Cóż, nie mogę powiedzieć, że będę płakał za Estiree - to jest pewne. Nie trawię aroganckich buców, którzy na każdym kroku muszą udowadniać swoją władzę. Nie na tym polega istota kontroli. Sam wybryk z splamieniem Arbites zasługuje na kulę w czaszce, nawet pomimo faktu bycia w szeregach jednej organizacji.
Z jakiś powodów cieszę się, że Inkwizytorem okazał się Arbitrator. Kto jak nie my, zna się na prowadzeniu śledztw? W dodatku myślimy o tym podobnie.
I byłbym ukontentowany do końca, gdyby nie fakt, że ważna część śledztwa ponownie wymyka się z moich rąk. Znowu nasza komórka wraca na boczne tory, do zadań marginalnych, jak było to na początku, ale cóż - życie Akolity to służba w ciszy i poza wzrokiem wszystkich.
- Xander Mandrigal zniknął kilka dni temu i może być wszędzie. Najrozsądniej zrobiły, gdyby uciekł z planety, ale nie jestem pewien czy posiada takie możliwości. - komentuje fragment, w którym Inkwizytor mówi o Mandrigalu.
Na pocieszenie dostaliśmy do zjedzenia Bajera. Wyciśnięcie z niego wszystkiego to kwestia czasu i to niedługiego, bo klerk jest słabą osobą. Wręcz odrażająco słabą, bez woli, bez Imperatora w swoim sercu. Nie nazwałbym go heretykiem, ale na pewno upadł. Być może nawróci się w kazamatach Inkwizycji.
- Niezwłocznie, Lordzie Inkwizytorze. Zabieramy się do pracy. - kwituje jej słowa, a raczej rozkaz dotyczący przesłuchania Bajera i meldowania o postępach.
Odrywam się od wszystkich, przepraszając Inkwizytor skinieniem głowy i podchodzę do logosów.
- Gamma 724, wyszukaj i skompiluj dane wraz z grafikami, o rodach scintilijskich, posiadających herb z następującymi elementami: drzewo, zwierzęta. - wyrzucam z siebie komendę.