Taka już jest dola szlachcica, by dokonywać wyborów. Choć nie naciskał, wyglądało na to, że wszyscy czekają na jego decyzję. Nadal mu się to nie podobało, ale miał wrażenie, że coś pcha go w kierunku podpisania umowy. Już się nauczył - może gdzieś są światy, w których wolna wola ma znaczenie większe, ale tutaj chętnych los prowadzi, a niechętnych wlecze. Z dwojga złego wolał już trzymać za ster (metaforycznie rzecz jasna, na żeglowaniu nadal wyznawał się słabo) niż wyjść nagle na pokład i gapić się wkoło z rozdziawioną gęba, nie wiedząc gdzie, ani jak się znalazł. Podpisał umowę.
Pogadał z resztą. Podziękował Geldmannowi za zaprowiantowanie barki. Zapamiętał by omówić z Bernim, Axelem i Wolfgangiem status nowego członka załogi i jego udział w zyskach. I poszedł wreszcie do medyka.