Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2020, 09:35   #94
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Choć Leith szybko odnalazł komnatę Ulva, początkowo nie zauważył ojca. Na stosie poduszek widział tylko trzy, ocierające się o siebie, nagie panny, które pojękiwały rozkosznie. Dopiero po chwili Bękart zauważył wśród poduszek pod miziającymi się pannami wystającą męską stopę.
Leith wgramolił się na stół, siadając na nim pozrzucał to co jeszcze na nim stało. Założył nogi i oparł dłonie na kolanach. Poprzygląd się jeszcze chwilę niecierpliwie stukając szponami o łuski.
- Ej, kończysz już? - rzucił w stronę ojca.
Jedna panna zaśmiała się. To chyba ona siedziała obecnie na przyrodzeniu Ulva. Naprawdę ciężko było zorientować się czasem w tej plątaninie ciał.
- Ucz się, młody - usłyszał znajomy głos - Twój język nie wydaje się zbyt ruchliwy. A jak cię nosi, to się dołącz. Nie mam nic przeciwko…
- Nie jestem w nastroju… spieszy mi się trochę, załatwmy tego “chłopca” jestem pewien, że znajdziesz coś do pieprzenia w międzyczasie.
- Ale gbur. Czasem ciężko uwierzyć, że jesteś moim synem. - Skomentował Ulv, który nie przerywając kobietom zabawy, wyplątał się z ich orgii i zaraz też stanął w typowym dla siebie czarnym garniturze przed Leithem. Któraś panna zaczęła stękać jeszcze głośniej, jednocześnie szepcząc “nie, nie, tylko nie tak”.
Ulv zachichotał.
- Nie słyszą nas, za to im wszystkim się wydaje, że właśnie biorę je w te mniej uczęszczane otworki. Ta ruda mówiła, że to jej pierwszy raz, zadziwiająco dobrze idzie jej więc wyobrażanie sobie tego, nie sądzisz?
- Ruda powiedziała ci, że to jej pierwszy raz a ty uwierzyłeś? Wybacz, że dopytuje ale chciałbym mieć dobrze poukładane fakty, tak na wypadek jakby to miało się do czegoś przydać… - Leith teatralnie podrapał się po brodzie.
Ulv, który teraz w ciele Kaia sam wyglądał bardziej na syna niż ojca, zaśmiał się serdecznie.
- Jak na kogoś, kto udaje kompletnie niezainteresowanego, łatwo cię wciągnąć w takie opowieści. Jak ta bladziutka? Chyba wpadła ci w oko, co? Przede mną nie musisz udawać…
- Zdążyła mi dać to, czego potrzebowałem. I to jak… - wyjaśnił Leith nie wyjaśniając niczego.
Ulv skinął głową z uśmiechem, choć wydawało się, że próbuje coś wyczytać z oczu syna.
- Przenieś nas do mojej komnaty. Chyba mamy wszystko, aby wybrać się w podróż do Więzienia.
Leith kiwnął głową, poderwał się ze stołu. Wielka łapa bękarta “bratersko” opadła niczym kłoda na ramię, które jeszcze do niedawna należało do młodego medyka. Para znikła by pojawić się w komnacie przydzielonej Ulvowi.
Przeniesienie się do Więzienia nie było wcale takie proste, a odnalezienie kluczy stanowiło tylko początek całego procederu. Naprawdę to było chyba najbardziej strzeżone na ziemi miejsce. A jednak w końcu Ulv i Leith przeszli przez magiczny portal by znaleźć się we wnętrzu kamiennej, pozbawionej okien budowli. Choć nie było tu żadnych świateł, na niezwykle wysokim stropie ktoś umieścił magiczne, połyskujące od jakiegoś wewnętrznego światła kamienie. To dzięki nim można było dostrzec, sylwetki kamiennych strażników - po dwie co kilkanaście metrów, usadowione tak, że znajdowały się po bokach wyrytego w ścianie symbolu. Ten symbol powtarzał się w kilkunastu miejscach i... nic Leithowi nie mówił.
- Jest tu coś o czym powinienem wiedzieć? - spytał ojca Leith wskazując pazurem na powtarzające się symbole. - poza zwyczajowymi niebezpieczeństwami i widmem bolesnej i brutalnej śmierci oczywiście.
- Bo ja jestem tu co sobota i akurat wiem... - prychnął Ulv, rozglądając się wokół.
- Och wybacz ojcze… myślałem, że pogrążyłeś się w dekadencji dopiero po tym jak przeczytałeś wszelkie księgi na każdy temat...
- Po co przybyliście? - nagle z góry zleciała ku nim przerażająca postać.
[MEDIA]https://media0.giphy.com/media/Uwgv5FDTw1tpC/giphy.gif[/MEDIA]
- Po moją żonę - wypalił Leith zożciapirzając szpony tak by móc w każdym momencie świsnąć nimi jak tuzinem noży.
Widząc to, Ulv wysunął się szybko przed syna, oddzielając go od paskudnej, dziwnie materialnej zjawy.
- Szukamy Aurory, córki Tuli, Księżnej Dworu Wiatru.
Poły odzienia, czy cokolwiek to było zafalowały, gdy zjawa pokręciła głową.
- Znam imiona wszystkich przeklętych, których tu zamknięto. To imię nie jest mi znane...
- No to mamy problem i nie mamy go zarazem... - Ulv spojrzał teraz na Leitha.
- Świetnie, bo akurat oni nie są mi do niczego potrzebni. Jest tu zamknięty ktoś jeszcze, od całkiem niedawna. Gdzie to może być?
Zjawa zafalowała.
- Nie wiem, o czym mówisz... czas, to pojęcie względne.
- Jasne, po prostu powiedz gdzie może tutaj być ktoś, kto nie został tutaj osadzony jako ten cały “przeklęty” tylko znalazł się tutaj podobnie jak my teraz?
- Wciąż nie wiem, co masz na myśli, śmiertelny. Tutaj nikt nie przybywa, ot tak.
- Zapytaj go może o Chłopca? - podsunął młodo wyglądający ojciec.
- A właśnie - zgodził się Leith - Chłopiec. Gdzie on?
- Nie powinniście go odwiedzać. Jego odpowiedzi nigdy nie przyniosły niczego dobrego dla świata... - rzekła zjawa.
- Pewnie masz rację - zgodził się mieszaniec - ale to nie zmienia mojego pytania.
Zjawia znów zafalowała, po czym wykonała gest czymś, co kiedyś mogło być dłonią, a obecnie przypominało raczej wystającą spod szaty suchą gałąź. Jeden ze znaków na końcu korytarza zaświecił i rozlał się na ścianie tworząc coś na kształt drzwi. Kiedy Leith i Ulv podeszli, powierzchnia kamienia stała się przeźroczysta.
W ten sposób mogli zajrzeć do środka kamiennej celi, gdzie czekał na nich... Chłopiec.
[MEDIA]https://s6.ifotos.pl/img/e2dbe9faf_qqhnhrw.jpg[/MEDIA]
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline