Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2020, 21:03   #144
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Powoli wyprostował się rozpostarł skrzydła, po czym wykonał nimi zamach, chcąc przegonić dym. Działanie anioła okazało się nie tylko praktyczne, ale również zmyślne taktycznie - kierowane wykreowanymi podmuchami, dymne obłoki zbiły się w gęsty kołtun smolistego powietrza i - przyozdobione dodatkowo fragmentami szkła, drwa i budulca - zostały zdmuchnięte prosto w stronę wdzierających się do przybytku agresorów. Ci, jak diabli zaskoczeni, zaczęli kaszleć i krztusić się, nieudolnie zakrywając przy tym oczy i nos. Łucznicy zmuszeni zostali by poluzować cięciwy, miecznicy natomiast machali na ślepo orężem, wyrządzając więcej szkód i tak już mocno pokiereszowanej strukturze lokalu niż istotom żywym. Przerażeni bywalcy lokalu zdali się na swoją - zdawałoby się wrodzoną - płochliwość i, przeskakując na złamanie karku przez barową ladę, raz po raz dawali dyla przez kuchenne drzwi. Nanie pozostawało tylko mieć nadzieję, że te prowadziły do wyjścia na zaplecze.

Alex, widząc bujne upierzenie dziewczyny, poderwał się z podłogi. Przez ułamek sekundy na jego twarzy gościła jakaś poważna rozterka - jakby starał się przełamać bliżej niesprecyzowany, głęboki opór. Fizyczny? Mentalny? Kto wie? Sama Nana wiedziała jednak, że determinacja wygrała z wewnętrzną blokadą. Nie wiedziała jednak, czy winna z tego powodu być zadowolona... czy raczej przerażona. Wyraziste oczy chłopaka napęczniały bowiem czerwienią krwi, natomiast jego przystojna twarz nadęła się groteskowo, przyjmując momentalnie wizerunek humanoidalnej ropuchy. Z pomiędzy warg przewodnika buchnęło kotłowisko głębokiej, nienaturalnej purpury. Tkwiąca w wirującej odcieniami fioletu energia rozkładu była... czymś zupełnie nienaturalnym, anatemicznym. Drwiąco wywracała na drugą stronę prawa tej - i pewnie większości innych - rzeczywistości. Rojowisko to, dzięki wkładowi Nany, zaczęło powoli acz nieustępliwie kierować się w stronę zdezorientowanych fanatyków.
- Khhh... nie... khhaah(!).... przestawaj... - wykrztusił kaszląco Alex, dla podpory chwytając się rękoma blatu.

- Ukryj się. - Nana wykonała kolejny zamach skrzydłami spoglądając ku górze i szukając wzrokiem swojego opiekuna.


Jej skrzydła falowały niespiesznie wypychając dym z budynku. Wykonała kolejny krok w stronę napastników, a potem kolejny, chcąc uwolnić Alexa od otaczającej jej aury. Widząc zmierzające w jego stronę postacie, Shateiel przykląkł i dotknął podłogi. Rozpoczął proces rozkładu kierując go w stronę zbliżających się napastników. Młody mężczyzna (połowicznie) usłuchał sugestii dziewczyny, robiąc kilka kroków w tył i z premedytacją wywracając jeden z pozostałych stolików, za którym to się skrył.Wciąż kaszlał na czym świat stoi, ale najwyraźniej nie miał zamiaru pozwolić, żeby ta skromna niewydolność dróg oddechowych podszyła go tchórzem. Z kolei przydzielony zakonnicy przez wezyra opiekun nie udzielał się wcale. Stał nadal na balkonowym podwyższeniu, obserwując scenę rozgrywającą się w dole. Jedyną rzeczą, jaka odróżniała go od posągu, był okazjonalny ruch głowy pod tym czy innym kątem. Raz nawet wyjrzał przez jedno z okien na piętrze. Łucznicy, odzyskawszy odrobinę widoczności, zaczęli ponownie szykować się do oddania salwy. Ich pewność siebie mocno jednak poddał w wątpliwość (ledwie co dostrzeżony) bałwan fioletu. Dla mieczników niestety na wątpliwości było już za późno. Nim zdążyli uświadomić sobie beznadziejność swojej sytuacji, przez ich osoby, jak gigantyczne ostrze, przewinęła się wyzwolona przez Nanę fala trawiącej wszystko czerni. Dwóch z nich runęło na ziemię od razu, drąc się jak obdzierani ze skóry - co nie odbiegało zbyt daleko od prawdy, gdyż trzymali się przy tym kurczowo za obeszłe ze skóry i tkanki mięśniowej kończyny dolne. Dwóch pozostałych drągali, tych, których wrodzona wytrzymałość pozwoliła mniej lub bardziej oprzeć się nawałnicy mroku, także nie miało się z czego cieszyć. Po prawdzie, kiedy sięgnęła ich fioletowa miotanina, mogli jedynie pozazdrościć swoim kolegom. Podmuch wyzwolony przez Shateiela był bowiem zaprzęgnięciem naturalnych zasad funkcjonowania świata do anielskiej woli. Przekształceniem jednej formy materii w drugą, nieożywioną. Substancja, która wydostała się z płuc Alexa, drwiła jednak ze świata i jego części składowych. Nie tyle modyfikowała materię, co usuwała ją, permanentnie wymazując ten fragment istnienia. Co gorsza, obserwujące ten proces ofiary, na jakimś podświadomym poziomie zdawały się zdawać sobie z tego sprawę. Z powodu ogromu swojego przestrachu nie krzyczały nawet z bólu, gdy skrawki ich bytu odchodziły w niepamięć. Dlatego też ci, których moc Shateiela jednak dosięgła, dostąpili na swój sposób pewnego rodzaju łaski, lub nawet błogosławieństwa - przynajmniej do ostatniej chwili byli nieświadomi tego, że właśnie opada na nich całun purpury.

Ale mimo powstrzymania pierwszej fali natarcia, sytuacja nie wyglądała dla obrońców idealnie. Większość zadymy opadła, a i para entropicznych wyładowań także zaczęła się rozwiewać. Łucznicy wykorzystali tę okoliczność - strzały przecięły wciąż zabarwione różem i szarością powietrze. Większość z nich chybiła, ale jeden z pocisków trafił Shateiela w lewy bark, zatapiając się w nim niemal do połowy. Jakby tego było mało, do kwartetu strzelców dołączyła taka sama liczba świeżych siepaczy - ci wyglądali na bardziej zaprawionych w boju od swoich poprzedników, o czym świadczyła ich masywność, zdobienia na ściskanych ostrzach oraz zwisające z karków zdobienia w postaci... ludzkich uszu. Jeden z nich o głowę wyższy od pozostałej trójki, przepasany był krwisto czerwoną szarfą,a z kaptura zwisał mu nieznany Nanie złoty symbol. Wykrzyczał coś, co dziewczyna mogła zinterpretować jednie jako rozkaz do kolejnego ataku.
Nana wykonała kolejny ale już mocniejszy zamach skrzydłami, a potem kolejny licząc iż utrudnią one trafienie strzałami w jej osobę, dłoni nie odrywał jednak od podłogi starając się sięgnąć rozkładem do kolejnych przeciwników.
 
Aiko jest offline