruszył ramionami. – Legion też był kiedyś zwykłym śmiertelnikiem, który wkroczył do Groty Życia i już jej nie opuścił… jako śmiertelnik…
- Ty naprawdę boisz się jego imienia…
- Oh my, to nie to, na co wygląda!;3
- Boisz się, że mógłby wrócić, ponownie wyzwać Mistress na pojedynek i wygrać?...
- Nie wymawiaj Jej imienia w ten sposób, Wojowniku Światła… - twarz Veriona gwałtownie spoważniała, a jego ślepia zabłysły fioletem i blaskiem, który zaprowadził tzw. awkward silence.
- Miejmy nadzieję, że Dirith… - westchnął cicho Almanakh. - …że…
- Przeżyje? - prychnął Lavender. – Czy raczej: zginie…?
Verion posłał mu zabójcze spojrzenie.
***
https://www.deviantart.com/nocturnal...ound-162661212
Demoniczny ogar wesoło pomerdał ogonem. Drugi, stojący obok, zniżył łeb do ziemi, popiskując, zachęcając do zabawy.
https://www.deviantart.com/mrtomlong...ound-335041973
Trzeci przydreptał żwawo w podskokach i minął dwa pozostałe, na co tamte skupiły na nim swoją uwagę. Prężąc się dumnie, niósł w pysku długą klingę i merdał ogonem, jakby chciał bawić się w aportowanie.
- Co tam masz? – padło retoryczne pytanie.
Demoniczny ogar usiadł, merdając ogonem, kładąc przed sobą klingę. Fioletowe kłębki mgieł zafalowały delikatnie i rozeszły się niczym para wokół broni.
- Dobry pies…
Męska dłoń powoli, niemal leniwie, sięgnęła po rękojeść.
***
Tym razem wyglądało na to, że Bestie poradziły sobie całkiem nieźle. Xenomorphus zdołał w końcu sięgnąć celu i go dziabnąć. Potem było już tylko gorzej, niestety. Paskudztwo miało wiele wolnych rąk, którymi mogło blokować, uderzać, drapać, ranić, łapać i wiele innych rzeczy. Taka walka z ośmiornicą, budżetowym mini krakenem. Zarówno Kiti jak i jej Bestia zaliczyły kolejny popisowy lot. Bestia Illa zaatakowała, ale cień sparował cios. Było coraz więcej rannych a cień był coraz bardziej wkurzony. Amulet, w którym planowaliście zamknąć cień, nadal leżał na ziemi i cień zaczął kręcić się wokół niego, wkurzony coraz bardziej i bardziej, teraz już ewidentnie broniąc dostępu do amuletu.
- HAH!... – Ill znieruchomiał, zaprzestając macania Diritha.
https://www.deviantart.com/ganjamira...aron-589075377
Znalazł czego szukał. Drżącymi rękami założył amulet na szyję, babrając się znów krwią i kaszląc.
- Usstan lar dosst vlos dosst quortek dosst shar dosst…EEEKKHU KHU!... Dosst dro dosst ssiggrins doer dortho uns'aa doer xuil uns'aa doer elgg whol uns'aa…!!!
W powietrzu nieopodal pojawiła się znikąd jakaś podejrzana chmura mgły, oparów, czegoś. Szybko przybrała kształt wielkiego ptaka [eee orła… orła!!!].
https://www.deviantart.com/nuujy2/ar...nese-674611810
A po chwili chmura przybrała już całkiem konkretny, wyraźnie i całkiem – żywy – kształt, znajomego wam już pta…stworzenia.
https://www.youtube.com/watch?v=FiZu_6ee7Uo
A więc to tak Illiamdrill opuścił pola metalowej wszystkożernej trawy…
Ptak podleciał blisko i wystawił szpony, chwytając Illa i pomagając mu wdrapać się na kark metalicznego ptaka. Czyżby Ill znowu się zbierał? Nie wyglądało na to, zresztą kopula na niebie nadal była widoczna. Ill chciał po prostu znaleźć się z dala od Diritha, który właśnie zaczął jęczeć [trochę po czasie, ale lepiej późno niż wcale…
] i odzyskiwać przytomność. Ill wściekle machnął ręką i ptak wzniósł się wyżej, obracając się dziobem w kierunku paskudztwa.
Morska bryza. Czy powie wiatru od skrzydeł wielkiego ptaka. Co za różnica. Orzeźwiające. Dirith otworzył w końcu oczy. Znaczy jedno oko. Bo drugiego nie udało się otworzyć chwilowo.
[symulacja tego co widzi Dirith, tylko dla odważnych. Podstawcie Illa za tego drugiego kolesia. Nie bądźcie jak Dirith, dzieci. Widzicie jak to się kończy, ktoś was wymaca i okradnie jak będziecie nieprzytomne…
Sesja edukacyjna i przyjazna rodzinie]
Dirith zdołał co prawda wstać, ale obrażenia głowy chwilowo wskazują na to, że może znowu przypadkowo zrobić z kogoś szaszłyk…